Marionetki na karuzeli
"Lalka" - aut. Bolesław Prus - reż. Jerzy Jan Połoński - Teatr im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie27 lutego 2010 r. w Gdyni na deskach Teatru Muzycznego im. Danuty Baduszkowej odbyła się premiera musicalu „Lalka" na podstawie powieści Bolesława Prusa. Już pierwsze zapowiedzi przeniesienia tego dzieła na scenę, w dodatku w wersji muzycznej, budziły zainteresowanie, ale i dyskusje, czy uda się adaptację sceniczną uczynić interesującą dla współczesnego widza.
Obawy były chyba zupełnie zbędne, bo za przełożenie tekstu na język teatru zabrał się Wojciech Kościelniak (autor libretta i reżyser), który do współpracy zaprosił Piotra Dziubka (muzyka) i Rafała Dziwisza (teksty piosenek). Spektakl odniósł sukces i od prawie 15 lat jest grany na gdyńskiej scenie, wypełniając widownię wielbicielami oglądającymi ten musical po kilkanaście razy. Nic więc dziwnego, że informacja o premierze tej samej adaptacji „Lalki" w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie reżyserowanej przez Jerzego Jana Połońskiego zelektryzowała miłośników tego przedstawienia. Bo co można zmienić w spektaklu właściwie idealnym? Otóż można wiele, a efekt nadal jest fantastyczny! Choć trudno się uwolnić od porównywania obu wersji.
Historia Stanisława Wokulskiego, kupca bławatnego, choć o szlacheckim pochodzeniu, który dorobił się fortuny na wojnie rosyjsko-tureckiej i jego miłości do pięknej arystokratki Izabeli Łęckiej jest znana chyba każdemu za sprawą obecności powieści Bolesława Prusa na liście szkolnych lektur obowiązkowych. Libretto Wojciecha Kościelniaka jest wierne treści książki, choć oczywiście autor musiał dokonać skrótów – m.in. usunął postać Heleny Stawskiej i wszystkich mieszkańców kamienicy Łęckich, ograniczył opowieści Rzeckiego z „Pamiętników starego subiekta", zrezygnował z wielu postaci takich jak Ochocki czy Węgiełek. W Rzeszowie ten scenariusz został jeszcze bardziej skrócony, znów bez szkody dla wierności powieści, zrezygnowano z przedstawienia historii Ignacego Rzeckiego, usunięto scenę z paryskiego hotelu, kiedy goście proponują Wokulskiemu mniej lub bardziej uczciwe interesy, nie ma fryzjera, ani Rossiego. Jednak mimo tych zmian nawet osoba, która nigdy nie słyszała o powieści Prusa i jej bohaterach, nie ma żadnego problemu ze zrozumieniem fabuły, która jest jasna i spójna.
A teraz zanurzmy się w imaginarium stworzonym przez reżysera Jerzego Jana Połońskiego na rzeszowskiej scenie. Spektakl rozpoczyna Rzecki, który jednocześnie jest Mistrzem Ceremonii (Marek Kępiński). Stary subiekt z powieści Prusa aranżował wystawę sklepu na Krakowskim Przedmieściu ustawiając w witrynie mechaniczne zabawki, lalki, marionetki, a nawet „karuzel". I oto niczym na karuzeli pojawia się przed nami na scenie grupa postaci, ustawionych niczym kukiełki w sklepowym oknie, o których postawie i położeniu decyduje ręka Mistrza Ceremonii. A gdy zakręci korbką srebrnego młynka, nakręcony mechanizm rusza... Scenografia Marcina Chlandy opiera się właśnie na scenie obrotowej otoczonej słupkami, a między częścią z nich rozciągnięte są białe tiulowe firanki, co służy szybkiej zmianie przestrzeni. Stanowi jednocześnie wizualne nawiązanie do karuzeli, wykorzystane między innymi w rewelacyjnie zbudowanej scenie przejażdżki Wokulskiego z panią Wąsowską.
Z koncepcją karuzeli z wesołego miasteczka współgrają kostiumy zaprojektowane przez Katarzynę Sobolewską nawiązujące do stylistyki cyrku, commedii dell'arte, a także „Alicji z Krainy Czarów". Stanisław Wokulski (Robert Żurek) w szarym, urzędniczym garniturze w otoczeniu tych nieprawdopodobnych postaci chwilami przypomina Alicję, która wpadła do króliczej nory i znalazła się w świecie, którego poznać i zrozumieć nie jest w stanie i choć wejście było dobrowolne, a nawet przez bohatera pożądane, to jednak nie czuje się tam komfortowo i pyta: „Po com tu wszedł?" Nawet kiedy zmienia garnitur na nieco bardziej wyszukany i elegancki, daleko mu do ekscentrycznego wyglądu Starskiego, co jeszcze bardziej podkreśla jego niedostosowanie do arystokratycznych standardów.
Zdecydowanie czuć różnicę między warsztatem aktorów dramatycznych i muzycznych, co nie oznacza, że któryś jest lepszy, są po prostu inne. Szczególnie w partiach wokalnych zwraca uwagę, że wykonania utworów bliższe są piosence aktorskiej, niż musicalowym popisom wokalnym, ale są fantastyczne! „Podziękowanie" w wykonaniu Kai Kozłowskiej-Żygadło oraz „Tango, nie" zaśpiewane przez Dagny Mikoś zachwycają sposobem interpretacji i nasyceniem utworu jakby zupełnie nową treścią. Brak muzyki na żywo powoduje, że spektakl jest jakby „cichszy", spokojniejszy, ale to pozwala lepiej usłyszeć głos aktora i zrozumieć w całości śpiewany tekst.
