Krakowskie dziady, czyli Wesele w Teatrze STU

"Wesele" - aut. Stanisław Wyspiański - reż. Krzysztof Jasiński - Krakowski Teatr Scena STU

Koniec października, zaczyna się listopad, z nim polska noc polarna. Wyspiański pisał; listopad to „niebezpieczna dla Polaków pora". Kiedy więc w Teatrze Narodowym w Warszawie odprawiane są z tego powodu Dziady, w Krakowie ogłoszono na 29 października premierę Wesela. Każdemu jego rewolucja – chciałoby się napisać.

Jest to wystawienie o tyle szczególne, że reżyser - Krzysztof Jasiński wystawiał je w przeszłości dwukrotnie; w Teatrze Polskim w Warszawie, oraz, poprzednio, w Teatrze STU. Jednak, jak twierdzi reżyser, wojna w Ukrainie zmieniła wszystko. Odmieniła rzeczywistość realną i symboliczną tak bardzo, że rzeczywistość ta domagać się zaczęła nowego wystawienia starego Wesela. Wesela, sztuki ponadczasowej, której pierwszy dialog niezależnie od czasów referuje aktualną politykę zagraniczną, a całość bezbłędnie podsumowuje aktualną sytuację w kraju – tak samo w 1901 roku prapremiery, jak i w 2022.

Podobno po pokazie Wesela w reżyserii Wajdy, w Hollywood któryś z zachwyconych amerykańskich krytyków zadał mu znamienne pytanie; "Kto Panu to napisał?". Dla porządku chciałabym więc zaznaczyć, że autorem tego wiecznie aktualnego dramatu jest Stanisław Wyspiański, a zostały weń wplecione ludowe piosenki góralskie. Reżyserią, jak pisałam, zajął się Krzysztof Jasiński.

Dekoracje stworzył Maciej Rybicki – i Jan Matejko, bo zachwycająca, nadzwyczaj skromna dekoracja to stół stojący na środku, butelka wódki, dwa krzesła stojące w kątach sceny i ogromne drzwi wychodzące do ogrodu szumiącego deszczem, oraz wiszące nad tym wszystkim obrazy Matejki, jak punkty odniesienia, i punkty ciężkości, ciążące bohaterom nad głowami. Za kostiumy odpowiedzialna jest Anna Czyż, zabierając nas w świat Młodej Polski, i kilkoma sukienkami pokazując jak na scenie spotykają się ze sobą dwie rzeczywistości społeczne i estetyczne. Miesza ze sobą światy i czasy również muzyka wykorzystana w spektaklu. Usłyszymy w nim bowiem zarówno pieśni Wyspiańskiego zaśpiewane do muzyki Grechuty, stare góralskie przyśpiewki i disco polo. Twórcy odpowiedzialni za tę szaloną mieszankę to Piotr Grząślewicz, Marcin Hilarowicz, Jan Kanty Pawluśkiewicz, Zbigniew Wodecki, Marek Grechuta, duet Cleo i Donatan, oraz zespoły Top One i Shazza.

Wspaniały ów spektakl niesiony był na barkach aktorów, opowiadający nam napisane sto lat temu dialogi w zadziwiająco współczesny sposób. Ilość postaci odwiedzających wesele została w pewnym stopniu okrojona, przede wszystkim o duchy które przemawiają do postaci z ich własnych głów, czy może z wiszących nad sceną obrazów. I tak na scenie zostali tylko ludzie pewni swojej realności, ale nie pewni tego co i dlaczego podpowiada im ich głowa, rozdarta między romantyzmem, patriotyzmem, modernizmem i zdrowym rozsądkiem. Robert Ciszewski zagrał pana młodego, Sylwia Zelek – Golonka – pannę młodą, Beata Rybotycka Gospodynię, Robert Koszucki – Gospodarza, Grzegorz Mielczarek - dziennikarza, Dominik Mironiuk – poete, Monika Cieciora – Marynę, Kamila Baestry – Rachelę, Andrzej Róg - Żyda, Marcin Zacharzewski – Czepca, a Kamil Olczyk - Jaśka.

