Coś w trawie piszczy...

Krzysztofory, czyli stypa pogrzebowa ku pamięci krytyki teatralnej (384 p.n.e. – 2022 AD)

„Nie przejmuj się krytykami. Jeszcze nigdzie nie wystawiono pomnika upamiętniającego któregoś z nich" – tymi wymownymi słowy miał ocenić wartość działalności krytyków Jean Sibelius. Choć po jego śmierci krytycy mieli jeszcze swoje pięć minut i przez kilka dekad cieszyli się poczytnością oraz realnym wpływem na świat sztuki, ostatecznie nic się w tym względzie nie zmieniło: pomników jak nie było, tak nie ma.

Jeżeli pamiętamy i przywołujemy pamięć postaci uprawiającej to rzemiosło w przeszłości, najczęściej robimy to po to, aby przypomnieć niesprawiedliwy i chybiony osąd współczesnych nad dziełem wielkiego artysty i tym samym uwydatnić jego wizjonerstwo na tle ludzi, których ono przerastało – czyli najczęściej właśnie tych przeklętych krytyków, którzy od zawsze istnieli tylko po to, by złorzeczyć artystom i rzucać im kłody pod nogi.

Jeżeli pamiętamy i przywołujemy pamięć postaci uprawiającej to rzemiosło w przeszłości, najczęściej robimy to po to, aby przypomnieć niesprawiedliwy i chybiony osąd współczesnych nad dziełem wielkiego artysty i tym samym uwydatnić jego wizjonerstwo na tle ludzi, których ono przerastało – czyli najczęściej właśnie tych przeklętych krytyków, którzy od zawsze istnieli tylko po to, by złorzeczyć artystom i rzucać im kłody pod nogi.

Całe szczęście, że mamy już rok 2022 i, pod wpływem coraz powszechniejszego dostępu do sztuki, krytycy utracili swój raison d'être i ich działalność zeszła na margines, gdzie pozostanie już na zawsze.

Dyrektor krakowskiego Teatru STU, Krzysztof Jasiński, zdaje się jednak uważać, że krytyka wciąż ma przed sobą przyszłość i pozostaje czymś, w co warto inwestować. Dał temu wyraz, organizując w swoim studio artystycznym w mazurskiej miejscowości Grom dwudniowe warsztaty dla młodych krytyków teatralnych. Właśnie w ramach tych warsztatów, kilkunastu publicystów mogło poszerzyć swoją wiedzę, a także (czy może przede wszystkim) spotkać się dzięki tej inicjatywie we własnym gronie i wymienić doświadczeniami. Inicjatywa zdaje się być bezprecedensowa: wszak, podobnie jak w wypadku pomników, tego rodzaju zjazdy i seminaria również nie należały dotychczas do rzeczy, na które krytycy mogli liczyć.

Forma warsztatów mogła budzić uznanie wyważoną proporcją pomiędzy bogatą merytorycznie treścią a nieskrępowaną, otwartą formą. Wiele spotkań balansowało na granicy wykładu akademickiego o precyzyjnie nakreślonej tematyce i pełnej swobodnych dygresji gawędy. Głównym mentorem grupy młodych krytyków był Jacek Wakar, weteran w swej dziedzinie, posiadający wszechstronne doświadczenie obejmujące wszystkie platformy medialne, na których krytyka może się odbywać. Co ciekawe, to właśnie on wyłożył adeptom krytyki, z brutalną szczerością i być może nieco prowokacyjnie, smutną prawdę o obecnym stanie i marnych prospektach na przyszłość swej profesji. Wśród pozostałych gości znalazł się tłumacz Jerzy Korpanty, którego wykład na temat nowego przekładu „Der Spiegel im Spiegel" Michaela Ende miał szczególnie interesujący wymiar, stanowił bowiem niejako wprowadzenie do przygotowanego przez Teatr STU spektaklu opartego na tym właśnie dziele.

Mieliśmy zatem do czynienia ze zjawiskiem, gdzie sami twórcy spektaklu przygotowują i wyposażają w odpowiednie narzędzia intelektualne do zrozumienia jego istoty swoich przyszłych recenzentów.

Pomników może z tego nie będzie, ale coś w trawie piszczy.

Krzysztof Żelichowski
Dziennik Teatralny Warszawa
11 sierpnia 2022

Książka tygodnia

Zdaniem lęku
Instytut Mikołowski im. Rafała Wojaczka
Piotr Zaczkowski

Trailer tygodnia