Nie wyjdziemy z teatru rozczarowani
"roz/CZAROWANIE" - reż. Anna Wieczur-Bluszcz - Teatr Ochoty w Warszawie"roz/CZAROWANIE" prezentowane w stołecznym Teatrze Ochoty jest baśnią dla dorosłych. Grzegorz Staszak, autor tekstu, tworzy utwór o charakterze fantastycznym inspirując się wątkami dobrze znanymi z baśni, mamy tu między innymi: złą macochę, matkę poszukującą porwanego dziecka, pojawiającą się w snach twarz przyszłego męża.
Kto z nas w dzieciństwie nie czytał baśni? Z wypiekami na twarzy nie śledził losów bohaterów i angażował się w ich przeżycia? Utwory Hansa Christiana Andersena, Jacoba i Wilhelma Grimmów czy Charlesa Perraulta należą do kanonu literatury dziecięcej. Baśnie przygotowują młodych czytelników do życia, zdaniem Brunona Bettelheima konfrontują w uczciwy sposób z podstawowymi kłopotami egzystencjalnymi. Uświadamiają, że świat nie zawsze jest piękny i przyjazny, że trudności, problemy są wpisane w nasze istnienie, ale można je przezwyciężyć. Tu zachowanie zawsze wiąże się z konsekwencjami - dobro zostaje nagrodzone, a zło podlega najsurowszej karze. I choć baśnie są mroczne i brutalne to zawsze dobrze się kończą.
"roz/CZAROWANIE" prezentowane w stołecznym Teatrze Ochoty jest baśnią dla dorosłych. Grzegorz Staszak, autor tekstu, tworzy utwór o charakterze fantastycznym inspirując się wątkami dobrze znanymi z baśni, mamy tu między innymi: złą macochę, matkę poszukującą porwanego dziecka, pojawiającą się w snach twarz przyszłego męża. Akcję osadza w państwach: Kruków i Łabędzi, a bohaterami czyni dzieci władców oraz ich służących. Wątki zarysowuje wokół trudnej sytuacji życiowej, w jakiej znaleźli się protagoniści. Efekt magiczności dopełnia doskonała scenografia autorstwa Ewy Gdowiok (złota komnata), piękne kostiumy oraz precyzyjnie dobrane rekwizyty. Nastrój buduje wykonywana na żywo muzyka (Joanna Kamińska / Paulina Żurawik).
Księżniczka Kruków (Karolina Bacia) i Książkę Łabędzi (Jakub Hojda), zgodnie z przepowiednią, w dwudzieste pierwsze urodziny muszą udać się do wąwozu dzielącego ich zwaśnione kraje, by tam zawrzeć związek małżeński, z którego zrodzi się potomek. Wówczas zapanuje na ziemi pokój i jak to zwykle w baśniach bywa wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie. Problem w tym, że ani ona, ani on nie chcą tego zrobić.
Księżniczka zmaga się z traumą spowodowaną brutalnym gwałtem, jakiego dopuścili się na niej strażnicy wrogiego państwa. Bestialski czyn upamiętnia wykonany przez napastników stygmatyzujący czarny tatuaż pokrywający jej twarz. W pierwszej scenie kobieta stoi tyłem do widzów, zdaje się być spięta, łatwo traci kontrolę nad sobą, wybucha. Ubrana jest w czarną, długą suknię ozdobioną skórzanymi pasami ściśle oplatającymi dekolt i ręce. Kruczoczarne włosy splecione w warkocz, ciągną się za nią po podłodze. Na głowie tkwi potężna spiczasta korona, kształtem przypominająca ogromne kolce. Trudno powiedzieć czy to symbol władzy czy "najeżenia" bohaterki igłami nieufności, lęku, zagrożenia. Księżniczka zamyka się w świecie własnych przeżyć, w pałacowej komnacie, do której klucz ma tylko służąca (Małgorzata Kowalska).
Narzeczonemu daleko do bycia baśniowym "księciem na białym koniu", choć fizycznie wpisuje się w ten typ. Jest homoseksualistą, bardziej niż o ślubie z księżniczką marzy o wspólnych chwilach ze służącym (Łukasz Borkowski). Jest ubrany na biało, przepasany błyszczącą taśmą, z łabędzim skrzydłem przypiętym do prawej ręki. Misternie ufryzowana blond peruka dodaje mu wzrostu. Wygląda dostojnie, pięknie. Metrykalnie jest dorosłym mężczyzną, mentalnie wciąż pozostaje dzieckiem niepotrafiącym pogodzić się ze śmiercią matki i nieobecnością ojca. Bezrefleksyjnie poddaje się manipulacjom służącego, posuwa się do zabicia macochy (Diana Zamojska), by zdobyć koronę. Nie ma odwagi stanąć w obronie przyszłej żony - staje w kącie i płacze.
W inscenizacji Anny Wieczur-Bluszcz świat jest brutalny, epatuje krzywdą, przemocą, śmiercią. Tu zło i niegodziwość są bardziej wszechobecne niż dobro i cnota. Bohaterowie to niepowtarzalne indywidua, nikt nie jest jednowymiarowy - albo dobry, albo zły, skłonność do jednego i drugiego przejawia się w każdym z nich. Ztraumatyzowani, skrzywdzeni, wewnętrznie rozbici pragną jednego - miłości. Bettelheim w "Cudowne i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni" pisze, że jeśli uda nam się stworzyć więź z drugim człowiekiem osiągamy najgłębsze poczucie bezpieczeństwa emocjonalnego, jakie możliwe jest dla człowieka, i że jest to jedyna rzecz, która może rozproszyć lęk. Księżniczka i Książę, jak zostało przeznaczone, spotykają się. Wszystko kończy się dobrze, choć nie jest to happy end z fanfarami. Tu jest prosto, zwyczajnie, jak to w realnym świecie bywa. "Czy mogę, tu?" - pyta on stając w drzwiach komnaty. "Tak, tylko mnie nie dotykaj" - odpowiada ona. Dwie pokiereszowane, samotne istoty dostają od losu szansę na to, co w życiu najważniejsze - nawiązanie relacji emocjonalnej z drugim człowiekiem.
Siła baśni tkwi w tym, że o egzystencjalnych problemach ludzkości mówi znacznie więcej niż jakikolwiek inny rodzaj opowieści. Określana jest mianem środka psychoterapeutycznego wspomagającego akceptację natury życia. Czy tak jest w przypadku baśni dla dorosłych prezentowanej w Teatrze Ochoty? Nie wiem. Wieczur-Bluszcz pokazuje świat takim, jakim jest, bez złudzeń, jedynie w estetycznej otoczce, by uczynić go trochę bardziej znośnym. Nie wyjdziemy z teatru rozczarowani, za dobrze znamy życie.