Bogowie i fabryka broni

"Zmierzch bogów" - reż: G. Wiśniewski - Teatr Wybrzeże w Gdańsku

"Zmierzch bogów" stanowi retrospektywę czasów wojennych - historycznie bliskich, a zarazem odległych pamięci większości z nas - szczególnie młodego pokolenia pozbawionego ciężkiego bagażu powojennych następstw.

Kilkudziesięcioletni dystans między wydarzeniami z początku XX wieku, a współczesną nam politycznie mierną równowagą, to czas lustrowania i weryfikowania relikwii wojennej przeszłości. Stąd ciągła potrzeba opowiadania (w życiu jak i w sztuce) tego, co zniekształciło oblicze ludzkiej populacji podczas samowładczych zachowań „gigantów” tamtego okresu.

Adaptacja docenionego w latach 70. dzieła Luchino Viscontiego jest właśnie próbą ukazania ideologicznego rozprzężenia, którego zarodek spoczywa w siedzibie przywódców III Rzeszy. Oprócz hitlerowskich sloganów, mundurów niemieckich oficerów i dalekosiężnych szponów nazistowskiego systemu, sztuka ściśle koresponduje z dramatem rodziny Essenbecków – mocarzy w zakresie produkcji amunicji. Historia niemieckiego rodu kształtuje się wewnątrz systemu zorientowanego na totalizm, toteż nie brak w niej spisków i władczych ambicji. Wraz ze śmiercią najstarszego przedstawiciela i głowy rodziny następuje powolny upadek moralny pozostałych domowników i tytułowy, symboliczny zmierzch bogów.

Bohaterowie wyreżyserowanego przez Wiśniewskiego „Zmierzchu…” nie mieli łatwego zadania mierząc swoje siły i talenty z odtwórcami ról nominowanej do Oscara produkcji Viscontiego. Kilku z nich szczególnie mocno zaakcentowało charakter odgrywanej przez siebie postaci, tworząc przekonujący obraz jednostki owładniętej namiętnością dysponowania majątkiem i ludźmi. Piotr Domalewski, który wcielił się w postać Martina – pedofila i syna o kazirodczych pragnieniach, powinien otrzymać podwójne brawa za przekonujący portret dewianta i postępującego imperatora rodziny. Dzikie okrzyki władzy, rozbiegane oczy godne prawdziwego szaleńca, przerażający monolog nagiego oprawcy małoletnich dziewczynek i fetyszyzm eksponowany w tańcu na rodzinnej uroczystości uczyniły z niego postać najbardziej efektowną. Mniej bulwersująca zachowaniem, choć niemało widowiskowa, pozostała Sophie (Ewa Dałkowska), która kilkakrotnie uczestniczy w śmiałych, erotycznych scenach z kochankiem Friedrichem (Mariusz Bonaszewski). 

Atutem przedsięwzięcia jest oprawa muzyczna – demoniczna i adekwatna do poszczególnych scen spiskowanej przemocy. Sami aktorzy zatroszczyli się o to, aby wprowadzić widza w nastrój przyjęcia w niemieckiej rodzinie, własnoręcznie przygrywając melodie i wyśpiewując germańskie słowa. Dopełniająca charakter dramatu stała się scenografia – toporny stół, który na przekór zwyczajowej roli miejsca spotkań w familijnym gronie, staje się przestrzenią rozrachunków i aktów agresji jej skłóconych członków. Wystrój i nastrój wywołany brzmieniem złowieszczych melodii są w pełni poddane klimatowi opowieści na temat tragedii rodzinnych rozwijających się równolegle ze społecznym impasem.

„Zmierzch bogów” w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego w zachęcający sposób inicjuje kalendarium jesiennych wydarzeń teatralnych. Ale to dopiero początek…

Justyna Jazgarska
Dziennik Teatralny Trójmiasto
10 września 2009

Książka tygodnia

Aurora. Nagroda Dramaturgiczna Miasta Bydgoszczy. Sztuki finałowe 2024
Teatr Polski w Bydgoszczy
red. Davit Gabunia, Julia Holewińska, Agnieszka Piotrowska

Trailer tygodnia

„Tupot Poetycki" - w B...
Zuzanna Szmidt
Zuzanna Szmidt - urodzona w Warszawie...