Chimeryczny lokator swoich czasów

"Roland Topor. Zduszony śmiech", Frantz Vaillant, W.A.B., Warszawa

We francuskiej biografii Rolanda Topora spod maski demonicznego i sprośnego satyra wyziera twarz poważnego artysty - krytyka swojej epoki

Roland Topor - rysownik, pisarz, dramaturg, scenarzysta filmowy, scenograf, reżyser, syn emigrantów z Polski. Książka Frantza Vaillanta to opowieść o jego życiu. Zbiera fakty, cytuje relacje przyjaciół oraz teksty i wywiady samego Topora, audycje radiowe i telewizyjne.

Topor zmarł 12 lat temu, nie miał nawet sześćdziesiątki. Ma zatem kto go wspominać: żyją znajomi, przyjaciele, koledzy ze szkoły, jest też rodzina - w książce pojawiają się wspomnienia siostry Topora Heleny d\'Almeida-Topor. Jego rodzice Abram i Zlata urodzili się w Warszawie, ale ich dzieci urodzone we Francji zostały Francuzami.

Roland Topor nigdy nie był specjalnie przywiązany do kraju pochodzenia swoich rodziców. Przyjechał do Polski dopiero w 1996 r. Wtedy to na wystawie jego plakatów w Galerii Studio w Warszawie odbyła się z założenia ludyczna, ale w rzeczywistości mało dowcipna ceremonia nadania Toporowi herbu szlacheckiego Topór. Brakowało w niej dokładnie tego, co było istotą jego sztuki - ironii. Książka Vaillanta, choć napisana może w nieco zbyt afektowanym stylu, miejscami naiwna, zwłaszcza gdy opowiada o przeżyciach wojennych Topora, jednak pokazuje ten kluczowy aspekt życia i osobowości Topora - umiejętność łączenia śmiechu ze skrajnie pesymistyczną refleksją o życiu.

Jego rysunki, opowiadania i powieści w stylu czarnego humoru ("Chimeryczny lokator", "Księżniczka Angina") pokazują człowieka zablokowanego przez własne instynkty i fantazje, ale i przez to, co społeczne - czyny, działania i fantazje innych ludzi. W książce Vaillanta cenne jest to, że autor pokazuje Topora na tle współczesnych wydarzeń w sztuce i w polityce.

Topor nie był postacią centralną dla sztuki tego czasu, ale w żadnym razie nie był też artystą osobnym, takim, którego zrozumieć można tylko przez niego samego. Miał rozliczne więzi z artystami swojej epoki. Na początku była to słynna Grupa Paniczna, czyli Topor, Arrabal i Jodorowski, potem także środowisko francuskich Nowych Realistów i inni twórcy neoawangardy lat 60.

Intrygujące są też akapity poświęcone majowi \'68. Topor, który rysował wybitnie złośliwe karykatury generała De Gaulle\'a, wcale nie rwał się, by wyjść na ulicę. Niewiele znajdował wspólnego ze studenckim protestem, który rozkręcał się wtedy w Paryżu. „Tylko strajk generalny zrobił na mnie prawdziwe wrażenie. Ta nieustanna »feta « mnie nudziła. Bardzo sympatyczni byli ci młodzi mieszczanie zrywający łańcuchy i zrzucający kajdany, skoro czuli taką potrzebę! Ale ja nie musiałem tego robić” - mówił w wywiadzie.

Za to w 1992 r. pojechał do Cannes, "nie po to jednak - pisze Vaillant - by zaprezentować nowy utwór, ale by poprzeć protest pracowników zatrudnianych w teatrach tymczasowo, bez etatów". Czy miało to związek z tym, że jego ojciec, w młodości wyróżniający się student ASP w Warszawie, był przed wojną robotnikiem we Francji? Tego już tylko możemy się domyślać.

Książka ujawnia jeszcze jeden aspekt jego życia, który w Polsce - kraju, gdzie artysta odniósł o wiele większy sukces niż we Francji - wcale nie jest oczywisty. Jako człowiek mało praktyczny, żyjący sztuką i zabawą, miał nieustające kłopoty finansowe, ścigał go urząd skarbowy, zwłaszcza pod koniec życia walczył o stypendia, mieszkania, honoraria, o życie po prostu. Było to na kilka lat, zanim artyści zdobyli status gwiazd. Czy dzisiaj byłby gwiazdą - to jednak też wątpliwe. W Polsce Topor to był zawsze ktoś wyjątkowy, we Francji - prawdopodobnie jeden z wielu.

"Roland Topor. Zduszony śmiech", Frantz Vaillant, przeł. Magdalena Kowalska,
W.A.B., Warszawa

Dorota Jarecka
Gazeta Wyborcza
3 marca 2009

Książka tygodnia

Małe cnoty
Wydawnictwo Filtry w Warszawie
Natalia Ginzburg

Trailer tygodnia