"Maskarada" oderwie nas od rzeczywistości

"Maskarada" - reż. Nikołaj Kolada - Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie

Aktorzy ubrani w zgrabnie skrojone, białe kostiumy. Minimalistyczna scenografia. Układy choreograficzne tworzące interesujące obrazy, oddające metafizyczny klimat spektaklu i wewnętrzne przeżycia głównych bohaterów dzieła. Muzyka: raz przejmująca i melancholijna, to znowu dynamiczna - prosto z klubu. To audiowizualne ramy, w które znany rosyjski twórca - Nikołaj Kolada, włożył swój najnowszy spektakl

Premiera "Maskarady" odbędzie się w najbliższą sobotę w krakowskim Teatrze im. Juliusza Słowackiego.

Bohaterowie dramatu, jak to często bywa w życiu, popadają w skrajne emocje. Kochają, zatracają się w namiętnościach, nienawidzą i są żądni zemsty. Nie dostrzegają rzeczywistego kolorytu świata, bo bardziej niż rozumowi zawierzają instynktom. Punktem wyjścia do opowiedzenia historii w "Maskaradzie" są informacje, które dość często docierają do nas z mediów - o tym, że mąż zamordował własną żonę z miłości.

Nie oczekujmy jednak, że inscenizacja rosyjskiego reżysera będzie pełna dosłownych odniesień.

Twórca podkreślił bowiem, że tworzy teatr osobny, specyficzny, wyjątkowy - kolorowy świat, który stoi w opozycji do szarej rzeczywistości. - W "Maskaradzie" opowiadamy historię przy pomocy pięknych obrazków, które tworzą aktorzy, ruch i muzyka - tłumaczył Kolada.

Rosyjski reżyser z uznaniem mówił o zaangażowaniu krakowskich aktorów Teatru im. J. Słowackiego w pracę nad "Maskaradą".

- Są bardzo podobni do rosyjskich aktorów, z którymi pracuję na co dzień. Przypominają mi małe dzieci. Są kapryśni, łatwo wpadają w złość, egoistyczni i uwielbiają być na scenie w centrum uwagi, chcą by to na nich było skierowane światło. Kochają żarliwie, ale też i zdradzają. Tacy właśnie są i za to ich uwielbiam. Wiem, co mówię. Sam jestem aktorem - żartował Nikołaj Kolada, który też jest aktorem.

Fakt, że rosyjski twórca łączy sztukę reżyserowania z wykonywaniem tego zawodu, pozwala mu wydobyć ze swojego zespołu to co najlepsze. - Swoją dyktaturę wprowadzam bardzo delikatnie. Wiem, jaką drogę trzeba obrać, aby doprowadzić aktora do tego, co chcę osiągnąć - podkreślał reżyser, przyznając, że pozwala aktorom także na improwizację.

- Z tego rodzi się wyjątkowy klimat radości. Dla mnie radość w teatrze jest najważniejsza - mówi rosyjski reżyser.

Dramat Michaiła Lermontowa, który reżyser wziął na warsztat, powstał w 1837 roku. Na deskach krakowskiego teatru zobaczymy go jednak w nowym przekładzie. - Agnieszka Lubomira Piotrowska nadała tekstowi specyficzny rytm, który doskonale sprawdza się dziś na scenie. Nie uwspółcześniała jednak Lermontowa na siłę. Duch XIX-wiecznego dramatopisarza jest wciąż obecny w tekście - mówił Kolada.

Reżyser wyraził nadzieję, że losy spektaklu będą pomyślne. - Planuję pokazać go na Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym "Kolyada Plays" w Jekaterynburgu - oświadczył twórca.

Do współpracy Nikołaja Kolady i krakowskiej sceny doszło za sprawą projektu "Teatr XXI wieku. East meets West - West meets East", który realizowany był przez Teatr im. J. Słowackiego.

- Dzięki międzynarodowym konferencjom, podczas których dyskutowaliśmy na temat kondycji europejskiego teatru, udało nam się nawiązać wspaniałe znajomości. Efektem projektu jest między innymi przyjaźń z Nikołajem Koladą - mówił Krzysztof Orzechowski, dyrektor Teatru im. J. Słowackiego.

Reżyser ma na swoim koncie wiele udanych realizacji. Jest uznany za jednego z najwybitniejszych współczesnych dramatopisarzy i reżyserów rosyjskich. W Polsce znamy takie sztuki Kolady, jak: "Merylin Mongoł" czy "Gąski".

Urszula Wolak
Polska Gazeta Krakowska
13 września 2013

Książka tygodnia

Wybór opowiadań
Świat Książki
Edgar Allan Poe

Trailer tygodnia

Zielona granica
Agnieszka Holland
Po przeprowadzce na Podlasie psycholo...