Nasza rola
,,Rodzina" - reż. Justyna Sobczak - TR Warszawa, Teatr 21 w Warszawie - 09.10.2022Rodzina to spektakl będący współpracą aktorów TR Warszawa z grupą teatralną Teatr 21. Tytułowa Rodzina, jako model, w którym każdy z nas pełni daną rolę. Każdy potrafi wejść w taką samą rolę, jednak robi to nieco inaczej.
Przedstawienie będące zabawą formą na scenie (aktorzy odgrywają tę samą scenę, ale zamieniają się w międzyczasie rolami) jest metaforą życia w najmniejszej komórce społecznej, jaką jest rodzina. Komedia, w której śmiejemy się z aktorami, a nie z aktorów.
W popkulturze często prezentowany jest nam idealny model rodziny (niewystępujący jednak w rzeczywistości): mama wiecznie uśmiechnięta (niezależnie od ilości prasowania i bolącego kręgosłupa od ciąży), tata, który potrafi wszystko naprawić, a jego cierpliwość ma anielskie zasięgi, starsza siostra, która robi maślane oczy do dostawcy pizzy, ale zawsze z dojrzałością i troską podchodzi do swojego młodszego brata, wreszcie młodszy brat, który ma doprawione diabelskie różki, jednak jego żarty nie wychodzą poza niewinny kanon dowcipów małego huncwota.
W prawdziwym życiu: siostrze przeszkadza młodszy brat, mama jest zmęczona ciążą i stale denerwuje ją jej mąż, który nie potrafi ugotować jadalnego obiadu. Z przesłodzonej, plastikowej komedii będącej bazą polskich seriali czy reklam reżyserka Justyna Sobczak tworzy słodko-gorzką satyrę. Model rodziny, który nie jest idealny to także taki, w którym występują różne choroby. Spektakl otwiera dyskusję o tym, czy osoby z zespołem Downa są pełnoprawnymi członkami społeczeństwa (ukazanie ich statusu i roli w mikrokosmosie jednostki społecznej, jaką jest rodzina). W polskim prawie osoby z niepełnosprawnością, taką jak zespół Downa nie mogą zawierać związków małżeńskich. Pokazanie pierwszej sceny, w której Piotr Swend gra rolę syna z pewnością jest w pełni akceptowalnym obrazem dla naszego społeczeństwa. Jednak, co w momencie, kiedy osoba niepełnosprawnością wciela się w rolę uwodzicielskiego dostawcy pizzy lub ojca - głowę rodziny. Czy jesteśmy przyzwyczajeni do takich przedstawień w popkulturze? Czy jesteśmy w stanie to zaakceptować? Spektakl skłania nas do przemyśleń natury socjologicznej.
Musimy zadać sobie pytanie, czy dane role społeczne są ograniczone do pewnych stereotypowych przedstawień, co implikuje wykluczenie niepasujących do wzorca. Dlaczego tata musi umieć wszystko naprawić i nie potrafi gotować? Dlaczego mama musi być wiecznie uśmiechnięta? Dlaczego nastolatka musi kochać się w jeżdżącym na motorze uwodzicielu? Dlaczego młodsze dziecko musi pełnić rolę maskotki, która pociesza i rozśmiesza rodzinę? Dlaczego osoby z niepełnosprawnością nie wpisują się w nasz polski, serialowy kanon ojców, matek czy kochanek? Spektakl w delikatny i zabawny sposób otwiera tę ranę polskiego społeczeństwa.
Aktorki Izabella Dudzik i Monika Frajczyk pokazały, że można tę samą scenę rozegrać na zupełnie inne sposoby. Szczegóły takie, jak zasmarkane chusteczki utykane w rękawach swetra matki granej przez Frajczyk czy powolność i dokładność ruchów przy zmienianiu adidasów na kapcie taty granego przez Sebastiana Pawlaka sprawiły, że postaci były bardzo bliskie i realistyczne. Niemalże od razu można było pomyśleć o kimś z naszego własnego otoczenia (może właśnie z rodziny), kto również ma swoje małe dziwności będące jego cechą charakterystyczną. Magdalena Świątkowska w roli Sąsiadki (kokietki) to kabaretowe objawienie tego roku (skecz z krewetkami tygrysimi, które są afrodyzjakiem). Niski głos Michała Pęszyńskiego w roli ojca czy komizm Daniela Krajewskiego w roli dostawcy pizzy również wypadły genialnie. Piotr Swend, który zagrał syna i brata - Maćka - miał najwięcej czasu na scenie. Widać, że odnajduje się w tej sytuacji, jak ryba w wodzie. Teatr był tutaj miejscem o walorze terapeutycznym, miejscem, w którym można nauczyć się samoakceptacji, miejscem przyjaznym, a nie narzucającym wertykalną narrację reżyser - aktorzy (marionetki).
Spektakl wydawał się być formą scenicznej zabawy. Jednak za komedią kryje się ważny temat, który winien być szerzej dyskutowany w Polsce, a nie zredukowany do roli tabu. Na scenie było widać również relacje, które nawiązały się pomiędzy aktorami TR-u z Teatrem 21. Ciekawie było oglądać sztukę, która nie była perfekcyjnie zaplanowana. Miały miejsce drobne pomyłki, jedna scena została mocno rozciągnięta w czasie. Jednak to wszystko pokazało nam tylko, że przedstawienie to żywa materia, która rozciąga się i kurczy w czasie, która modeluje się niczym plastelina w zależności od każdego słowa wypowiedzianego przez aktora. A aktorzy to ludzie, którzy nie są marionetkami w rękach reżysera, a pełnoprawnymi uczestnikami, którzy mają moc sprawczą modyfikowania na żywo spektaklu. I niech to będzie metaforą naszego społeczeństwa. Jednostki, które odgrywają rolę w spektaklu, jakim jest społeczeństwo (w tym rodzina) to pełnoprawni twórcy tegoż spektaklu.
Nie pozwólmy, aby ich role były z góry określone przez krzywdzące stereotypy. Sami wybierajmy, w jakie role chcemy się wcielać i pozwólmy dokonywać tego wyboru innym.