Koniecznie poznajcie Małego!
"Mały ma dziewczynę" - reż. Agata Dyczko - Letni Przegląd Teatru Ochoty w WarszawieDo udanie debiutujących w Warszawie w tym sezonie młodych reżyserek teatralnych (Anika Idczak, Barbara Wiśniewska) należy na pewno zaliczyć również Agatę Dyczko, której spektakl przygotowany w Teatrze Soho zakończył Letni Przegląd Teatru Ochoty 2015.
"Mały ma dziewczynę" to przedstawienie bez wątpienia zasługujące na uwagę, nietuzinkowe, pokazujące ogromną wrażliwość artystki na drugiego człowieka, ale i gorące od emocji nie tylko dlatego, że tak często mówi się w nim o Brazylii, kraju żywiołowych i pełnych temperamentu rytmów. Młoda reżyserka już dzisiaj otrzymuje kolejne propozycje pracy, a jej warszawski debiut obejrzeli najpierw widzowie Pierwszego Kontaktu w Toruniu, w listopadzie zaś obejrzy Forum Młodej Reżyserii w Krakowie.
Spektakl "Mały ma dziewczynę" powstał z inspiracji filmem "Lars and the Real Girl", a jego scenariusz Agata Dyczko pisała wraz z Tomaszem Walesiakiem, z którym współpracuje nieprzerwanie od trzech lat. Można zatem mówić, zważywszy na fakt, że Walesiak jest również autorem scenografii i świateł, o projekcie zdecydowanie autorskim, który wyraźnie określa skalę eksploracji młodych twórców, próbujących poszukiwać nowego języka teatralnego, wynikającego z pełnej świadomości tematu i formy, które zostają przez nich użyte w sposób daleko wychodzący poza proste opowiedzenie linearnej historii o autystycznym chłopaku, szukającym swojego miejsca w otaczającej rzeczywistości. W świecie tyleż realnym, co będącym wyrazem jego nieokiełznanej wrażliwości i wyobraźni.
Do roli zagubionego i nieśmiałego Małego, wiodącego samotne życie obok brata i jego żony, zaangażowany został Paweł Peterman, niedawny absolwent krakowskiej PWST. Role postaci upośledzonych to zawsze zadanie niezwykle trudne, mogące budzić irytację, bo wymagające znalezienia takich środków wyrazu, które nie będą tylko zewnętrznym odzwierciedleniem stanu chorobowego, ale oddadzą całą skomplikowaną materię sfery emocjonalno-uczuciowej. I trzeba powiedzieć, że Petermanowi całą tę złożoność scenicznej postaci udało się pokazać szalenie autentycznie, sugestywnie i prawdziwie. I to zarówno w sekwencjach na poły dziecinnego, na poły złośliwego przekomarzania się z bratem, bratową czy sąsiadką, jak i w tych kiedy z powagą opowiada o znalezieniu towarzyszki życia - wyimaginowanej Dulcynei, która okazuje się być gumową lalką, manekinem, w którym Mały zakochuje się niemal do szaleństwa, wobec którego potrafi być życzliwy, ciepły i jawi się jako człowiek nie sprawiający żadnych problemów. Bianka, bo tak ma na imię lalka, to kolejny etap w podróży Małego przez świat zdeterminowany przez pojawiające się w nim lęki i obawy, które zawsze go nurtowały, choć starał się je głęboko chować w swojej podświadomości. Dyczko umiejętnie pokazuje rzeczywistość niedojrzałego bohatera i jego najbliższych, która znaczona jest nie tylko inteligentnie wprowadzanymi elementami komediowymi, niekiedy też bardziej brutalnymi, ale również swego rodzaju sztafażem romantyczno-sentymentalnym, pozbawionym jednak ckliwości czy chęci wywołania najprostszych odruchów współczucia. Mały znakomicie pokazuje swoje szczere uczucie do lalki, zwłaszcza kiedy prosi brata, aby mogła zamieszkać w byłym pokoju ich matki. Jest wtedy niczym Józef K. w "Wiośnie" Schulza, platonicznie zakochany w Biance, codziennie przechodzącej aleją parkową ze swoją guwernantką.
Dyczko z Walesiakiem opowiadają na scenie historię, która o potrzebie bliskości i posiadania czegoś tylko i wyłącznie dla siebie mówi językiem łamiącym schematy, stereotypy i najczęściej pojawiające się w tego typu przypowieściach banały czy naiwności. Wiele jest w tym przedstawieniu scen zaskakujących i jakby wydłużonych ponad miarę, ale mają one spory powiew świeżości i pozwalają na wnikliwe wejście w rzeczywistość tytułowego bohatera, który uświadamia nam, że warto niekiedy dać drugiemu człowiekowi przyzwolenie na istnienie "poza nawiasem", zwłaszcza kiedy sam tego potrzebuje i nie krzywdzi przy tym innych.