Intymność

"Intymność" - reż. Iwona Kempa - Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie

Pewne wnioski po obejrzeniu "Intymności" nasuwają się od razu. Każda miłość kiedyś się kończy, jeśli nie zadba się o nią odpowiednio wcześnie i nie dopuści do całkowitego rozpadu związku. I nieważne, czy para jest poślubiona czy też obywa się bez urzędowego papierka. Chodzi o związek ludzi, trwający co najmniej kilka lat

Zarówno pary bezdzietne, jak i te obdarzone ukochanymi pociechami, mogą - i jak chce autor "Intymności", znanej też ze skandalizującego filmu Patrice"a Chereau, zostają z głęboką depresją i poczuciem krzywdy wyrządzonej przez partnera, który zdecydował się na ostateczne odejście. Nie ma nic do rzeczy fakt, że życie potem, bez dzieci i dotychczas bezpiecznego domu, wydaje się prawie niemożliwe. Jak pokazali te damsko-męskie problemy aktorzy krakowskiego Teatru im, Juliusza Słowackiego? Momentami brawurowo, momentami jakby od niechcenia, ale zapewne o to chodziło. O tę bolesną, męczącą zwyczajność małżeńską i brak porozumienia między partnerami. Na scenie widzimy trzech mężczyzn z nieudanym życiem uczuciowym i dwie kobiety, z których jedna to zrezygnowana, choć bardzo atrakcyjna matka dwójki dzieci, a druga - psychoterapeutka. Susan podczas jednej ze scen obnaża się do polowy, pokazując widzom swoje zgrabne ciało i ładną koronkową bieliznę. Czy było to potrzebne? Niekoniecznie, za to estetyczne.

Nieco inny problem porusza "Kompleks Portnoya" w wykonaniu Teatru Konsekwentnego z Warszawy. Bardzo atrakcyjne przedstawienie, z piękną żydowską muzyką i staranną scenografią, w której porcelanowy sedes odgrywa znaczącą rolę. Wynurzenia Aleksandra Portnoya odbywają się w czymś w rodzaju klatki z przezroczystymi drzwiami, prowadzącymi do poszczególnych pomieszczeń żydowskiego, mieszczańskiego domu. Są nadopiekuńczy rodzice, którzy chcą pełnić całkowitą kontrolę nad życiem dorastającego, a potem już dorosłego syna, zahukana siostra, no i bohater. Aleksander to na pozór pewny siebie, zbuntowany przeciw rodzicielskiej władzy i narzucanym społecznym oraz religijnym normom bohater. Człowiek pełen kompleksów, który oskarża świat wokół siebie o swoje niepowodzenia i kompleksy. 

Wszyscy aktorzy stworzyli znakomite, wyraziste kreacje, Są w sztuce świetne sceny - jak choćby matki wygłaszającej długa mowę po włosku, czy siostry, która wciela się także w role kolejnych narzeczonych Portnoya. Kończy na dość wulgarnej, uczuciowej tancerce, która za wszelką cenę chce wyjść za mąż za Aleksandra - prawnika, zastępcy komisarza w magistracie nowojorskim. Czy jej się udaje? Jak sądzicie? 

W tym spektaklu - podobnie jak w "Intymności" - nie brakowało wulgaryzmów. Widownia reagowała na nie śmiechem. Podobnie potraktowała wyznania Portnoya o masturbacji i jej markowany pokaz na scenie. 

Dziś - dzień berliński. I zapewne całkiem inne doznania artystyczne.

Ewa Koszur
Głos Szczeciński
15 kwietnia 2011

Książka tygodnia

Wybór opowiadań
Świat Książki
Edgar Allan Poe

Trailer tygodnia

Zielona granica
Agnieszka Holland
Po przeprowadzce na Podlasie psycholo...