Jesteśmy teraz w pracy czy mamy przerwę?
„Za dużo wszystkiego" – reż. Michał Buszewicz – TR Warszawa – 28.06.2024 – PREMIERAPraca nas definiuje. Nadaje sens działaniom. To miernik wartości. Stopniowo zrastasz się z trybami maszyny, często zwanej organizacją, tracąc kontakt z... życiem. I z człowieka przepoczwarzasz się w pracownika.
„Za dużo wszystkiego" to opowieść Michała Buszewicza, w której idea work-life balance jest tak nieosiągalna, że już ledwo majaczy na najodleglejszym planie marzeń. Znaczenie ma wyłącznie to, co robimy w pracy. Im bardziej jesteśmy zajęci, tym większa nasza wartość. Wygrywa ten, kto pracuje dłużej, kto jest bardziej zmęczony, kto więcej poświęcił dla pracy. Toteż bierzemy na siebie kolejne zadania, wpisujemy więcej i więcej na naszą to-do list, podnosimy poprzeczkę, stawiamy czoła presji czasu, a wszystko to, by zostać docenionym, uznanym za niezastąpionego. Dla prestiżu, awansu, podwyżki.
W skrytości marzymy o braku nadgodzin i czasie wolnym od pracy, jednak marzenie to jest prawie zepchnięte do podświadomości. Bo nawet jeśli przepracowanie i uzależnienie od pracy stopniowo czynią nas zombie, wspomagającymi się lekami na zaburzenia snu, to decyzji o odejściu z pracy nie jesteśmy w stanie podjąć, nie potrafiąc już funkcjonować w innym kadrze.
I nie ma znaczenia, czy mamy rodzinę. Wszak założenie rodziny nie jest priorytetem, nie wchodzi w zakres to-do list. A jeśli mamy rodzinę, to brak dla niej czasu. Rodzina wręcz przeszkadza, wykradając chwile, które moglibyśmy i, o zgrozo, chcemy poświęcić na pracę oraz odciągając nasze myśli i uwagę od prawdziwie ważnych zadań.
Granica między pracą a wolnym czasem zaciera się. Skoro na przysłowiowe piwo idziemy ze współpracownikami, razem z nimi wyjeżdżamy i nawiązujemy romanse, to tak naprawdę jesteśmy wtedy w pracy czy mamy przerwę? A jeśli kogoś lubimy, to chętnie mu pomożemy... w pracy.
Zatem jak odpowiesz na pytanie: „Co robisz w życiu?"? Czy w pierwszej kolejności opowiesz o zakresie obowiązków na danym stanowisku w firmie, w której jesteś zatrudniony? Czy może o czymś niezwiązanym z pracą? A jak odpowiesz, jeśli nie pracujesz zawodowo?
Michał Buszewicz niejednokrotnie reżyserował już sztuki oparte na własnym scenariuszu, takie jak „Kwestia techniki" (2015), „Książka telefoniczna" (2016), „Kibice" (2017), „Orfi" (2021) czy „Autobiografia na wszelki wypadek" (2021). „Za dużo wszystkiego" to kolejny obraz jego autorstwa. Sztuka ma ciekawą konstrukcję – jest podzielona na dwie części o całkowicie innej konwencji. W pierwszej części, komicznej, aktorzy, przy niewygaszonych światłach, zwracają się do publiczności jako aktorzy na scenie, jakby jeszcze spektakl się nie rozpoczął. Następnie przechodzą do właściwej opowieści, wcielając się w role ludzi pracy, których groteskowy obraz publiczność momentami odreagowuje śmiechem. Nastrój opowieści podkreślany jest przez kolory i światła (reżyseria światła: Klaudyna Schubert).
Na uwagę zasługuje zaangażowanie w grę na scenie każdego, bez wyjątku, członka obsady (Karolina Bednarek, Dobromir Dymecki, Mateusz Górski, Natalia Kalita, Rafał Maćkowiak). Każdy w inny, charakterystyczny dla siebie sposób, prezentuje paletę głosów, mimiki, gestów i ruchu scenicznego (choreografia: Katarzyna Sikora). Adam Woronowicz, jako deadline motywujący do działania z ekranu (wideo: Michał Dobrucki), pomimo braku fizycznej obecności na scenie, przyciąga uwagę publiczności jako ogniwo obsady.
Scenografia jest symboliczna i nie wskazuje jasno na konkretny kadr, który mógłby być zarówno biurowcem jak i fabryką czy fragmentem placu budowy, a patchworkowe kostiumy nie sugerują żadnej profesji, co pozwala myśleć, że postacie mogą uosabiać jednego z nas (scenografia i kostiumy: Doris Nawrot).
__
Spektakl kończy sezon teatralny 2023/24 TR Warszawa.