Bić, a najwięcej powie

"Do władzy wielkiej i sprawiedliwej" - reż. zespół - Teatr Ósmego Dnia - 24. Gliwickie Spotkania Teatraln

„Przyjaciel”, „życzliwy”, „zaniepokojony”, „uniżony”. Tak kończą się nie zawsze życzliwe listy adresowane najczęściej do władz i urzędów. Donosy, pisane z równą popularnością dawniej i dziś, rzadko kiedy płyną z poczucia obywatelskiej powinności czy uczciwości. Częściej ujawniają tę ciemniejszą stronę duszy człowieka – zawistną, sfrustrowaną, zazdrosną i mściwą.

W surowych murach Ruin Teatru Victoria prawda o człowieku dźwięczy jeszcze wyraźniej. Tacy również jesteśmy – zdaje się mówić w swoim spektaklu Teatr Ósmego Dnia. Delatorstwo, które kojarzy się najczęściej z czasem drugiej wojny światowej czy komunizmem, okazuje się być bardzo powszechne także i dziś. „Do Władzy Wielkiej i Sprawiedliwej" to eksperyment teatralny powstały na bazie autentycznych donosów – tych archiwalnych, jak i tych napisanych przez Polaków zaledwie w zeszłym roku. Teksty anonimów wygłaszane są przez Ewę Wójciak, Adama Borowskiego, Tadeusza Janiszewskiego i Marcina Kęszyckiego z doskonałą aktorskim wyczuciem - z obawami, przeczuciami, a czasem chorą pewnością dręczącą donosicieli.

Sąsiad prowadzi zbyt wystawny tryb życia, ktoś dorabia jako organista, sąsiadka nielegalnie sprzedaje rasowe psy, a inna po raz kolejny wykonuje kosztowny zabieg z zakresu szeroko rozumianej chirurgii plastycznej. Uważny obserwator, jakim okazuje się najczęsciej ktoś z najbliższego otoczenia, uprzejmie acz anonimowo zawadamia zainteresowany rzeczonym faktem organ władzy. Czasem Anonimowi chodzi o uczciwość wobec państwa i społeczną sprawiedliwość. Wówczas zachowanie takie, choć nieładne, jest niejako uzasadnione. Co jednak jeśli delatorstwo dokonuje się tylko z chęci uprzykrzenia komuś życia?

Czasy drugiej wojny światowej opatrzyły sprawę donosicielstwa mrocznym kontekstem. Za informacje przekazywane drogą anonimową groziły kary dalece wyższe niż te dzisiejsze. Ujawnienie informacji o ukrywaniu Żyda we własnym domu, czy kolportażu nielegalnych ulotek mogło doprowadzić do rewizji, więzienia, a w konsekwencji decydować o życiu całych rodzin. Trudne do wyśledzenia są dalsze losy osoby, na którą doniesiono. Uderzający jest jednak przykład Wandy Łapkiewicz przywołany pod koniec spektaklu. Za sprawą donosu cała jej rodzina trafiła do getta, co było tylko początkiem dramatu rodziny.

Wydawać by się mogło, że perfidne anonimy pisane są raczej przez osoby prymitywne w obyciu. Tak często się dzieje, na co wskazuje poetyka listów. Niepoprawna ortografia i zabawna składnia donosów dają pole do popisu wyobraźni i stanowią artystyczną pokusę dla aktorów. Jednak często w doniesieniach widoczna jest solidność i systematyczność obserwatora oraz skrupulatność opisu wraz ze złotym środkiem na rozwiązanie rzeczonego problemu. Są to prośby o rewizje, przesłuchanie podejrzanego, a takze, bardziej radykalne i skonkretyzowane pomysły, jak złota rada dla przesłuchujących: „bić, a najwięcej powie".

Denuncjanci pozostają bez twarzy. Znamienne wydaje się więc obecne w spektaklu uporczywe i nieco niewygodne dla aktorów oświetlanie twarzy za pomocą małych biurkowych lampek. To właśnie twarze stanowią najjaśniejsze punkty spektaklu, będąc, w opozycji do odczytywanych anonimów, na wskroś jawnymi.

Składającą się z czterch stolików i czterech lampek scenografię dopełnia wyświetlany na środku sceny obraz video, będący zapisem nocnego ruchu ulicy. Przez oczy kamery obserwujemy zapętlony obraz, stając się świadkami kilku wykroczeń drogowych, a także późnych powrotów do domu. Na koniec obraz zostaje zatrzymany i przybiera kolor starej fotografii. Mimo upływu lat i zmiany rzeczywistości jedno pozostaje niezmienne – zdolny do obserwacji i skłonny do wyciągania pochopnych wniosków człowiek utkany jest także ze zła. Jest zdolny do zawiści, a idąc dalej – do darmowej pracy sfrustrowanego donosiciela.

Agnieszka Bednarz
Dziennik Teatralny Katowice
22 maja 2013

Książka tygodnia

Zdaniem lęku
Instytut Mikołowski im. Rafała Wojaczka
Piotr Zaczkowski

Trailer tygodnia