Makabreska w lalkach
"Czy pan istnieje, Mr Johnes?" - reż. Krzysztof Rau - Białostocki Teatr Lalek"Czy Pan istnieje. Mr Johnes?" z repertuaru Białostockiego Teatr Lalek to jeden z najlepszych spektakli wystawionych w naszym mieście w 2014 roku.
Najnowsza sztuka w reżyserii Krzysztofa Raua jest nieco surrealistyczna, komiczna, aktualna, zatrważająca. Ta realizacja to jedno z najważniejszych wydarzeń 2014 roku na białostockich scenach. Bo nie tylko wirtuozersko zagrana i przemyślana pod kątem scenograficznym, ale także zadająca ważne pytania o to, co kształtuje naszą tożsamość i granice ingerencji medycyny w nasze ciało.
Znany rajdowiec Ryszard Johnes w trakcie swoich brawurowych wyścigów ulega wypadkom. W miejsce utraconych kończyn i organów doktor Burton z firmy Cybernetix Company wszczepia mu nowe - nierzadko pochodzące od ofiar jego wypadków. Sprawa komplikuje się, gdy Johnes "odziedzicza" od swoich dawców - kobiety i psa - ich osobowość. Pod względem prawnym problem się zapętla, gdy po kolejnym z wypadków przejmuje organy brata Tomasza, który był jego pilotem. Znany rajdowiec nie ma pieniędzy na zapłatę rachunków, a firma Cybernetix domaga się "praw własności do samozwańczego zespołu protez podającego się za Mr Johnesa".
Mecenas (ciekawy Wiesław Czołpiński) Johnesa dostaje bezprecedensową sprawę. Najpierw dowiaduje się, że nie wiadomo czyjego klient istnieje naprawdę. Następnie dochodzi do wniosku, że pod względem prawnym Ryszard Johnes częściowo jest ojcem swoich dotychczasowych bratanków i mężem swojej bratowej. Absurd? Takie rozważania początkowo nawet śmieszą. Ale początkowa farsa zamienia się w upiorną makabreskę.
W finałowej scenie na sali sądowej, którą bacznie obserwuje czujne oko sądu z jednej strony mamy bezwzględnego prezesa (Krzysztof Bitdorf) i prawnika Cybenetboi (Błażej Piotrowski), z drugiej - poskładanego z różnych części Ryszarda Johnesa, który po szeregu operacji zdaje się być bardziej ludzki niż na początku. Wcześniej sprawny fizycznie, ale bezrefleksyjny, żądny sławy i trofeów zmienił się co prawda w strzępek człowieka, ale za to bardziej emocjonalnego.
Obserwowanie tej metamorfozy to niezwykłe doznanie. Brawurowo w tę rolę wcielił się Michał Jarmoszuk. Poskładane z rożnych części ciało, zwielokrotniona psychika, wielogatunkowość i wielopłciowość jego bohatera to nieprawdopodobnie sprawna kreacja. Jednoczesna koordynacja ruchowa i dźwiękowa to niecodzienne widowisko.