Ciemne wiersze Grochowiaka

Krakowski Salon Poezji

W niedzielnym Salonie Poezji udział wzięli Krzysztof Globisz oraz Marta Mazurek, która nie tylko czytała dzieła Stanisława Grochowiaka, ale też zagrała na akordeonie. W czasie najbliższego Salonu, w niedzielę, o godz. 12 usłyszymy wierszyki dla dzieci z "Krakowskiego Abecadła" Mieczysława

"Świat był jeszcze tak młody - pisał klasyk o czasach mitycznych, kiedy nawet cieniem projektu na ludzi nie byliśmy - że wiele rzeczy nie miało nazwy i mówiąc o nich trzeba było wskazywać palcem". Po czym epoki się przewaliły - i jesteśmy! Żyjemy, mając na co dzień do zmielenia Saharę słów. Co najmniej.

Wskazujące palce uschły na amen - nazw błąka się w powietrzu chyba więcej niż rzeczy i uczuć. Lecz nadmiar ten nie jest złem - złem jest bezhołowie nadmiaru.

I nie wdając się w detale, mówię: w samym środku bezhołowia codziennego - Krzysztof Globisz i jego studenci aktorstwa: Marta Mazurek i Daniel Malchar, na ostatnim Salonie Poezji adorowali nadmiar słów. Naszych? Nie, to nie był nasz bałagan. To był gęsty barok opowieści Stanisława Grochowiaka - nadmiar, co swym uporządkowaniem zawstydza słowny burdel codzienny.

Globisz więc, Mazurek i Malchar. Ich własne intonacje, brzdęk skrzypiec, mruki akordeonów, timbre fortepianu. Tym przez godzinę adorowali język, który w uszach nam się nie mieści. Czynili mszę nie świętą w intencji zdań, wersów, słownych obrazów raczej nie do ogarnięcia. Przez zawrotną gęstość fraz Grochowiaka wędrowali tak, jak by to była jedyna dostępna realność. Nie inaczej. I co najważniejsze - wędrowali bez śladu pretensji do sugerowania światu, że oto wszystko zrozumieli z genialnych, onirycznych krętactw ścieżek językowych Grochowiaka. Przypominali tylko, jak by wspominali Samuela Becketta: "Słowa - nic więcej nie mamy".

I za Grochowiakiem powtórzyli też prawdę starą, najstarszą: że język dobrze użyty tyleż służy do banalnego porozumiewania się, informowania, przekazywania, niczym pieniędzy na poczcie, treści - co sam w sobie jest porozumieniem, jest informacją, jest treścią. Trzeba tylko nauczyć się właściwie słuchać, a zwłaszcza - prawidłowo czytać. I wtedy się wie. Nie należy marudzić, że się pisania Grochowiaka nie pojmuje. Należy siedzieć cicho i modlić się, by - jak sam poeta o to prosił tonem gorzkim - Matka Boska rzuciła maleńki blask na jego ciemne, piękne, bolesne wiersze.

Paweł Głowacki
Dziennik Polski
29 listopada 2012

Książka tygodnia

Wybór opowiadań
Świat Książki
Edgar Allan Poe

Trailer tygodnia

Zielona granica
Agnieszka Holland
Po przeprowadzce na Podlasie psycholo...