Egzotyczny wir słów

„Pchła Szachrajka" - aut. Jan Brzechwa - reż. Robert Kuraś - Lubuski Teatr w Zielonej Górze

Była taka bajka, w której Zieloną Górę odwiedziła Pchła Szachrajka... Tak mógłby się zaczynać ten energiczny spektakl, który podbił moje serce dziecięcą ekspresją. „Pchła Szachrajka" Jana Brzechwy w reż. Roberta Kurasia, wystawiona na deskach Lubuskiego Teatru w Zielonej Górze to opowieść porywająca do zabawy... słowem! Nie wiedząc kiedy wchodzimy w pchli świat i razem z główną bohaterką skaczemy przez zawiłości zdarzeń, a wyzwalają nas z tej dzikiej gonitwy dopiero oklaski widowni.

Wita nas zielona kotara, a za nią skrywa się tropikalny las. Bardzo zaskakujące było użycie na tło i parkiet sceny egzotycznego deseniu liści i kwiatów. Dodało to dzikości i żywiołu dla rozwoju przyszłych zdarzeń. Scenografia była skromna, ale jak najbardziej wystarczająca. Podobnie jak przy realizacji „Pałacu" Lubuskiego Teatru w reż. Roberta Kurasia jedynymi elementami scenicznej układanki jest pianino i zwisająca kwietna instalacja na wzór żyrandola, a każdy ewentualnie potrzebny rekwizyt zjawia się w odpowiednim momencie.

Tak było przy okazji pchlego karnawału i wystrzału konfetti z rąk Pchły Szachrajki (Marta Frąckowiak) czy pary krzeseł, które stanowiły w wyobraźni widza łóżko.

Również stroje dorównują barwnej scenografii (autorzy scenografii i kostiumów: Adam Królikowski, Mateusz Trojanowski): przypominały męskie jedwabne kimona z najdalszych zakątków Japonii. Kostium Pchły był jeszcze dopełniony niebywałą fryzurą, która wyglądała jak efekt spotkania z piorunem.

Na szczęście barwność ubioru nie odebrała aktorom blasku. Niesamowicie bawili się mimiką i gestem oraz pokazali kunszt swojej gry. Wszystkie te elementy były celowo spotęgowane, kojarząc taki odbiór otaczającego świata z dziecięcą wrażliwością. Robert Kuraś oraz Kamil Kulda przybierali różne postaci – czasami odgrywali rolę muzycznego tła, a innym razem na potrzeby tekstu dialogowali z Pchłą, która co chwilę doświadczała nowych przygód.

Mój ulubiony fragment spektaklu – gdy para męskich aktorów wcieliła się w przyjaciółki Szachrajki, dodatkowo przywdziawszy srebrzyste peruki. Sposób w jaki naśladowali przerysowaną kobiecość, ale i złośliwą zazdrość był przezabawny. Aktorzy bawili się tekstem Jana Brzechwy, z niebywałą lekkością recytowali swoje kwestie. Jak przy prawdziwej bajce malowali w świecie wyobraźni fantastyczne obrazy i zabrali słuchaczy na wyspy Bergamuta („Na wyspach Bergamutach" aut. Jan Brzechwa).

Nie zabrakło też elementów muzycznych. Musicalowo dopowiadali dzieje szalonej głównej bohaterki. Cudownie było tego doświadczać, gdy wypełniali scenę śpiewem i dynamicznymi, zgranymi ze sobą ruchami. Była to wręcz rewia! Prawdziwy karnawałowy szał dla dzieci. Muzyka Kamila Kuldy: grana przez niego na żywo na pianinie oraz ta dobiegająca gdzieś z oddali, sprawiły że był to kalejdoskop zdarzeń, opowiadany przez aktorów. Dodatkowo światło wspaniale potęgowało stany emocjonalne bohaterów, ale też moje jako odbiorcy i współtworzyło widowisko. Każdy element synchronicznie stworzył tę niezwyczajną opowieść.

Serdecznie polecam udać się na „Pchłę Szachrajkę" w reż. Roberta Kurasia Lubuskiego Teatru w Zielonej Górze na scenę Teatru Lalek i doświadczyć osobiście całej gamy emocji, towarzyszącej wyprawie tytułowej postaci. Niesamowite jak słowo, światło i dźwięk w odpowiedniej kombinacji porywa odbiorcę w wir nierzeczywistych figli.

To wielobarwne przedstawienie nie tylko dla dzieci!

Michalina Majkowska
Dziennik Teatralny Zielona Góra
31 października 2024

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia