Nie zakochujcie się
"Dzieje grzechu" - aut. Stefana Żeromski - reż. Wojtek Rodak - Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w KrakowieNiemalże w setną rocznicę śmierci Stefana Żeromskiego zespół Starego Teatru w Krakowie postanowił przenieść na swoje deski jedną z najbardziej kontrowersyjnych powieści autora „Dzieje grzechu". Jej fabuła opowiada o losach Ewy Pobratyńskiej, młodej kobiety z niezbyt zamożnego domu.
Pewnego dnia ma ona nieszczęście poznać Łukasza Niepołomskiego, w którym się zakochuje. Niestety mężczyzna ma już żonę, z którą nie udaje mu się rozwieść. Następnie porzuca Ewę i wyjeżdża. Zrozpaczona dziewczyna podąża za nim. Kochankowie zostają jednak ponownie rozdzieleni, a bohaterka zachodzi w ciążę. Pozbywa się dziecka, a na domiar złego dowiaduje się, że wybranek jej serca uzyskał jednak rozwód, lecz ożenił się od razu z inną kobietą. Dla Ewy cios ten oznacza powolne staczanie się w coraz gorsze towarzystwo, na którego czele stoi bandyta Pochroń. Zostaje ona szantażem zmuszona do brania udziału w jego kryminalnych aktywnościach.
Reżyser Wojtek Rodak zaprezentował publiczności swoją wersję powieści. Mieszają się w niej różne narracje, a linia czasowa jest czymś, czym można się dowolnie bawić i modyfikować do własnych potrzeb. W pewnym momencie następuje przełamanie czwartej ściany. Aktorzy niejako wychodzą z roli, zwracając się bezpośrednio do publiki. Taka zabawa konwencją sprawia, że spektakl zapewnia publice zróżnicowane doznania. Różne formy prezentacji wydarzeń sprawiają również, że mimo dość długiego czasu trwania sztuka nie zawiera monotonnych fragmentów. Ważnym momentem jest oprócz tego, przenikniecie do akcji elementów świata zewnętrznego w postaci wzmianki o powstałej w 1975 roku filmowej adaptacji dzieła w reżyserii Waleriana Borowczyka. Twórcy postanowili połączyć te dwa światy, ponieważ oba opowiadają o funkcji kobiet w sztuce oraz zadają pytanie, gdzie leży granica artystycznej ekspresji.
Główną rolę kobiecą odgrywają w przedstawieniu trzy różne aktorki. Każda z nich robi to na innym etapie życia bohaterki. Pierwsza z nich Karolina Staniec prezentuje się jako młoda i naiwna dziewczyna. Jej gra jest spontaniczna oraz momentami przerysowana. Jest egzaltowana oraz prezentuje teatralne pozy. Druga Magda Grąziowska jest już bardziej doświadczona, by nie powiedzieć cyniczna. Postać ta z nieopierzonego pisklęcia przerodziła się w powabnego łabędzia świadomego swoich atutów. Wyzbyta niewinności śmiało może stawać w szranki z nachodzącymi ją mężczyznami. Trzecia grana przez Małgorzatę Gałkowską jest jeszcze bardziej doświadczona, ale też pogodzona z przeszłością. Zna swoją wartość i nie musi niczego udowadniać. Wszystkie one składają się w spójną całość kobiety, która została wykorzystana przez świat zdominowany przez męskie stereotypy i oczekiwania.
W spektaklu Wojtka Rodaka oprócz samej treści ważną funkcję pełni także forma. Wypowiadane ze sceny słowa wspomagane są przez skromną, acz użyteczną scenografię. Tym, co jednak bardziej zwraca uwagę, jest praca światła. Zmienia się ono z każdym monologiem czy dialogiem, podkreślając nastrój danej sceny. Tworzy to bardzo klimatyczną otoczkę, nadając spektaklowi charakteru. Już sam początek spowity w dymie i ciemnościach daje nadzieję na specyficzne doświadczenia. Na wyróżnienie zasługuje tu zwłaszcza sekwencja pierwszego zbliżenia bohaterki z kochankiem, która jest ukazana w sposób wyszukany i pomysłowy, opierając się na sugestywnej grze obrazów i słów. Trudno także nie wspomnieć o zaprezentowanych w szczątkowym zarysie kostiumach. Są one groteskowe, często figlarne, ale zawsze kolorowe oraz podkreślające naturę postaci.
Wszystkie te zalety zostały również docenione przez jury 22. Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki Reżyserskiej „Interpretacje", dzięki czemu w ręce reżysera trafiła główna nagroda Laur Konrada. Fakt ten powinien stanowić wystarczającą rekomendację oraz zachętę dla tych, którzy sztuki jeszcze nie widzieli.