Duchy przeszłości na nowo ożywione
,,Upiory" - aut. Henrik Ibsen - reż. Anna Augustynowicz - Teatr Telewizji PolskiejW najnowszej wersji Teatru Telewizji z 2025 roku reżyserka Anna Augustynowicz sięga po klasyczny dramat Henrika Ibsena, nadając mu przejmującą i niepokojącą formę sceniczną. „Upiory" to opowieść o tajemnicach, które – choć pozornie pogrzebane – nadal żyją i trują codzienność bohaterów.
Akcja rozgrywa się w odizolowanej willi, gdzie w ponurej atmosferze spotykają się członkowie rodziny Alvingów. Ich rozmowy prowadzą do odkrycia bolesnych faktów, które przez lata były skrzętnie ukrywane pod pozorem porządku i moralności. Spektakl koncentruje się nie tyle na zdarzeniach, co na napięciach i emocjach skrywanych pod powierzchnią. W centrum dramatu stoi Pani Alving – kobieta silna, a zarazem wewnętrznie rozdarta, którą fenomenalnie gra Maria Pakulnis. Jej syn Osvald, powracający do domu artysta, w interpretacji Dawida Ogrodnika staje się symbolem zagubienia i wewnętrznego konfliktu, dziedzicząc nie tylko artystyczne powołanie, ale i rodzinne brzemię. Towarzyszą im pastor Manders (Grzegorz Falkowski), pełen ciasnego moralizmu, oraz Regina (Weronika Krystek) i Stolarz Engstrand (Wojciech Lewandowski) – postacie będące nośnikami społecznych zależności i hipokryzji.
Anna Augustynowicz w swojej interpretacji „Upiorów" nie idzie drogą dosłowności. Jej reżyseria opiera się na surowym minimalizmie, który nie tyle upraszcza przekaz co go pogłębia. Nie rekonstruuje realiów XIX wieku, lecz pokazuje, że „Upiory" Ibsena są tekstem uniwersalnym, który działa jak lustro dla współczesnych lęków i relacji rodzinnych. Jej spektakl to teatr ciszy, zawieszenia, przemilczanych traum – nic nie jest tu podane wprost, ale wszystko wybrzmiewa z ogromną siłą.
Bardzo dużą rolę w tym spektaklu odgrywa scenografia. Za tą minimalistyczną, ale niezwykle sugestywną rzecz odpowiada Marek Braun. Pusta zimna przestrzeń z ograniczoną ilością mebli i ciemnymi barwami, potęguje poczucie odizolowania bohaterów od świata. Całe wnętrze bardziej przypomina duszne więzienie, niż dom – i taki efekt jest tutaj celowy.
Moją uwagę zwróciły także stroje przygotowane przez Wandę Kowalską. Kostiumy utrzymane są w ciemnej, stonowanej kolorystyce – dominują tu czerń, szarości i głębokie granaty – nie tylko podkreślają mroczny, melancholijny ton sztuki, ale również symbolicznie odzwierciedlają stan wewnętrzny bohaterów. Ubrania są proste, pozbawione zbędnych ozdób, co współgra z ascetyczną formą spektaklu i potęguje poczucie izolacji oraz emocjonalnego ciężaru.
Jeśli chodzi o muzykę, to nie gra oni pierwszoplanowej roli w spektaklu, ale pełni bardziej funkcję tła. Zamiast klasycznej ścieżki dźwiękowej, reżyserka Anna Augustynowicz sięga po dźwięki ambientowe, szepty, delikatne tony fortepianu, które dopełniają ciszę i wzmacniają dramaturgię. Czasem to właśnie brak muzyki staje się najważniejszym środkiem wyrazu – cisza podkreśla napięcie, dramatyczność sytuacji, a nawet pustkę emocjonalną.
Cała sztuka to dramat psychologiczny, w którym najważniejsze rzeczy dzieją się między słowami. Reżyserka prowadzi widza przez gęstą emocjonalnie narrację, w której każdy bohater mierzy się z własnymi demonami, a dom – niczym żywy organizm – zdaje się być ich niemym świadkiem. Choć dramat został napisany w XIX wieku, jego problemy pozostają przerażająco aktualne. „Upiory" mówią o społecznej hipokryzji, przemocy systemowej, winie i milczeniu – o tym, jak bardzo jesteśmy uwikłani w historie, które chcielibyśmy przemilczeć.
Podsumowując, „Upiory" w reżyserii Anny Augustynowicz to teatr wymagający, lecz głęboko poruszający. To spektakl, który nie daje łatwego ukojenia, ale zostawia z pytaniami, które długo nie dają spokoju.
Dzięki mistrzowskiej reżyserii, scenografii, przemyślanym kostiumom i znakomitej grze aktorów, to wyjątkowa realizacja Teatru Telewizji. Warto ją obejrzeć – nie tylko dla estetycznych doznań, ale również dla konfrontacji z własnymi „upiorami".