Chór delatorów

"Do władzy wielkiej i sprawiedliwej" - Teatr Ósmego Dnia

W programie każdego festiwalu są spektakle, dające się z góry określić jako "pewniaki", na które idzie się "w ciemno". Czasami jest to efektem poprzedzającej je famy, kiedy indziej zaś gwarantem jakości są realizatorzy. W programie tegorocznych Konfrontacji Teatralnych jednym z takich pewniaków był spektakl Teatru Ósmego Dnia "Do władzy wielkiej i sprawiedliwej", który zobaczyliśmy wczoraj.

Poznańskie Ósemki zajmują w polskim teatrze miejsce szczególne. To legenda antysystemowej artystycznej kontestacji z lat 60., 70. i 80. ubiegłego wieku, wręcz jeden z jej symboli. A zarazem jedyny chyba zespół z owego nurtu, który dochował wierności jego etosowi. Zachował wrażliwość na społeczne i polityczne problemy oraz ostrość i wnikliwość spojrzenia, a także odwagę mówienia o tym, o czym wielu woli milczeć.

Ich spektakle zrealizowane już po ustrojowej transformacji mówią o współczesnej Polsce być może więcej (a na pewno dosadniej) niźli naukowo opracowane raporty i rozprawy socjologiczne.

Znakomitym tego przykładem są "Paranoicy i Pszczelarze", spektakl pokazany na Konfrontacjach przed trzema laty, który uważam za jedną z najważniejszych realizacji o Polsce i Polakach w pierwszym dziesięcioleciu XXI wieku.

"Do władzy wielkiej i sprawiedliwej" to kolejny spektakl wpisujący się w nurt artystycznego opisu polskiego społeczeństwa. Inspiracją do powstania scenariusza były prasowe informacje o rosnącej liczbie donosów kierowanych do urzędów skarbowych, a przy jego tworzeniu zostały wykorzystane autentyczne anonimy z archiwum poznańskiej skarbówki. Przytaczane dosłownie, często w nieporadnej, koślawej polszczyźnie, pozbawione komentarza, odsłaniają mentalność składających je ludzi i ich motywacje. Większość z owych donosów budzi szczery śmiech, bo rzeczywiście ich absurdalność i zacietrzewienie są zabawne. Ale ten śmiech szybko zamiera, gdy w drugiej części spektaklu wykonawcy zaczynają cytować donosy składane przez Polaków do okupacyjnych władz niemieckich, wybrane z książki Barbary Engelking "Szanowny Panie Gistapo". Zamiera nie tylko dlatego, że przekonujemy się, iż chór delatorów nie jest zjawiskiem nowym i marginalnym, lecz towarzyszy nam od dawna, bo tego właściwie można się było spodziewać. Przestajemy się śmiać również (a może głównie) z tego powodu, że uświadamiamy sobie, jak bardzo podobnie brzmią owe anonimy. W wielu przypadkach wystarczyłoby zmienić tylko nagłówek i donos z lat okupacji nadawałby się do wysłania również dziś; i na odwrót - te dzisiejsze spełniałyby swą rolę wtedy. Oczywiście jest różnica: dziś po donosie do fiskusa nikt nie jest skazywany na karę śmierci. Ale ile ludzkich losów zostało połamanych w wyniku zainteresowania "życzliwych"? A jeszcze mniej śmiesznie robi się, gdy przypomnimy sobie, iż są w Polsce środowiska, które z delatorstwa rade byłyby uczynić ważny mechanizm sprawowania władzy.

Napisałem wcześniej o tym, co Teatr Ósmego Dnia zachował i utrwalił przez wszystkie lata swojej działalności. Na koniec dodam jeszcze jedno. Mam wrażenie, iż tworzący go artyści zachowali wiarę w to, że sztuka - jeśli nawet nie naprawia gruntownie świata - to potrafi przynajmniej uczynić go znośniejszym. Po spektaklu Ósemek delatorstwo oczywiście nie zniknie, ale jeśli dzięki niemu powstanie choćby o kilkanaście czy kilkadziesiąt donosów mniej, to warto było go zrobić.

Andrzej Z. Kowalczyk
Polska Kurier Lubelski
19 października 2013

Książka tygodnia

Zdaniem lęku
Instytut Mikołowski im. Rafała Wojaczka
Piotr Zaczkowski

Trailer tygodnia