Matka - nienasycenie uczuć wciąż żywe w nas samych
"Matka" - reż. Jan Wawrzyniec Tuźnik - Teatr Klepisko w Lublinie - foto Krzysztof Kozłowski6 grudnia artyści Teatru Klepisko- Diana Grzeszek i Konrad Biel razem z reżyserem Janem Wawrzyńcem Tuźnikiem zaprosili w swoim spektaklu publiczność w świat nienasyconych uczuć, dwojga ludzi: matki i syna, których relacje trudne, zagmatwane są nie tak odległe od naszych relacji z naszymi rodzicami.
Spektakl utrzymany w duchu nadrealizmu twórczości Witkacego w konwencji czarno białej tak bliskiej dramaturgii jego twórczości postawił widzom podstawowe pytanie: kim byłbym, gdyby w moim życiu nie było już jej- tej jedynej Matki. Wciąż żywej w pamięci, momentami jakby zakonnicy klęczącej nad robótkami a innym razem demonicznej kobiety pragnącej nasycenia uczuć miłością.
Kim oni są, Matka i syn? Ona (Diana Grzeszek)- wciąż żywe wspomnienie, wyjęte ze starego zniszczonego albumu nie dające spokoju i odpowiedzi na pytanie: dlaczego mogłem ją zabić? On (Konrad Biel)- filozof, fotografik, chowający swój album matki, jak niezwykłą relikwie, w obłędnym odruchu mycia swojego ciała stara się zmyć z umysłu i ciała zbrodnię, którą popełnił. Płomień świecy na widowni gaśnie jako symbol nieuniknionej śmierci, duch z przeszłości jednakże powraca z swoją ulubioną piosenką. Delikatne subtelne światło oświetla twarze Matki i jej syna Eryka. Rodzina, jak każda inna wydawałoby się z problemami nieposkładanych na miejsce rzeczy, z niezrobionymi na czas zakupami lecz z nagromadzonymi uczuciami, którą mogą doprowadzić do obłędu czy zabójstwa.
Gotujące się spagetti jest tylko pretekstem aby podzielić się krótką rozprawą filozoficzną na temat utraty wartości takich jak: religia, sztuka i filozofia. Ewidentne nawiązanie do rozprawy filozoficznej „Hauptwerk" autorstwa Witkacego stawia widzów w niekomfortowej sytuacji wyborów etycznych, których musimy codziennie dokonywać. „Ciągłe nienasycenie" Witkacego „Przebudzenie" i „Obłęd" odnajdujemy w sztuce Kuźmiuka, jak małe przedmioty oświetlane latarką wykorzystywaną co chwila w przedstawieniu. Są jak surrealistyczne obrazy wszczepione w normalne życie z gotującym się na kuchni obiadem, wzbudzając przy tym niepokój, dysonans czy na pewno powinniśmy w tym wszystkim brać udział. Jest już jednak za późno artyści wciągają w swój świat bezpowrotnie, ukazują ścieżki, którymi jeszcze tak nie dawno sami kroczyliśmy i nie ma już odwrotu aby tak po prostu wyjść w chwili kłótni i obelg syna w stosunku do matki. Ekspresja uczuć, jego fizyczność w gwałtownych reakcjach, rzucania się na drzwi czy zwijania się w kłębek na podłodze przemawia równie mocno, jak chwile ciszy, które, jak konieczny oddech pozwalają skonsumować tę sztukę niczym przygotowane przed minutą spagetti. „...Twoje Idee są genialne i gdyby spotkały się z powodzeniem wcześniej to z pewnością wszystko potoczyłoby się inaczej ..."– te słowa matka powtarza Erykowi dając jasny komunikat, że świat filozofii, zasad etycznych bezpowrotnie minął a to, co nas obecnie kształtuje to czysty konsumpcjonizm- długi, zawiły, jak spagetti, pożerany mimo wszystko przez nas bez zastanowienia.
W spektaklu oprócz ich dwojga pojawia się ktoś jeszcze. Ma na imię Atena- przyszła żona Eryka zaspokajająca tylko jego potrzeby seksualne, nigdy nie zaproszona w strefę intymnej miłości zarezerwowanej tylko dla matki. Reżyser pan Jan Wawrzyniec Tuźniuk absolwent wydziału lalkarskiego Akademii Teatralnej w Białymstoku nie zaprasza do współpracy kolejnej aktorki, lecz wykorzystując to, że również pracuje z aktorami wydziału lalkarskiego wykonuję lalkę. Z maską gazową pełną drutów i taśm izolacyjnych bardziej przypomina zniewolenie wojenne niż obiekt, który można pokochać. Eryk zwraca się do niej po niemiecku mówi nie w swoim języku, jakby świadomie dając do zrozumienia wszem i wobec, że cała sytuacji jest sztuczna, nienaturalna wbrew jego naturze. Podążając za głosem natury tak naprawdę pragnie erotycznie tylko swojej matki a kompleks Edypa kamufluje wulgarnością wobec sztucznej, niemieckiej narzeczonej.
Radość z zaręczyn jest nienaturalna, dusząca się jakby w masce gazowej, którą nosi narzeczona. Cała ta sytuacji skłania matkę do co raz częstszego picia alkoholu, który jest jedynym wyjściem z sytuacji.
W sztuce bardzo często w dialogach podają słowa wprost z utworów Witkacego. Nawijają się one w dialogu niczym długie nici makaronu wokół widelca. Są wszech obecne i codzienne, jak zapach gotującego się obiadu. Nawiązań do rozważań filozoficznych Witkacego jest więcej. znaleźć je można także w projekcjach multimedialnych emitowanych przez Eryka ze swojego laptopa. Oglądamy małe małpki, które zawsze wybiorą ciepło i delikatność szmacianej lalki nawet jeśli jedzenie będą otrzymywać od tej drugiej drucianej. Dziwna opowieść, jaką w swoim monologu opowiada Eryk nie pozwala jednak na obojętność wobec faktu, że nawet jeśli nie otrzymujemy od kogoś nic materialnie to uczucia są zawsze najważniejsze.
Klamra spinającą cały spektakl jest ulubiona piosenka matki. Brzmi ona identycznie w laptopie i we wspomnieniach gdzie jak w objęciach matki można ją przywołać i na chwilę znów poczuć tą niezwykłą bliskość.
W kameralnym gronie w scenerii mieszkania tą bliskość można było w szczególny sposób odczuć. Jan Tuźniuk zamiast sceny teatralnej wybrał mieszkanie w pełni świadomie, że pomimo dyskomfortu odnalezienia się w kontakcie wręcz intymnym z aktorem, bez kurtyny i wyraźnego podziału na scenę i strefę widza, czując się właśnie niekomfortowo będziemy mogli coś zmienić w swoich relacjach z Matką.