To zdecydowanie bardziej kameralny spektakl niż widowisko zaprezentowane na gdyńskiej scenie, ale choreografia Jarosława Stańka robi wrażenie. Ruch sceniczny jest ograniczony wielkością sceny i ilością artystów, ale bardzo emocjonalny. Szczególnie interesująco zaprezentował się zespół tancerzy towarzyszących Izabeli (Paulina Sobiś-Majchrzak) w czasie piosenek „Sen Izabeli" i „Drugi sen Izabeli", dzięki czemu zbudowane zostało poczucie lęku towarzyszącego bohaterce, ale i erotyczne napięcie.
Wielkim atutem tego spektaklu są aktorzy. Przede wszystkim para głównych bohaterów. Stanisław Wokulski zagrany przez Roberta Żurka nie sprawia wrażenia, że „to wariat i awanturnik", a raczej dobry i porządny człowiek, którego największym szaleństwem jest fakt, że się zakochał. Tego uczucia nie potrafi się wyrzec, ale też nie potrafi mu sprostać. Podejmowane przez niego działania – skupowanie weksli, wykupienie serwisu i sreber, wreszcie kupno kamienicy, dzięki czemu chce pomóc Łęckim, nie powodują wdzięczności, a panna Izabela czuje się osaczona i prześladowana.
Wokulski Roberta Żurka panuje nad swoimi emocjami, jest stonowany i tym bardziej poruszające są momenty, kiedy ujawnia swoje uczucia, tak jak w scenie pożegnania przed wyjazdem do Paryża, czy kiedy myśli o samobójstwie, no i oczywiście w piosence „Trzy kwadranse" i ostatniej scenie z Wysockim. To rola świetnie zbudowana – bardzo dobrze zagrana i zaśpiewana. Fantastyczną postać Izabeli Łęckiej stworzyła Paulina Sobiś-Majchrzak, która wygląda jak lalka z porcelanową głową dopiero uwolniona z eleganckiego tekturowego pudła z celofanową szybką. Dobrze zna swoją wartość. Jest dumna ze swojej urody i pozycji w świecie, unosi głowę wysoko i przyjmuje wyniosłe pozy, co jeszcze bardziej czyni ją podobną do przepięknej zabawki – chłodnej i zdystansowanej. Ożywia ją tylko obecność Starskiego, który pobudza jej zmysły i powoduje, że nawet porusza się inaczej. Co ciekawe, nie jest to postać, która budzi niechęć, jak jej powieściowy pierwowzór. Rozumiemy jej zachowanie i chyba nawet trochę rozumiemy Wokulskiego, że się w niej zakochał, szczególnie kiedy śpiewa „Las".
Warto zwrócić uwagę również na Mateusza Marczydło w roli Kazimierza Starskiego, amoralnego uwodziciela, który w sumie jest rozbrajający w swojej arogancji i przekonaniu o nieodpartym uroku. Dagny Mikoś jako Wdowa Wąsowska jest pełna temperamentu i niezależności, świadoma swojego czaru i władzy, jaką ma nad mężczyznami, a jej interpretacja „Tanga, nie" pozostaje na długo w pamięci.
Ciekawie prezentuje się na scenie Adam Mężyk grający Doktora Szumana, nieco szalonego lekarza jakże trafnie odpowiadającego na zasadnicze pytanie o przyczynę, że miłość czyni człowieka nieszczęśliwym. Kaja Kozłowska-Żygadło jako Maria zaskakuje brakiem uniżonej wdzięczności, a „korne podziękowanie" jest podszyte jakby pretensją, że Wokulski nie ograniczył się do uratowania jej z burdelu, ale stara się dalej kierować jej życiem. Aleksandra Ożóg w bardzo zabawny sposób wcieliła się jednocześnie aż w trzech gazeciarzy.
Nie ma wątpliwości, że spektakl „Lalka" w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie warto zobaczyć, bo to świetna adaptacja powieści z fantastyczną muzyką, a także bardzo dobra realizacja sceniczna. To zupełnie inne przedstawienie niż wersja z Teatru Muzycznego w Gdynia, ale tak samo zachwycające. Gratulacje dla wszystkich twórców!
__
"Lalka" na motywach powieści Bolesława Prusa. Libretto: Wojciech Kościelniak. Reżyseria: Jerzy Jan Połoński. Muzyka: Piotr Dziubek. Teksty piosenek: Rafał Dziwisz. Scenografia: Marcin Chlanda. Kostiumy: Katarzyna Sobolewska. Choreografia: Jarosław Staniek. Występują: Aniela Kowalska (Florentyna), Magdalena Kozikowska-Pieńko (Nauczycielka angielskiego), Kaja Kozłowska-Żygadło (Maria), Justyna Król (Pani Meliton), Mariola Łabno-Flaumenhaft (Hrabina Karolowa), Dagny Mikoś (Wdowa Wąsowska), Aleksandra Ożóg (Baronowa Krzeszowska, gazeciarze), Paulina Sobiś-Majchrzak (Izabela Łęcka), Robert Chodur (Tomasz Łęcki), Michał Chołka (Książę, subiekt Mraczewski), Sławomir Gaudyn (Profesor Geist), Jakub Gąsior (Józio), Józef Hamkało (Baron Krzeszowski, Suzin), Karol Kadłubiec (subiekt Lisiecki, Wysocki), Marek Kępiński (Mistrz Ceremonii, Ignacy Rzecki), Mateusz Marczydło (Kazimierz Starski), Adam Mężyk (Doktor Szuman), Mieczysław Napieraj (Stary Szlangbaum), Stanisław Twaróg (subiekt Klejn, Henryk Szlangbaum), Robert Żurek (Stanisław Wokulski). Duża Scena Teatru im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie, recenzowany pokaz: 5 października 2024, czas trwania: 3 godziny (jedna przerwa). Premiera: 23 marca 2024 r.