Burzycielki porządku
"Na borg" - reż. Marta Streker - Nowy Teatr im. Witkacego w SłupskuFeministyczna baśń opowiedziana przez duchy nieszczęśliwych kobiet to pełna bolesnych wspomnień historia o buncie i wywracaniu zastanego porządku świata wiejskiej społeczności. Spektakl Nowego Teatru, zagrany poza siedzibą, w Żydowskim Domu Przedpogrzebowym, w swej dramaturgii i klimacie przypomina mickiewiczowskie "Dziady", co można uznać za atut.
W tradycyjnych słowiańskich dziadach celem działań obrzędowych było pozyskanie przychylności zmarłych, których uważano za opiekunów w sferze płodności i urodzaju. W spektaklu "Na borg" bohaterowie przygotowują się do dożynek, czyli ludowego święta połączonego z obrzędami dziękczynnymi za ukończenie żniw i prac polowych. I właśnie w sam środek przygotowań do tego wydarzenia wkraczają widzowie. Ksiądz robi próbę wokalną z wiejskimi kobietami, z boku leżą snopki żyta oraz inne elementy niezbędne do uczczenia święta. Ale nie wszystko idzie zgodnie z planem. Próba jest nieudana, ksiądz się miota, a pogoda też niespecjalnie sprzyja.
A do tego właśnie umiera Anielka, wiejska kobieta, która zamiast potulnie odejść z tego świata, postanawia podważyć odwieczne prawa i pozostać na ziemi. Już się kładzie na materacu, już przykrywają ją snopkami żyta, już przychodzi ksiądz odprawić modły, a tu nagle Anielka wstaje i oświadcza, że nigdzie nie chce iść. Jej mąż ze wstydu się upija, bo co innego może zrobić mężczyzna, żeby rozwiązać problem? Nawet uderzyć żony już nie może, bo jak tu uderzyć ducha? Nie ma odwagi. Skoro nie może rozwiązać problemu dobrze sobie znaną przemocą, to innych pomysłów brak.
Okazuje się, że buntowniczek takich jak Anielka jest we wsi więcej. Kobiety wiejskie, do tej pory sobie obce, zapracowane, dzielnie znoszące swój podły los w patriarchalnej społeczności, nagle jednoczą się i znajdują w sobie siłę, żeby realizować swoje marzenia, żeby nie liczyć się z tymi, którzy je gnębili i wykorzystywali.
Trafiają w jakąś nieokreśloną czasoprzestrzeń, w której uwalniają wszystkie swoje żale do świata, a przede wszystkim do mężczyzn, których im przyszło spotkać na swojej drodze. Każda opowiada swoją skrywaną dotąd historię, każda spotyka się ze zrozumieniem, z odpuszczeniem wyimaginowanych grzechów. Wreszcie czują się wolne i pozwalają sobie na marzenia. Wreszcie szczęśliwe tańczą, przebierają się, wydobywają z siebie siłę i moc, z której nie zdawały sobie sprawy. W tym stanie szczęśliwości najchętniej pozostałyby na zawsze, ale przecież nic nie jest dane na zawsze, jest jakiś kres, więc trzeba wykorzystać każdą chwilę.
Widzowie wchodząc na salę siadają wokół aktorów, stając się dzięki temu współuczestnikami ich losów, stając się częścią tego społeczeństwa. Aktorzy przechodzą między widzami, przysiadają obok nich, a to oprą się na czyimś ramieniu, a to przesuną czyjeś rzeczy. Nie możemy uciec od dusznej atmosfery wiejskiej wsi, z oburzonym księdzem wykrzykującym coś o grzechu, który dotyczy tylko kobiet, od zapitego męża zalegającego na krześle, od ludowych obyczajów pielęgnowanych bez zrozumienia ich istoty, od duchów i tragedii wiszącej w powietrzu. Tragedii, za którą obwiniane są oczywiście buntujące się kobiety.
