Gody po staropolsku

Gody, czyli Boże Narodzenie i Nowy Rok po staropolsku

Czas Bożego Narodzenia i następującego po nim Nowego Roku to dni szczególne, choć współcześnie są jednie słabym odbiciem blasku, jaki ludzkość nadała im już za czasów starożytnego Rzymu. Święto owo, bardzo często wywodzone od Saturnaliów (dorocznego święta ku czci boga Saturna – Święto tryumfującego Słońca przypadające na czas od 17 do 23 grudnia), w naszej kulturze ma swoje własne, słowiańskie korzenie. I również pochodzące z czasów, kiedy Słońce było bogiem.

W erze wczesnego chrześcijaństwa początek roku liczono od dnia narodzin Jezusa Chrystusa. Z tego wynika, że w dniu Bożego Narodzenia dochodziło do zetknięcia się dwóch „sąsiadujących ze sobą" lat – starego i nowego roku. Dla dawnych Słowian był to czas, w którym stykały się ze sobą dwa „gody". Nazwa „gody" jest w języku polskim bardzo starożytna i oznacza rok. To właśnie od tego magicznego dnia, zetknięcia się ze sobą dwóch następujących po sobie lat, pochodzi nazwa pierwszego miesiąca roku – stycznia.

Polskie Gody

Ponieważ w średniowieczu Nowy Rok tożsamy był z dniem Bożego Narodzenia, czas ten świąteczny od zawsze nazywany był w Polsce Godami, a trwał od Bożego Narodzenia do Trzech Króli, każdy zaś kolejny wieczór w tym okresie nazywany był „świętem". Wystrzegano się wówczas wszelkiej pracy (zwyczaj przestrzegany szczególnie gorliwie przez niewiasty), albowiem zgodnie z prastarym przesądem mogło to wzbudzić zainteresowanie Złego. Czas spędzano na wzajemnych odwiedzinach, ugaszczaniu i śpiewaniu prastarych pieśni, które częstokroć wywodziły się z wieków pogańskich, a które duchowieństwo starało się usilnie zastąpić kolędami i jasełkami. Dwa tak wielkie święta i uroczystości, jakimi były Boże Narodzenie oraz Nowy Rok, uczyniły Gody najweselszym czasem w całym roku, wypełnionym nie tylko, jak chcieliby księża, modlitwą, ale i zabawą oraz ucztowaniem. To właśnie ucztowanie nazywać zaczęto „godowaniem", zaś gody stały się synonimem każdej biesiady, a zwłaszcza tej weselnej.

Obrazek

W Polsce, gdy nadszedł czas Godów, nie było końca najrozmaitszym zabawom, powinszowaniom, podarkom, przebieraniu się za żydów, cyganów, niedźwiedzi, kozy, tury, chodzeniu po domach ze śpiewem kolęd i pastorałek. Chodzono z wilkiem żywym lub niedźwiedziem oswojonym, a z braku takowego z chłopem przebranym w wilczą lub niedźwiedzią skórę. Chodzono z szopką, czyli jasełkami, z „gwiazdą". Przebierano się za Heroda, jego hetmana, żołnierzy, śmierć i „djabła", przedstawiano rozmaite sceny z Pisma świętego, niejednokrotnie spychając na drugi plan biblijne przesłanie, a skupiając się na zbytkach, figlach, zabawach i podszczypywaniu zebranych na przypiecku panien.

Staropolski Nowy Rok

Najwięcej jednak różnorakich zwyczajów i obyczajów związanych było u nas od zawsze z wigilią Nowego Roku. Czasu tego nikt nie mógł spędzać samotnie. Zbierały się wówczas całe rodziny, sąsiedzi na wsiach, w miastach koła przyjaciół, młodzież wszelaka gromadziła się przy ogniskach palonych zgodnie z pogańskim zwyczajem, najpewniej ku pokrzepieniu odradzającego się słońca, aby wspólnie wśród zabaw rozmaitych zakończyć stary i przywitać nowy rok. Dziewczęta czyniły wróżby różnorakie, niczym w noc św. Andrzeja, a dotyczące zamążpójścia. Między innymi było i takie mniemanie, że dziewica, która w wigilię Nowego Roku doczeka północy i wpatrując się przy świetle dwóch świec jarzących w zwierciadło, ani razu nie obejrzy się za siebie, ujrzy w zwierciadle poza sobą postać przyszłego małżonka. Oczywista, chłopcy rzadko przepuszczali podobne okazje do żartów i naigrywań. Starali się więc dziewczynę wróżącą sobie w ten sposób na róże sposoby rozproszyć, oderwać jej uwagę od lustra lub też, gdy północ już wybijała, zaczajali się za jej plecami i pomalutku znad jej ramienia wysuwali świński łeb na kiju. Figlom i psotom w noc tę nie było końca. Na dachy chałup wyciągano wozy i furmanki, na kominy zasadzano pługi i brony, zamalowywano okna, chłopcy przebierali się za niedźwiedzie i pod tą postacią w dość niewybredny sposób zalecali się do panien. Był to wieczór zabaw, wróżb i wszelkiego rodzaju guseł, mających na celu zapewnienie sobie dobrobytu.

