Dystans do dystansu! Lekcja śmiechu w operze!
"Viva la Mamma" - reż. Roberto Skolmowski - Teatr Wielki w ŁodziNie byłam pewna, czego mogłam się spodziewać idąc na „Viva la Mamma" w reżyserii Roberto Skolmowskiego. Jednak jestem zdania, że i do opery powinno iść się przygotowanym na wszystko. Wiedziałam, że będzie to spektakl z „polotem", ale po obejrzeniu mogę stwierdzić, że był z... „odlotem". Teatr w teatrze i opera o operze. 0
W zupełnie innym i nowym wydaniu. „Vintage" skrzyżowany z „future". Powrót do przeszłości w przyszłości. Coś jak... krioprezerwacja w czasach Donizettiego i powrót dziś. Uwertura okazała się być „maszyną" do podróży w czasie. Wraz z kosmicznymi istotami wylądowaliśmy w 2040 roku. A tam czekały postacie nieziemsko ziemskie – artyści... . Od pierwszej minuty reżyser zmusza widza do zapięcia pasów bezpieczeństwa...
W roli Primadonny Corilli – znakomita Dorota Wójcik, która na szczęście o byciu (na co dzień) rozkapryszoną Primadonną niewiele wie. Mamma Agata! Ach! Viva la Mamma! Wspaniała kreacja wokalno-aktorsko Grzegorza Szostaka, który tego dnia zastąpił Piotra Micińskiego. Określenie ,,kobieta z brodą" nigdy nie było tak dosłowne. Orkiestra do pasa wypłynęła z kanału. To zdecydowanie podbiło walory akustyczne, którymi od jakiegoś czasu Teatr Wielki nie może się zbytnio pochwalić. Orkiestra wraz z ,,Maestroą" Martą Kosielską grała, również aktorsko.
Jakby tego było mało, opera została wykonana w języku polskim. Cieszy mnie to, że reżyser podjął taką decyzję. Dzięki temu mogliśmy zobaczyć premierę premier. Roberto Skolmowski na konferencji prasowej wspomniał, że nie ma nic gorszego niż czytanie napisów w operze buffa , a wręcz, że jest to choroba, która nie pozwala się śmiać w odpowiednim czasie i zauważyć tego, co istotne na scenie. A tam działo się naprawdę wiele! I rzeczywiście trzeba przyznać, że publiczność niejednokrotnie zanosiła się śmiechem. Jak się okazuje – opera to miejsce, w którym można się dobrze bawić, nie tylko dlatego, że wypada. Tu naprawdę są powody do śmiechu! Twórcy spektaklu skrócili dystans między aktorem, a widzem. Dowodem na to niech będą placki pizzy latające nad głowami widzów.
Wykorzystanie możliwości teatru do maksimum. Podwieszana dekoracja, obrotowa scena, gra światłem. Wspaniała eksploatacja możliwości technicznych tego teatru. I scenografia, autorstwa Zuzanny Markiewicz dopracowana w najmniejszych szczegółach – kompresor „wystylizowany" na psa. Nie było tu miejsca na przypadek. Wszyscy, którym wydaje się, że opera to miejsce poważne i zdefiniowane powinni wybrać się na „Viva la Mamma". Obraz ten nasiąknie farbą , która z pewnością fascynuje i ukazuje zupełnie nowe możliwości gatunku pozornie od dawna wyeksploatowanego. Mimo że spektakl miał być lekki i przyjemny, dla niektórych okazał się być ciężki i jednoaktowy... Jednak, skoro propozycja reżysera budzi w ludziach tyle kontrowersji, warto się na nią wybrać. To oznacza, że wywołuje w ludziach emocje, a sztuka powinna tworzyć także tematy do przemyśleń.
Reakcja publiczności to ogromny komplement dla wykonawców i reżysera. Viva! „Viva la Mamma!".