Kobieta, mężczyzna i beczka

„Łyżka dziegciu w beczce miodu" - reż. Urszula Lewartowicz - Teatr Stary w Lublinie

Przytłaczający pęd wielkiego miasta z staropolskimi pieśniami, potrzeba miłości z obojętnością, miód z łyżką dziegciu.

Przytłaczający pęd wielkiego miasta z staropolskimi pieśniami, potrzeba miłości z obojętnością, miód z łyżką dziegciu.

Spektakl „Łyżka dziegciu w beczce miodu" to nagrodzony Stypendium Prezydenta Miasta projekt Urszuli Lewartowicz wystawiany na deskach Teatru Starego w Lublinie. Reżyserka na co dzień wykłada w Katedrze Pedagogiki Kultury na lubelskim Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej, jest również autorką licznych książek dla dzieci, tekstów satyrycznych oraz laureatką konkursów poetyckich i dramaturgicznych.

O swoim dziele opowiada jako o nowej surowej formie, która w wyniku pęknięcia daje dojść do głosu temu, co prawdziwe i pierwotne. Chce uwydatnić regularny rytm współczesnego życia i zakłócić jego przebieg tradycyjnymi pieśniami. Tragikomedia w reżyserii Lewartowicz to historia rysująca szarą rzeczywistość i wyścig szczurów. Praca w korporacji, lunch'e, brunch'e, meeting'i i deadline'y – wszystko w tej samej kolejności, powtarzane rutynowo każdego dnia.

Ta rutyna jest jednocześnie początkiem i zapowiedzią całego do spektaklu. Na scenie widać dwójkę ludzi, kobietę i mężczyznę, ubranych elegancko, stojących po dwóch stronach monumentalnej, drewnianej beczki. Skromna scenografia i kostiumy (Arkadiusz Sławek) są tłem i mają nie przeszkadzać wydarzeniom na scenie. Tak też się dzieje, wyrwana z kontekstu pobijana beczka przestaje po chwili przyciągać wzrok. Skoordynowane, mechanicznie wyuczone ruchy pracowników–aktorów wciągają publiczność w rytmiczny trans. Dłużą się, to gubią sens, to zyskują, dają czas by utożsamić się i odnaleźć cechy wspólne z aktorami.

Z monotonnymi sekwencjami reżyserka zdecydowała się zestawić powolne, kojąco-usypiające pieśni, które przełamują charakter widowiska, nie zmieniając jednak jego tempa. To właśnie tempo jest trzecim aktorem tej sztuki. Jej monotonność i powtarzalność sprawiają, że czas na sali się dłuży, pomimo stosunkowo krótkiej długości samego przedstawienia. Jeżeli Lewarowicz chciała, by widzowie zatopili się w korporacyjnej rzeczywistości, odniosła sukces. Po kilku powtórzeniach tych samych kwestii, gestów, min publiczność czuła znużenie, rodzaj niechęci. Niestety ceną tak realistycznie oddanego doświadczenia była utrata skupienia, bo pomimo wiernego oddwzorowania uczuć towarzyszących pracownikom, w pewnym momencie trudno było nie błądzić wzrokiem po sali w oczekiwaniu na kolejną scenę.

Widowiskiem na długo zapadającą w pamięci, był śpiew w beczce w wykonaniu Gabrieli Jaskuły. Pojedynczy promień światła skierowany na aktorkę, soczysta czerwień koszuli, przejmująca pieśń, wzruszały i zapierały dech w piersiach. W przypadku minimalistycznej scenografii i punktowego oświetlenia widzowie mogli skupić całą swoją uwagę na bohaterach i ich grze. Zarówno Gabriela Jaskuła, jak i Piotr Bublewicz wykorzystali ten potencjał, krystalizując swoje role w ruchach, gestach i spojrzeniach, same słowa traktując po macoszemu.

Odważny spektakl łamiący oczywistą formę, przykuwa uwagę publiczności i balansuje na krawędzi jej utraty. Warty zobaczenia i ocenienia, poszukania wspólnych cech z bohaterami i zastanowienia się nad dodaniem łyżki dziegciu do własnego miodu.

Nikola Kardasz
Dziennik Teatralny Lublin
20 lutego 2023

Książka tygodnia

Małe cnoty
Wydawnictwo Filtry w Warszawie
Natalia Ginzburg

Trailer tygodnia