Gorzko-śmieszna "Gąska" w Kochanowskim
"Gąska" - reż. Mirosław Bednarek - Teatr im. Jana KochanowskiegoDobry tekst, bohaterowie z krwi i kości, świetne aktorstwo. Brawo! Gdzieś na rosyjskiej prowincji pojawia się młoda aktorka i wdaje w romans z żonatym kolegą z teatru. Jego żona - doświadczona aktorzyca - chce przyłapać męża na gorącym uczynku i rozprawić się z rywalką. Kiedy wpada do jej pokoju, w łóżku znajduje... dyrektora teatru.
Początek jak z farsy. Zaczyna się pyskówka - niewybredna, trywialna, miejscami wulgarna. W obskurnym hotelowym pokoiku nie spodziewamy się zresztą elegancji. Bohaterowie tej historii są tacy, jak wnętrze, w którym rozgrywają swoją życiową potyczkę - zużyci, pospolici, pozbawieni złudzeń.
Tytułowa Gąska zawróciła w głowie dwóm dojrzałym i sfrustrowanym panom, którzy dostrzegli w niej szansę na odwrócenie swego pozbawionego perspektyw życia. Szansę na łatwą ucieczkę od beznadziei. Gąska w istocie wywraca do góry nogami świat ich i związanych z nimi kobiet. Zmusza wszystkich do surowego spojrzenia na to, co zrobili ze swoim życiem.
W tym samym hotelowym pokoiku kilkanaście lat wcześniej cementował się związek Ałły i Wasilija. Byli młodzi, ambitni, pełni marzeń i wiary w ich spełnienie. A potem, jak większość, popadli w rutynę codzienności. Skończyły się szalone pomysły, życie zdominowała mała stabilizacja. Pozostała tylko melancholia i hak wbity dawno temu w sufit. "A może by się tak powiesić?" - rzucają po kolei bohaterowie Kolady, by w zaskakującym finale sztuki przyznać autoironicznie, że był to motyw przewodni tej opowieści.
Ale bez obaw. Nikt się nie powiesi - choć żałosno-komiczną próbę samobójstwa podejmą obaj panowie, ścigając się kto pierwszy - bo to tylko teatralny efekt. Bohaterowie są przecież aktorami, przybierają pozy, grają i ogrywają swój dramat. Są żałośni, ale przez pozę przebija rozpaczliwy lęk przed zmarnowanym życiem i pragnienie miłości. Bo do szczęścia w gruncie rzeczy niewiele potrzeba. I nie jest to wcale zawodowy sukces, lecz po prostu trochę ciepła, serdeczności, żywej troski i uczucia - które można na równi brać i dawać.
Farsa stopniowo zmienia się w dramat, refleksja coraz części gasi śmiech na widowni, zabawa ustępuje miejsca wzruszeniu.
"Gąska" to kapitalny materiał aktorski i od aktorów zależy, czy poczujemy tę nieznośną gulę w gardle, czy teatr dotknie nas boleśnie. Nasi aktorzy grają koncertowo. Adam Ciołek (rozhisteryzowany Wasilij) i Mirosław Bednarek (spierniczały Fiodor) - to dwa wcielenia mężczyzn słabych.
"Gąska" to jednak przede wszystkim rzecz o kobietach, które muszą być silne i o swoje szczęście walczyć wszelkimi sposobami. Diana Arlety Los-Pławszewskiej z desperacją szuka bliskości, nawet za cenę rezygnacji z aktorstwa. Nonna Eweliny Łyszczek z pozoru jest naiwną gąską, w rzeczywistości to cwana sztuka, bezwzględna i wyrachowana ( bardzo przekonująca metamorfoza). Ałła Judyty Paradzińskiej (brawo, brawo i jeszcze raz brawo!) to baba-czołg, ale jej pewność siebie zbudowana jest na kruchych podstawach. Świetna robota.