Neuroprzekaźniki emocji
„Muzg" – reż. Tomasz Rodowicz – Teatr Chorea w ŁodziMózg czasem reprezentuje umysł, lub świadomość człowieka. I bywa to ryzykowne, bo w przeciwieństwie do swoich metafizycznych odpowiedników, mózg jest bardzo namacalnym i przez to delikatnym narządem. Zawartość i mechanizmy jego fałd były niedostępne światu zewnętrznemu i tylko Ty wiedziałeś co się tam może kryć. Jednak kiedy powstała neurobiologia zaczęła ciąć, odkrywać, kategoryzować i kolonizować. I jak się czujesz obnażon_ z czegoś odwiecznie skrywanego? Chcesz sobie pokrzyczeć?
"Muzg" w Chorei to piątka ludzi: Joanna Chmielecka, Małgorzata Lipczyńska, Adrian Bartczak, Janusz Adam Biedrzycki, Robert Wasiewicz. Ubrani w jednakowe białe kombinezony (kostiumy: Katarzyna Jasińska, Dominika Krzyżanowska Gorzkiewicz, Aloha From Deer) siedzą na blaszanych wózkach. Z jedną nogą w wodzie śpiewają dubito, ergo cogito, ergo sum. I o tym cogito jest spektakl: o tym co wywołuje w nas reakcje emocjonalne; co się dzieje z umysłem, po zerwaniu więzi z ciałem; czym są neurony; czym jest mózg; czym jesteśmy my.
Ale reżyser Tomasz Rodowicz z zespołem nie wystawiają zbioru esejów, czy badań naukowych. Zamiast tego Muzg jest próbą ruchowego zobrazowania poruszanej problematyki. Nie ma (dużej ilości) tańca, przynajmniej tego klasycznie rozumianego. Jest za to rytm, pilates, akrobatyka i duża ilość nienazwanej choreografii – ciała zderzają się, wykrzywiają, łapią w powietrzu, rzucają, kochają. Wszystko do świetnej muzyki elektronicznej i orkiestrowej (Tomasz Krzyżanowski, Marcin Cecko, Kuba Krzewiński, Tomasz Rodowicz). Jest w tym dużo potu, energii i przede wszystkim emocji.
Ale Muzg nie jest spektaklem, nie podczas festiwalu Retrospektywy. Organizatorzy w notatkach prasowych zaznaczają istotę namacalności teatru i jego spotkania z widzem. Co się więc dzieje, kiedy spotkaniu pośredniczy przekaz wideo? Część magii ucieka. Jest to stwierdzenie tak prawdziwe, jak nieoryginalne. Ale czy gdyby ten tekst, do ostatniego akapitu, ukazał się jedenaście lat temu, po premierze spektaklu, to czy ktokolwiek by się zorientował, że dotyczy on nagrania? Raczej nie i nie jest to zasługą wątpliwego stylu tej recenzji, a jej semiotycznego charakteru. Do analizy oraz interpretacji znaków i symboli nagranie w zupełności wystarcza. Problem tkwi w czymś innym.
Dopiero post factum dowiedziałem się, że spektakl jest próbą wytańczenia badań naukowych. Dlaczego nie było to dla mnie jasne? Przez niską jakość nagrania dźwięku. Znacząca część wypowiedzi scenicznych była najzwyczajniej niezrozumiała, kiedy mieszała się z szumem pomieszczenia, głosami drugoplanowymi, czy dźwiękami z publiczności. Żałuję, że nie wszystko mogłem zrozumieć, bo ewidentnie poruszano coś nowatorskiego i niezgłębionego w teatrze. Wiem jednak, że nie wszyscy odbiorcy mieli takie problemy. Kiedy niektórzy się śmiali, mi zostało zgadywać dlaczego.
Najważniejsze rzeczy jednak były jasne. Na końcu postać Roberta Wasiewicza mówi, że jego „muzg" jest pisany z błędem, bo jest wyjątkowy. Czy wolimy więc być w błędzie tylko po to, żeby się poczuć wyjątkowymi? Czy przypadkiem nie jesteśmy w błędzie tylko dlatego, że postanowiliśmy unaukowić z natury nienazywalną naturę życia? W jednej ze scen grupa badaczy stara się przeprowadzić badania nad człowiekiem/zwierzęciem. Istota szarpie się, bo nie chce być złapana – zarówno w ich ramiona, jak i w kleszcze słów, oznaczeń i metod naukowych.
Niestety, końcowo udaje nam się czegoś dowiedzieć, ale pacjent umiera. Parafrazując zdanie z ekranu, dystans miedzy elementem znaczącym (signifiant), a elementem znaczonym (signifié) jest nie do zniesienia.
Uwagi techniczne: w spektaklu wykorzystywana jest lampa stroboskopowa. Spektakl przeznaczony od 16 roku życia.