Metoda smyczy
- Ja się czuję wolna i mąż mnie w żaden sposób nie ogranicza - powiedziała z przekonaniem moja niepracująca koleżanka podczas spotkania w kawiarni.Trochę porozmawiałyśmy i zaproponowałam, żeby może do kawy zamówić coś słodkiego albo lampkę wina, ale ona nie miała pieniędzy. Nie miała żadnej karty, którą mogłaby zapłacić za cokolwiek, a w portfelu wyliczone 15 zł na jedną kawę.
I tak oto wolna w swoim przekonaniu kobieta okazała się trzymaną na krótkiej smyczy finansowej ekonomiczną niewolnicą męża. Na własne życzenie. I nie to mnie przeraziło, że jest niewolnicą, ale, że tego nie widzi. A jeszcze bardziej to, że jej to nie przeszkadza. No oczywiście przez chwilę było jej głupio, że ma w portfelu pieniądze wyliczone na jedną kawę, co widać było po minie, ale po chwili jej minęło. Niechęć do pracy i chęć do wygodnego życia na utrzymaniu męża jest warta tego, żeby przez chwilę sie powstydzić, a potem o wszystkim zapomnieć.
Przypomniała mi się ta sytuacja po lekturze książki "Matrymonium. O małżeństwie nieromantycznym" Alicji Urbanik-Kopeć. To barwny opis kolejnych etapów związku: od poszukiwań partnera za pomocą anonsów aż po małżeństwo, które zapewniało kobiecie bezpieczeństwo finansowe oraz złudzenie życiowego sukcesu. Czy jednak biznes małżeński naprawdę był najlepszym z rozwiązań?
Biznes, w którym występuje duża zależność ekonomiczna, jest dobry tylko dla jednej ze stron. Kobieta, której przez całe życie wmawiano, że jej najważniejszym i jedynym celem życiowym jest wyjście za mąż, a cała reszta jest nieważna, której całe życie wmawiano, że jest za głupia do tej całej reszty, czyli nauki, pracy, działalności publicznej, nie ma wyjścia - tylko małżeństwo ratuje jej byt i zaspokaja wszystkie potrzeby. A potem trzeba wobec stosować krótką smycz, którą można trochę popuszczać lub skracać w zależności od widzimisię męża.
Widzimisię męża mojej koleżanki wyglądało tak, że dostanie pieniądze na kawę, pogada sobie z koleżanką, poczuje się wolna i będzie spokój. Cel został osiągnięty.
W XIX i na początku XX wieku smycz stosowano następująco: robotnice, praczki, szwaczki, służace oraz inne kobiety z najniższych warstw, które musiały pracować, opłacano tak niskimi stawkami, żeby nie mogły stać się samodzielne. Od samodzielności blisko do poczucia wolności, a po co komu wolna kobieta? Tylko kłopoty. Dlatego pracujące kobiety musiały pomieszkiwać u rodziców, w domu państwa czy w jakichś przyzakładowych lokalach, w których kontrolowany był każdy ich krok. Smycz była tak krótka, że zostawiała na szyi czerwone pręgi. Nie każdy chciał je widzieć. Kobietom z wyższych sfer w ogóle zabraniano pracować, bo to nie wypada. Siedziały w domu, a ich mężowie przepuszczali ich posag na kochanki czy długi, których narobili "za kawalera".
Owszem, literatura piękna pełna jest pięknych opisów relacji damsko-męskich, a nikt nie zwracał uwagi na te wszystkie Izabele Łęckie czy Justyny Orzelskie, które były traktowane jak towar na wyprzedaży. Którym wciskano jakichś starych dziadów albo morfinistów w typie Różyca jako idealnych kandydatów na mężów. Dlaczego? Bo nie były wolne i samodzielne, musiały być niewolnicami ekonomicznymi.
Zagadnienie smyczy można przełożyć na każde zjawisko społeczne. Z bolącym sercem obserwuję je od jakiegoś czasu w kulturze. To, co się ostatnio dzieje w polskich teatrach, w Krakowie, Legnicy, na festiwalach, w muzeach, to czyste niewolnictwo regulowane za pomocą smyczy. Pan i władca, lokalny lub centralny, dysponent pieniędzy (niestety, nie swoich, tylko publiczych), chcąc ukrócić czyjąś niezależność i samodzielność, pociąga za smycz. Nie można inaczej uciszyć głośno szczekającego nieposłusznego psa, trzeba skrócić smycz. Niech wszyscy widzą, jaki pan i władca jest silny. Niech każdy widzi, że kto z panem i władcą, ten dostanie smycz długą, kto przeciwko niemu, nie będzie mógł zrobić nawet kroku.
- Będziesz grzeczna, to dostaniesz na jedną kawę, na torebkę, na sukienkę, nie będziesz grzeczna, to nie dostaniesz i co mi zrobisz?
- Będziesz grzeczny, to dostaniesz na prowadzenie teatru, galerii, dostaniesz grant w konkursie, nie będziesz grzeczny, nie dostaniesz i co mi zrobisz?
- Będziesz grzeczna, to cię nie zostawię po 20. latach małżeństwa bez grosza przy duszy (bo przecież nie pracowałaś, to skąd masz mieć grosz przy duszy) i nie pójdę do kochanki.
- Będziesz grzeczny (czyli działał zgodnie ze światopoglądem i widzimisię pana i władcy) dostaniesz pieniądze na działalność i zachowasz stołek.
Niewolnictwo ekonomiczne kwitnie, zwłaszcza jeśli lubują się w nim dysponenci pieniędzy.
Metoda smyczy jest zazwyczaj skuteczna, ale o kim tak naprawdę gorzej świadczy? O tym, który chodzi na smyczy, czy o tym, który musi tę smycz stosować, bo nie zna innych metod?