Co się stało?
"Nic się nie stało" - Teatr Ateneum im. Stefana Jaracza w WarszawieW repertuarze warszawskich teatrów ostatnio wyraźnie brakuje polskich sztuk współczesnych na temat problemów realnego życia; pozycji bez zbędnych udziwnień, bluźnierstw i brutalizmów. Takich przedstawień nie mogą zastąpić skądinąd konieczne, bardziej lub mniej udane inscenizacje klasyki polskiej i światowej. Tę repertuarową lukę wypełnia kameralny spektakl "Nic się nie stało" Wacława Holewińskiego w teatrze Ateneum.
Temat sztuki jest bardzo na czasie. Chodzi bowiem o metody zwalczania pedofilii, tej realnej i tej wymyślonej. Formuła sztuki jest nietypowa, przypomina ciekawe eksperymenty rosyjskiego dramaturga i reżysera Iwana Wyrypajewa. Młode małżeństwo z problemami i pani prokurator opowiadają o poruszającej sprawie oskarżenia ojca o molestowanie jedenastoletniej córki. Na tle umownej scenografii bohaterowie zwracają się na przemian do siebie i wprost do widowni. Okazuje się, że w tej poruszającej sprawie nie jest ważne szybkie dotarcie do prawdy, lecz bezwładna machina dochodzenia prokuratorskiego. Mężczyzna został oskarżony o molestowanie i gwałt na podstawie powierzchownego badania córki w szpitalu, do którego trafiła po wypadku. W konsekwencji opieszałoć w działaniach prokuratury, policji, sądu i szpitali omal nie zniszczyła życia dziewczynki i jej rodziców. A wszystko to za przyczyną błędu popełnionego w czasie pierwszego badania lekarskiego po wypadku.
Krótka sztuka Holewińskiego ma w pewnym sensie charakter publicystyczny o jednoznacznej wymowie demaskatorskiej, może zatem nie spodobać się miłośnikom ideologii politycznej poprawności. Jedno zeznanie czy donos o te straszne czyny w konsekwencji często ściąga na podejrzanego - zanim sprawa zostanie wyjaśniona - furię oskarżeń medialnych i działań policyjnych. Taki włanie przypadek ukazany został w sztuce.