Dzień 1 – Teatr czy performens?

5. Festiwal Teatrów Niezależnych OFFRzeszów: 14-18 września 2024

„Modlitwa pod cudowną mozaiką w kościele parafialnym pod wezwaniem samej siebie" – reż. Aga Błaszczak – Kolektyw PPLVerse.

Teatr im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie po raz piąty jest Operatorem programu Przestrzenie Sztuki Teatr. Program finansowany jest ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego i realizowany przez Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego. W ramach działań Przestrzeni Sztuki 14 września 2024 odbyła się inauguracja Festiwalu Teatrów Niezależnych OFF Rzeszów.

Festiwal otworzyły trzy kobiety: Jagoda Skowron (Pełnomocnik Dyrektora rzeszowskiego teatru), Jadwiga Majewska (pełnomocnik Dyrektora Instytutu Teatralnego ds. wydawniczych, spraw zagranicznych i koordynatorka programu Przestrzenie Sztuki) oraz Katarzyna Knychalska (selekcjonerka festiwalu, założycielka i prezeska Fundacji Teatr Nie-Taki). Wszystkie w swoich krótkich przemówieniach podkreślały wagę prezentacji sztuki teatrów niezależnych w teatrach instytucjonalnych oraz fakt pokazywania widzom nie tylko różnych odsłon teatru jako takiego, ale również skonfrontowania odbiorcy z teatrem nieoczywistym w formie oraz często „niewygodnym" w treści.

Jako spektakl otwarcia zaproponowana została realizacja „Modlitwa pod cudowną mozaiką w kościele parafialnym pod wezwaniem samej siebie" w reż. Agi Błaszczak. Kolektyw PPLVerse stworzył ten spektakl podczas tegorocznych [Re]zydencji, będących najważniejszą częścią 15. Międzynarodowego Festiwalu Teatrów i Kultury Awangardowej PESTKA w Jeleniej Górze. Tym samym zgarnął też (jak najbardziej zasłużenie!) dwie nagrody: Kryształową Pestkę oraz Nagrodę Publiczności.

Na deskach Dużej Sceny rzeszowskiego teatru widziałam więc ten spektakl po raz drugi (pierwszy raz – premierowo na Pestce). Podczas jeleniogórskiego festiwalu dzieje się bardzo dużo, widz przyjmuje każdego dnia mnóstwo treści. Tutaj można było skupić się tylko na tym przeżyciu. „Modlitwa..." zapowiedziana zostaje na początku przez osobę reżyserską jako esej teatralny. Tym samym od razu wprost rozbita zostaje klasyczna forma, jakiej widz może oczekiwać, ale też – jest to zapowiedź intrygująca. Cały spektakl zresztą jest taki: gra z formą, płynnie przechodzi między umownością płci i postaci (pokazuje, że wszystko jest kwestią jedynie umowy: kulturowej, społecznej lub wewnątrz zespołu twórców). Żyjemy w schematach (kulturowych, myślowych), których na co dzień nie dostrzegamy. A gdyby tak pozwolić sobie na wolność i zacząć je łamać? Albo w ogóle się nad nimi nie zastanawiać, tylko żyć po swojemu? Czy takie absolutne uwolnienie od konwencji jest w ogóle możliwe?

Na scenie widzimy pełno roślin doniczkowych i kolorowych świeczek (ledowych, którym pilotem można zmieniać kolory). Siedzimy w delikatnych oparach kadzideł. Po lewej stronie widzimy drewnianą ławkę, a po prawej stół, przykryty czymś w rodzaju obrusa ze srebrnej folii. Na scenie zobaczymy trzy osoby: Agę Błaszczak, Malwinę Czekaj i Rafała Ryterskiego. Ich spektakl wydaje się być naturalną rozmową o rzeczach ważnych i ważkich, ubraną w delikatną formę teatralną. Bohaterowie to osoby queer – nie opisują swojej orientacji, nie chcą dzielić ludzi w ten sposób. Poddają w wątpliwość definicję płci w ogóle. Pokazują, jaki to trudny temat nawet przy samej wymowie nazw genitaliów – czy na co dzień zwracamy na to w ogóle uwagę? Czy nasze postrzeganie drugiej osoby nie polega na tym, że musimy ją od razu w jakiś sposób określić? A może to w ogóle nie jest potrzebne i konieczne? Może chodzi o to, żeby zbliżyć się do człowieka jako takiego i go poznać, nie umieszczając go w żadnym schemacie?