Ten spektakl to koncert na trzy kobiece role aktorskie. Przejmująca jest przede wszystkim Ewa Pająk jako Anielka. Od początku wnosi na scenę niesamowitą energię, które płynie z jej wnętrza. Już pierwsze wejście z materacem, na którym ma umrzeć, pokazuje, że nie będzie to zwykłe umieranie. Dwóch facetów próbuje okiełznać Anielkę i zmusić do odejścia w zaświaty, ale ona się nie daje. Jakby umieranie dało jej ogromną moc, jakby wiedziała, że teraz już niczego nie musi się bać. Kiedy opowiada o najbardziej traumatycznym wydarzeniu w życiu swojej bohaterki, porusza najgłębsze struny naszych emocji. Jej cierpienie dotyka nas bezpośrednio, wżera się w naszą duszę, pozbawia nas komfortu obserwatora. To najbardziej przejmująca rola w tym spektaklu.
Katarzyna Węglicka jako Hania porusza swoją delikatnością, godnością, z jaką godzi się na swój los, spokojem. Jest tak pozamykana emocjonalnie, że zrzucenie tego balastu emocjonalnego sprawia, że przemiana w marzycielkę właśnie u niej jest najbardziej widoczna. Na początku wykonuje nieporadne ruchy, kiedy słyszy muzykę, potem niemal wiruje w tańcu. To ona przeżywa największe rozczarowanie, że ta radość nie jest dana na zawsze.
Bożena Borek to taki głos rozsądku, jeśli można w ogóle użyć takiego określenia w kontekście duchów. Ma za sobą swoje traumy, ale to przeszłość. To ona prowokuje pozostałe kobiety do buntu, do marzeń, ale to ona również wyjawia im na koniec gorzką prawdę, którą znała od początku. Jakby chciała je uszczęśliwić choć na chwilę. Pozwala im poczuć chwilę triumfu i radości. Chociaż tyle w tym nędznym życiu.
Ważnym elementem spektaklu jest udział amatorek, które świetnie uzupełniają się z zawodowymi aktorami. Tworzą coś w rodzaju chóru greckiego dowcipnie czy wręcz złośliwie komentującego wydarzenia. Dzięki kurpiowskim strojom ludowym chór ten nabiera ludycznego charakteru wpisując się w dramaturgię spektaklu.
Całość uzupełnia ciekawa muzyka wzorowana na ludowych pieśniach wyrażających ludzkie bolączki, tym razem nosząca w sobie nowoczesny sznyt, który nadaje przedstawieniu uniwersalny charakter.
Bo jest to uniwersalna przypowieść o walczących ze sobą dwóch żywiołach - męskości i kobiecości. O niesprawiedliwym porządku świata, który warto burzyć, mimo iż cena za to burzenie może być wysoka. O radości, jaką daje nam wyzwolenie z narzuconych odgórnie zasad. A jednak wychodzimy z tego baśniowego świata z nutą optymizmu. Bo przecież dopóki działamy, to możemy świat zmieniać. I nasze życie też.
Obsada: Bożena Borek - Popisza, Igor Chmielnik - Ksiądz, Krzysztof Kluzik - mąż Anielki, Jowita Kropiewnicka, Ewa Pająk - Anielka, Piotr Sobera, Katarzyna Węglicka - Haneczka.
Z udziałem członkiń zespołu ludowego „Klęcinianki" z Główczyc: Anna Pączkowska, Grażyna Pałucka oraz KGW Stowięcino: Beata Szkodzińska, Elżbieta Wejer, Ewa Piepka.
Tekst: Małgorzata Maciejewska, dramaturgia: Maciej Omylak, reżyseria: Marta Streker, scenografia i kostiumy: Katarzyna Leks, muzyka: Maciej Zakrzewski, instalacja świetlna: Klaudia Kasperska, zdjęcia: Kamila Rauf-Guzińska.
Premiera 28 czerwca 2024 r.