Evita wciąż mieszka przy Wolności
Portret Marii MeyerNie planowała chorzowskiego adresu na długo; na kilka lat najwyżej. Ulica Wolności, na którą wychodzi połowa okien jej mieszkania, była stosunkowo blisko Teatru Rozrywki, więc uznała miejsce za idealne. Wiadomo, późne powroty ze spektakli, jakaś przerwa miedzy poranną próbą a wieczornym przedstawieniem... Da się żyć na wysokich obrotach, mając do domu kilkaset kroków.
Nie będzie udawała, ze Chorzów jest najpiękniejszym miejscem na ziemi, bo nie jest (...) Ale kto powiedział, że człowiek przywiązuje się tylko do rzeczy ładnych i na glanc wypucowanych?
W każdym razie ona, Maria Meyer, przywiązuje się do ludzi i do miejsc bez stawiania warunków. Dlatego, że z jakiegoś powodu jest jej z tymi ludźmi i w tych miejscach dobrze. W Chorzowie jest dobrze. A nad tym, żeby był ładniejszy, da się przecież popracować!
Park, czyli "zieleń dobra na każdy stres"
Tak więc nie planowała zamieszkać w Chorzowie na stałe, bo nie planowała pracować "na zawsze" w Teatrze Rozrywki. W każdym razie na początku kariery, kiedy jeszcze sądziła, że jej żywiołem musi(!) być wędrówka i poszukiwanie nowych artystycznych wrażeń (...) To nawet nie miłość, tylko składnik osobowości, nad którym przestała się zastanawiać. Każdy stres - a potrafi się stresem katować aż do utraty zdrowia - odreagowuje w ciszy i w otoczeniu przyrody. I żeby było, jeśli to możliwe, jak najbardziej dziko. W wakacje obeszła z plecakiem wszystkie polskie parki krajobrazowe, ale jesienią czy zimą nie ma na to szans. W czasie sezonu, po wyczerpującej próbie, o popremierowych emocjach nie wspominając, zaszywa się więc w Parku Śląskim (choć dla niej to zawsze będzie WPKiW). Martwi ją tylko, że coraz więcej w nim asfaltu, a coraz mniej naturalnej plątaniny krzewów i drzew. Tak czy owak, park to jeden z tych punktów miasta, które na subiektywnej liście rankingowej atrybutów Chorzowa aktorka stawia wysoko
Trochę niżej niż park (ale tylko trochę) plasuje się natomiast... balkon. (...) Kuchnia Marii ma balkon, który aktorka zamieniła w maleńki ogródek. Jesienią mało pozostało tu różnokolorowych kwiatów, ale jest na tyle ciepło, że wciąż kwitną pelargonie...
No i jak się wychylić, to widać nawet wieżę chorzowskiego ratusza. Aktorka bardzo lubi oglądać ten "obrazek", pijąc filiżankę porannej herbaty. A jak spojrzeć bliżej (albo w dół), to jesteśmy na podwórku; niezbyt ładnym wprawdzie, ale dla niej serdecznie miłym. - Uwielbiam chorzowskie podwórka - mówi - zwłaszcza te otoczone murami z czerwonych cegieł. Mam nadzieję, że doczekam się ich powrotu do chwały i urody.
I tyle w sprawie "zielonego oblicza" Chorzowa, które wkrótce doczeka się jednak konkurencji. Aktorka zrealizowała swoje wielkie marzenie i kupiła kawałek ziemi w Borach Tucholskich. Jak dobrze pójdzie, zbuduje tam "kurzą chatkę" z drewna; powiedzmy pokój z kuchnią...
Rozrywka, czyli: "gwiazda tylko na scenie!"
Chorzowski Teatr Rozrywki nie był pierwszą sceną na zawodowej drodze Marii Meyer, tutaj jednak bez wątpienia zaczęły się jej sukcesy, o których głośno było w całej Polsce. Po kilku fantastycznych kreacjach status gwiazdy przyznał jej sam Lucjan Kydryński pisząc: "(...) wielkim plusem chorzowskiej Evity jest świetna Maria Meyer w roli tytułowej. Znakomita wokalnie i aktorsko, jest gwiazdą, dla której warto przedstawienie obejrzeć".
