„Nabucco" i blask Kiepury
"Nabucco" - komp. Giuseppe Verdi - reż. Maria Sartova - Opera Krakowska„Nabucco" Verdiego, którego na scenę Opery Krakowskiej przeniosła Maria Sartova, uświetnił drugi dzień dorocznego święta muzycznego w stolicy polskiego bel canta - Krynicy. Pierwszego dnia tegorocznego Festiwalu Kiepury prowadzący koncert Piotr Sułkowski na początek wybrał słynną uwerturę też z „Nabucco", wprowadzając tym nastrój światowego repertuaru operowego. To dobrze posłużyło artystom występującym w tym koncercie stawiającym pierwsze kroki na estradach i scenach.
„Nabucco" drugiego dnia festiwalowego poprowadził kreatywnie i zdyscyplinowanie Jose Maria Florencio. Oklaskiwano orkiestrę Opery Krakowskiej, wspaniały chór i balet oraz solistów - Monikę Korybalską, za partię i rolę Feneny, Iwonę Sochę, za Annę, Jolantę Wagner, za Abigaille, Leszka Skrlę, za Nabucca, Tomasza Kuka, za Ismaele, Wołodymyra Pańkiwa, za Zaccarię, Sebastiana Marszałowicza, za Baala i Jarosława Bieleckiego, za Abdallę.
Akcja „Nabucca", to lata 604-562, przed Chrystusem. Nabuchodonozor, zwany Nabucco, słynny król Babilonii, zdobywa Jerozolimę. Utwór Verdiego przepełnia zemsta i nienawiść, jednak w sumie prowadzi to do przebaczenia i czyni ludzi lepszymi.
Verdi opowiada muzyką o perypetiach sercowych córek króla i walce dworskich stronnictw. Może z racji tych aktualności, „Nabucco" jest entuzjastycznie przyjmowany do dziś na całym świecie. A szczególnie nagradzana brawami słynna partia chóralna pieśni niewolników "Va, pensiero". Tak było i tym razem, w Krynicy.
W czasie drugiego wieczoru festiwalowego, z „Nabucco" w Krynicy, Leszek Skrla wokalnie i aktorsko znakomicie wyrażał rozterki, cierpienie i zmienność uczuciową Nabucca, czarując spokojnym, harmonijnym bel canto. Świetnie pokonywała meandry głosowe Abigaille, Jolanta Wagner. Wołodymyr Pańkiw, jako Zaccaria, samą potęgą głosu dał postaci arcykapłana Hebrajczyków niezwykłą moc i wyrazistość. Monika Korybalska - Fenena, udzieliła swej postaci delikatności i lekkości, nie rezygnując z nasycenia emocjami. Tomasz Kuk - Ismael, uwypuklił nietuzinkowy kunszt, zwłaszcza w duecie z Feneną. Iwona Socha, doskonale odnajdywała się w niełatwej postaci Anny, siostry Zakarii.
Wyraziście brzmiała orkiestra, pod Florênciem. Sartova, jak na warunki festiwalowej sceny w krynickiej Pijalni Głównej, umożliwiła prawidłowe odczytanie Verdiego, słusznie koncentrując się na postaciach, mniej walorach widowiskowych. Spektakl był piękny plastycznie, ważną podporę stanowiła symbolika scenografii Damiana Styrny. A także kostiumy Anny Chadaj, która pokazała ciemiężonych, szaro ubranych Hebrajczyków i dominujących, jaskrawo odzianych Babilończyków. Choreograf Jakub Lewandowski zasłużył na uznanie, za świetne wbudowanie w akcję niewielkich, urokliwych scen baletowych. A Janusz Wierzgacz sprawił, że m.in. słynna pieśń chóru "Va, pensiero" stanowiła dźwiękowo malarski obraz i zarazem personifikację ludzi ciemiężonych, w każdym miejscu na świecie i każdej epoce.
- Jak przystało na polską stolicę muzyki operowej i operetkowej, prezentujemy wielkie dzieła wielkich kompozytorów i wybitnych artystów - różnego pokolenia, szczególnie młodych. Chciałbym byśmy przekazywali ludziom szczególny rodzaj wrażliwości, a Krynica lansowała przyszłe gwiazdy - mówi prof. Tadeusz Pszonka, dyrektor artystyczny 57. Festiwalu im. Jana Kiepury.
W tym roku w Krynicy m.in. wystąpi ze spektaklem operowym „Turandot" Pucciniego Teatr Opery i Baletu ze Lwowa, a w nowo otwartym amfiteatrze pod Górą Parkową, studenci Akademii Muzycznej w Katowicach, z „Zemstą Nietoperza" Straussa.