Aktorzy, w większości grający powierzone im role wspaniale, zostali w swoim odczytaniu Wesela pokierowani przez reżysera, który już, jak się zdaje, przegryzł się tym dramatem, tak że zna i rozumie go od podszewki. I tak właśnie dzięki temu może nam ów tekst opowiedzieć. Widać to w tym jak toczy się rozmowa kolejnych aktorów, niczym szopka krakowska nie zatrzymując się ani na chwilę, nie pozwalając zaczerpnąć oddechu, nie wypuszczając widza ani na chwilę ze świata wielkiej imprezy dwóch środowisk tak różnych, a nagle tak sobie bliskich. Od początku wpadamy w ten świat, po mistycznym wręcz powitaniu gospodarza, zabrani prosto w podkrakowski tygiel, który rozpozna każdy kto pod koniec lutego pił wódkę śpiewając Hej sokoły i przez chwilę czuł się bardziej ukraiński od Zelenskiego – albo też może po prostu każdy kto był w piątek wieczór w Polsce.

Jak pisałam aktorów przybywających na scenę jako Duchy w Weselu nie ma. Zamiast tego pojawiają się one jako głosy z offu czy też po prostu z cienia sceny podszeptywane przez współbiesiadników, chwilowo wcielających się w mary prześladujące śmiertelników, wśród których wyróżnia się prawdziwy głos z zaświatów - Jerzy Trela w roli Chochoła.

Jednak co jest najważniejsze w tym wystawieniu Wesela, to żywi. Ich próby działania i ich bezsilność. Poszukiwanie porozumienia z innym podszyte wzajemną wrogością i pogardą, podszytą dawnymi żalami. Sceny obyczajowe są naprawdę wspaniale grane. W niedzielę 31 listopada 2022 roku widziałam w Teatrze STU najpiękniejszą rozmowę Panny Młodej z Poetą o Polsce, jaką mogę sobie wyobrazić. Bo też obie te role zostały fenomenalnie odegrane. Wspaniały był też Pan Młody, i Gospodarz, i Dziennikarz, Czepiec i Jasiek, absolutnie wzruszająca była rozmowa Panny Młodej z Gospodynią w wykonaniu Beaty Rybotyckiej i Sylwii Zenek – Golonki, a Monika Cieciora tak zagrała Marynę, że po raz pierwszy postać wydała mi się sympatyczna, w niczym nie odejmując jej złośliwego charakteru. Od znakomitej i spójnej całości odstawała tylko, zaprezentowana przez Kamilę Baestry, Rachela, co bardzo smutne, biorąc pod uwagę jak ważna jest to postać. Odziana w ewidentnie sztuczną, rudą perukę, tak, jakby Żydówka musiała być ruda. Co gorsza jej gra zdaje się być równie sztuczna, nawet w scenie ze wspaniałym Poetą.

Nie zmienia to faktu, że cały spektakl zagrany i poprowadzony jest zachwycająco, z wielkim wyczuciem słowa i współczesnej, upolitycznionej, na to słowo wrażliwości. Komizm miesza się z tragizmem, teraźniejszość z przeszłością, a wola działania z obezwładniającą wódką i obezwładniającym, modernistycznym - chciałoby się powiedzieć XXI wiecznym, postmodernistycznym – cynizmem. Bo Wesele nie chce tracić na aktualności, "Wyspiański to był jakby wieszcz" jak pisała Osiecka, zmieniający się świat tylko dodaje, a nie odejmuje mu znaczeń, a Wernyhora przybywający z Kresów z przymierzem, oznacza coś zupełnie innego, niż znaczył jeszcze rok temu.

Nie będę Państwu zdradzała zakończenia, bo chociaż można upierać się, że od stu lat jest ono takie samo można też łaskawiej spojrzeć na nasze zmęczone, pomieszane społeczeństwo i za każdym razem nie być pewnym jak to będzie z tym rogiem.

Nela Bocheńska
Dziennik Teatralny Warszawa
4 listopada 2022

Książka tygodnia

Zdaniem lęku
Instytut Mikołowski im. Rafała Wojaczka
Piotr Zaczkowski

Trailer tygodnia