To prawda, na "Evitę" zjeżdżali zewsząd miłośnicy musicalu, którzy szybko przekwalifikowywali się zresztą w osobistych wielbicieli Marii Meyer (...) Dla aktorki to była gigantyczna satysfakcja, ale i niesamowity wysiłek. Dość powiedzieć, że Evita była tylko jedna, a w roli Che występowało na zmianę trzech artystów: Michał Bajor, Paweł Kukiz i Krzysztof Respondek.
Przedstawienie wielkiego przeboju Andrew Lloyda Webbera i Tima Rice'a, pozostające w repertuarze przez wiele sezonów (172 spektakle), reżyserował Marcel Kochańczyk. Ten nieżyjący już, wybitny artysta na zawsze będzie się kojarzył Marii z przekroczeniem przez nią progu Teatru Rozrywki () Bo to Kochańczyk Marię wypatrzył (na festiwalu piosenki) i zaprosił (w 1985 roku) do Rozrywki na pierwsze gościnne występy. Do roli Gizeli w "Huśtawce" Colemana. Aktorka miała już za sobą pracę w Teatrze im. Stefana Jaracza w Olsztynie, ale związana była z Teatrem Śląskim, gdzie grała role stricte dramatyczne. Talent i zamiłowanie do śpiewu, potwierdzone zwycięstwem na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu, kusiły jednak marzeniami o rozszerzeniu repertuaru. Rozrywka okazała się miejscem idealnym, a Chorzów - wkrótce "jej" miastem.
Do dziś wprawia czasem w zdumienie ludzi w różnych częściach Polski, gdy na afiszach, zapowiadających występ Teatru Rozrywki, prosi o dopisanie "w Chorzowie". - Dla mnie nie ma w tym nic dziwnego-wyjaśnia. -Przecież nie gdzie indziej, ale właśnie na chorzowskiej scenie zagrałam role, które zostaną ze mną do końca życia. Sally Bowles w"Cabarecie", która była pierwszym krokiem w wielki musicalowy repertuar; Evitę, która przyniosła mi rozgłos i uznanie, ale przede wszystkim Aldonzę-Dulcineę w "Człowieku z La Manchy", która była najbardziej "osobistą" z postaci, jakie kiedykolwiek stworzyłam (...)
Sklepiki i kawiarenki, czyli "małe jest znajome"
- Miasta nie da się chyba lubić tak "w ogóle" - mówi aktorka.
- W mieście warto mieć konkretne, ulubione miejsca i ludzi, którzy właściwie nie znają nas prywatnie, a przecież znają. Ja, na przykład, nie cierpię robienia zakupów w wielkich sklepach, o tzw. galeriach nie wspominając. Mnie jest po prostu miło, gdy słyszę "Dzień dobry pani Marysiu" w maleńkim lokalu, gdzie zawsze kupuję prasę. Albo w aptece, w której znają moje przypadłości, więc zawsze czeka na mnie, jak żartobliwie mówimy, "pakiet reanimacyjny". Na szczęście w Chorzowie wiele jest małych sklepików i kawiarenek, do których zachodzę, jak do znajomych. I niech tak zostanie-upiera się artystka (...)
Ulica Wolności, a od niedawna pięknie odnowiona ulica Jagiellońska, to dla niej zresztą taki Chorzów w pigułce. Stare kamienice, stylowe lampy, spieszący gdzieś przechodnie. A jak przyjdą Dni Chorzowa - wielka parada, w której Teatr Rozrywki prezentuje się na oddzielnej platformie.
No i w tym mieście zawsze jest gdzie wpaść na kawę, najczęściej "Pod Drewnianego Bociana", choć aktorka ma na to coraz mniej czasu. Zwłaszcza od kiedy w 1998 roku założyła własny teatr pod nazwą Ma Scala, z którym występuje nie tylko w kraju. Tak więc na życie towarzysko-gastronomiczne czasu jej brakuje, chyba że... Chyba że zjawia się Igor Śebo, autor "Pomału, a jeszcze raz!", a prywatnie koneser kawiarnianej atmosfery. Wtedy nie ma zlituj, skrzykują się całym zespołem i testują każdy nowy lokal w okolicy.
Krótko mówiąc: aktorka lubi swoje miasto. A miasto najwyraźniej lubi ją - w miniony wtorek, w Chorzowskim Centrum Kultury, odbył się koncert Marii Meyer pt. "Spacerkiem po Chorzowie". Pretekstem do tego spotkania były obchody...25-lecia "zakotwiczenia" artystki w tym mieście.