Jak doprowadzić publiczność do euforii?

"Proszę Państwa, Wyspiański umiera" – aut. i reż. Agata Duda-Gracz – Teatr im. J. Słowackiego w Krakowie

Już wiecie, o co chodzi w „Wyzwoleniu"? To pytanie, które padło podczas spektaklu „Proszę państwa, Wyspiański umiera" w śnieżny wieczór w Teatrze Słowackim w Krakowie. Stosownie do recenzji, nie jest moją rolą dyskutowanie nad podniesionym tematem, ale ocenianie go. To właśnie z tych ocen śmieje się reżyserka Agata Duda – Gracz, a wraz z nią kilkakrotnie cała sala podczas spektaklu.

Dzięki konwencji „teatru w teatrze", czym też nawiązuje reżyserka do „Wyzwolenia", każdy z nas staje się aktorem dalszego planu, który zdaje się uczestniczy w próbie aktorów przed oficjalnym spektaklem. Zdaje się jakbyśmy znaleźli się w głowie artysty (a w zasadzie w głowosercu) i starali się ocenić i rozliczyć go z jego życia. Jednocześnie zapominamy, że artystę powinno cenić się za wkład w działalność artystyczną w ogóle, z jednoczesnym przyjęciem postawy krytycznej, czyli nadal oceniającej.

Paradoksalnie, tylko wtedy jesteśmy w stanie racjonalnie stworzyć obraz artysty i jego dzieł, bez zbędnego masturbowania się do jego osoby i traktowania go jako Chrystusa Narodu. Uważam, że każdy z nas ma w sobie, o ile nim nie jest, „krytyka z Gliwic", z którego postaci śmieje się reżyserka. Tego, który „nie wie, ale się wypowie". Wszak na czymś musiała bazować legenda o Stańczyku i bolących go zębach. Kraków jako miasto intelektualistów, artystów, lekarzy i prawników nie jest miejscem, gdzie osoby postronne mogą się bezboleśnie wypowiedzieć (czego przykładem jest grająca żonę Wyspiańskiego, Teodora Pytko, która zostaje zdegradowana przez Joannę Stankiewiczową do miana prostytutki).

Jednocześnie prawo do wyrażania swojego zdania i opinii przysługuje jedynie śmietance towarzyskiej, która niejednokrotnie nadinterpretuje Wyspiańskiego, stawiając go w pozycji „Chrystusa Narodu", co też można zobaczyć na przykładzie „Piety" przywołanej w spektaklu. Oprócz słynnej „Piety" pojawiają się również inni artyści mający wpływ na artystę i jego twórczość. Jest Malczewski, Matejko, Rembrandt, Wit Stwosz...

Zaryzykowałabym stwierdzeniem, że „Proszę Państwa, Wyspiański umiera" to premiera roku, ale mamy dopiero styczeń. Nie przesadzę, jeśli powiem, że byłam pod wrażeniem, gdy zobaczyłam Maję Kleszcz w roli muzy i usłyszałam jej (naprawdę, powiadam Wam), boski głos! Na scenie, która zlała się z publicznością, przeżywaliśmy renesans. Postaci z obrazów ożyły, aktorzy wmieszali się w tłum, powodując zatarcie się granic. Umarli powstali, aby przeżyć z nami ostatnie godziny artysty. Czułam się, jakbym patrzyła na żywy fragment fresku Michała Anioła w Kaplicy Sykstyńskiej. Tyle że zamiast Charona, mamy matkę artysty, a sędzią jest Jan Matejko („Stasiu, ale sklepienie musisz poprawić").

Na uwagę zasługuje przede wszystkim gra świateł, która trafnie wyeksponowała ekspresję postaci. Należy również podkreślić grę aktorską, która była bez wyjątku dopracowana i (odnoszę wrażenie) spełniła oczekiwania publiczności, co widać było po licznych salwach śmiechu i owacjach na stojąco.

Zastanawiam się jednak, czy publiczność czuje się spełniona teatralnie jedynie, gdy aktor pokaże na scenie jedną ze swoich części ciała i siarczyście przeklnie? Nie chodzi mi tu o infantylny purytanizm, a raczej sposób dotarcia do publiczności. Niemniej, spektakl „Proszę Państwa, Wyspiański umiera" jest przykładem tego, że Agata Duda – Gracz jest wybitnym reżyserem, który w teatrze trafnie przybliża syntezę sztuk artystycznych i robi to z klasą.

Jagoda Wójcicka
Dziennik Teatralny Kraków
22 stycznia 2024
Portrety
Agata Duda-Gracz

Książka tygodnia

Zdaniem lęku
Instytut Mikołowski im. Rafała Wojaczka
Piotr Zaczkowski

Trailer tygodnia