Obrazek

Ciekawą tradycją wigilii Nowego Roku było powszechne w całej Polsce żartobliwe kradzenie sobie, co tylko do ukradzenia możliwym było. Wierzono bowiem powszechnie, iż Gody to czas, w którym szczęście sprzyja niezwykłe, próbowano więc tego szczęścia na różne sposoby. Mówiło się, że aby nowy rok był pomyślny, trzeba „nazdobywać" cudzych rzeczy jak najwięcej na zakończenie starego. Zwyczaj ów, powszechny tak u możnej szlachty, jak i wśród ubogiego ziemiaństwa, był powodem do licznych krotochwil, bowiem za zdobyte w wigilię Nowego Roku fanty, żądano następnie wykupnego, a różne to doprawdy żądania bywały. Uświęcony wiekami tradycji zwyczaj nakazywał fanty owe wykupić, co czasem bywało dość... kłopotliwe.

Jedną z niewielu wróżb, czy też raczej zwyczaju, który zachował się z wieków dawnych, jest przesąd, iż sposób, w jaki spędzamy noc noworoczną, ma zwiastować to, w jaki sposób upłynie nam rok cały. Co ciekawe, nie dotyczyło to zwyczajowych, a związanych z Godami zabaw, a jedynie „czynności" wykraczających poza standardowy repertuar sylwestrowy.

Zaduszki Zimowe

Wprawdzie Gody były przede wszystkim czasem uczt i zabaw, jednak nie zapomniano u nas i o tej pełnej zadumy stronie świąt. Jak pisze znany archeolog, prof. Andrzej Niwiński: „Gdy w Rzymie i innych ciepłych europejskich krajach świętowanie przesilenia zimowego obchodzone było radośnie, to w Europie środkowej i północnej, gdzie również zauważono, że słońca zaczyna przybywać, grudniowe święto traktowano z większą refleksją. (...) Odrodzenie słońca łączyło się m.in. u Słowian z wiarą w odrodzenie dusz. Tego dnia na cmentarzach palono światło i wierzono, że domy odwiedzane są przez dusze zmarłych. W Europie północnej i środkowej, również i w Polsce, ten dzień był obchodzony jako tzw. Zaduszki Zimowe. (...)Zimowe Zaduszki zachowały się w wielu polskich ludowych tradycjach wigilijnych: w oknie ustawiano światełka lub choinkę ze światełkami, żeby dusze mogły łatwo do domu trafić. Poza tym duszom trzeba było w czasie Wigilii dać jeść: rzucało się w kąty coś z każdej potrawy, albo nie sprzątało się potraw, tylko zostawiało się je po wigilii. Poza tym, a gospodarz powinien tej nocy odstąpić duszom swoje łoże, siadając na ławę trzeba było dmuchnąć, żeby nie przygnieść żadnej duszy."

Właśnie zbliża się pora Godów, dni pełnych radości i wspólnej zabawy. Spędzając ten czas zgodnie z Waszymi upodobaniami, pamiętajcie i o naszej tradycji, która, jak widać, niesie z sobą coś więcej niż kolacja wigilijna, dwanaście potraw i karp pływający w wannie. Postarajcie się ożywić dawne zwyczaje choć na te kilka dni. Może staropolskie duchy odpłacą Wam się pomyślną wróżbą i szczęściem w nowym roku?
Maciej 'morfin' Przygórzewski – 23 gru 2013, 18:59

Maciej 'morfin' Przygórzewski
Bestiariusz
24 grudnia 2016

Książka tygodnia

Małe cnoty
Wydawnictwo Filtry w Warszawie
Natalia Ginzburg

Trailer tygodnia