Płynność ról w życiu codziennym i „życiu scenicznym". Bóg, płeć i religia – to tematy, które będą roztrząsać bohaterowie. Nikt jednak nikogo nie będzie do niczego przekonywał. Każda z postaci będzie starać się zrozumieć doświadczenia i punkt widzenia tej drugiej osoby. Nazwać swoje emocje, ale też wysłuchać drugiego. Można odnieść wrażenie, że wcale nie oglądamy kreacji, a prawdziwą rozmowę. Artyści są autentyczni. Pięknie bawią się też konwencją teatralną, wciąż podkreślając to, że jesteśmy w teatrze: tworzymy świat taki, jaki chcemy. Na własnych zasadach. Zbliżamy się w nim do siebie samych: to podkreśla kamera na scenie oraz horyzont, który jest ekranem, przekazującym na żywo zbliżenia twarzy rejestrowane przez kamerzystę (którymi też postaci stają się na zmianę).

Niby jest osoba reżyserska, a mamy wrażenie, że nie jest to wyreżyserowane. Jakby oglądało się próbę czy performens. Mam wrażenie posiadania przywileju bycia świadkiem niezwykle mądrego i ważnego wydarzenia. Procesu akceptacji siebie i świata. Pokochania siebie taką osobą, jaką się jest. Wszystko tutaj jest jednocześnie na swoim miejscu – nie ma chaosu. Kostiumy oraz scenografia stworzone przez Kolektyw, emocjonalna muzyka, skomponowana przez Rafała Ryterskiego, kolorowe światło Filipa Niżyńskiego i Agi Błaszczak. Scenariusz (który ewoluował w czasie prób, o czym dowiedzieliśmy się z rozmowy, prowadzonej po spektaklu z twórcami przez Katarzynę Knychalską) nie jest też tekstem ani śmiertelnie poważnym, ani filozoficznym, ani też pełnym nihilistycznego patosu. Wręcz przeciwnie – daje do myślenia, zaprasza do rozmowy, zmusza do refleksji nad samym sobą, ale pokazuje też, że nie można świata i życia traktować całkiem serio. Inteligentny żart buduje lekkość i dystans.

„Modlitwa pod cudowną mozaiką w kościele parafialnym pod wezwaniem samej siebie" Kolektywu PPLVerse w reżyserii Agi Błaszczak kończy się medytacją. To scena absolutnie kojąca po wszystkich przeżyciach, które przygotowali dla widzów artyści, nie dając chwili wytchnienia. Spektakl dostarcza widzowi mnóstwa emocji, porusza wiele tematów. Zostawia przestrzeń do zastanowienia nad swoim miejscem w świecie, społeczeństwie, ojczystym kraju, a nawet własnej rodzinie. Twórcy nie oceniają i nie komentują – dzielą się doświadczeniem nie tylko swoim, ale też osób bliskich, co składa się na tytułową „cudowną mozaikę", którą może w pełni podziwiać można dopiero z dystansu (czy też z poziomu własnego mikrokosmosu). Nieważne, czy jest to teatr, czy performens – esej teatralny wydaje się czymś na pograniczu tych dwóch gatunków, ale chodzi w tym wszystkim i tak o człowieka. O osobę. Każdą z występujących na scenie, jak i każdą siedzącą na widowni.

Po pierwszym dniu OFF Rzeszów można powiedzieć, że teatr niezależny to „teatr, który się nie boi". Zmierzyć nie tylko z widownią, serwując im dające do myślenia treści, ale też zajrzeć w głąb siebie i spróbować wyartykułować rzeczy, z którymi toczy wewnętrzną walkę.
Po takiej inauguracji już nie mogę się doczekać kolejnych spektakli!

Joanna Marcinkowska
Dziennik Teatralny Zielona Góra
16 września 2024

Książka tygodnia

Zdaniem lęku
Instytut Mikołowski im. Rafała Wojaczka
Piotr Zaczkowski

Trailer tygodnia