Normalni i szaleni jednocześnie
"Słowa na piasku" - reż. Adam Biernacki - Teatr Nowy w ZabrzuSpektakl "Słowa na piasku" w reżyserii Adama Biernackiego otworzył w sobotę nowy sezon w Teatrze Nowym w Zabrzu. Sezon niełatwy, bo w atmosferze niepewności co do przyszłości, bynajmniej nie z winy teatru. Sezon jubileuszowy, bo teatr ten istnieje już w Zabrzu od 65 lat. Jubileuszu, premier i cenionego festiwalu Rzeczywistość Przedstawiona - tego wszystkiego może nie być, ale teatr przecież będzie grał i najważniejsze jest teraz, by wspierać instytucję właśnie między innymi obecnością na widowni.
Wspomniany spektakl to świeżynka - premierę miał raptem w czerwcu, pod koniec minionego sezonu. Rzecz to kameralna, wystawiana na małej scenie teatru, gdzie aktorzy są na wyciągnięcie ręki. Jego bohaterowie to ludzie życiowo pogubieni - przede wszystkim poranieni przeszłością.
Oskar, były nauczyciel, ma uraz do tego zawodu z powodu pewnego incydentu z uczniem. Jednak zostanie poproszony o powrót do bycia belfrem - o korepetycje dla jednego nietypowego ucznia. Prosi go o to pewna kobieta, matka Daniela. Sęk w tym, że chłopaka nie ma już na tym świecie, zginął nieszczęśliwie. I nauczyciel, i matka przeżywają - każdy po swojemu - jakąś traumę. Tkwiące w nich trudne przeżycia zbliżają ich do siebie, między parą rodzi się uczucie. Ale czy ma szansę przebić się przez kolejne warstwy nieszczęść, które pokrywają dusze tych ludzi?
Jest jeszcze jedna postać w tej sztuce, ekscentryczny profesor, który karmi nieistniejące kaczki na zamarzniętym stawie, drzemie czasem na parkowej ławce i prowadzi filozoficzne rozmówki z Oskarem. Jest w nim jakaś tajemnica, która w finale spektaklu wybrzmi odpowiednio i splecie się z ciekawym przesłaniem na temat istnienia i sposobów jego reprezentacji w rzeczywistym świecie (czy na przykład skrzypiące drzwi mogą być znakiem czyjejś obecności?).
Podoba mi się tekst autorstwa hiszpańskiego dramaturga Davida Desoli. Miło słucha się lekkich, czasem dowcipnych, inteligentnych rozmów Oskara z profesorem. Ciekawie zakomponowane zostały sceny korepetycji, podczas których nauczyciel próbuje pokazywać Danielowi możliwości jakie niesie język, jego plastyczność, zdolność do tworzenia metafor itp. Z kolei rozmowy między kobietą a mężczyzną tchną delikatnością, wiele też w nich niedomówień, z których dużo można wyczytać, bo - jak się okazuje - w niektórych sytuacjach język jednak zawodzi, nie można nim wyrazić pewnego bólu, lepsze jest milczenie.
Spektakl wyreżyserowany został przez Adama Biernackiego z czułością wobec bohaterów "Słów na piasku" i czuć tę czułość w każdej scenie. Jednocześnie reżyser nigdzie się nie spieszy, daje spokojnie wybrzmieć wielu emocjom, które pojawiają się u każdej z tej postaci. Tempo jest tu więc powolne, być może czasem za bardzo. Brak też jakichś przełamań, które zrobiłyby temu spektaklowi dobrze. Z drugiej strony rozumiem zamysł pewnej nieustającej liryczności, której aura unosi się nad głowami bohaterów, a którą urozmaica czasem o dowcip i dystans postać profesora.
W profesora wciela się Zbigniew Stryj i czyni to udanie. Jest jako postać intrygujący, łączy jakąś taką prostackość z życiową wiedzą, jest bezpośredni i momentami brutalny. Kim jest dla Oskara, tego dowiadujemy się na końcu i warto wówczas spojrzeć na tę postać inaczej. Oskara, który z powodu upadku porusza się o lasce gra Jakub Piwowarczyk. I świetnie się w tej roli odnajduje. Jego bohater cały czas jest wewnętrznie poruszony, z drugiej strony - nie chce dopuścić do siebie różnych uczuć miotających nim od środka, a nawet pewnej prawdy. Zarazem z wielką łagodnością traktuje poznaną kobietę, przystaje na jej udawanie, w jakiś sposób ją wspiera i próbuje leczyć jednocześnie chcąc ułożyć swoje życie. Podoba mi się ta postać stworzona przez aktora, uwierzyłam jej, w jej zagubienie, blokadę, nieszczęścia i nadzieje.
Piwowarczykowi partneruje Dagmara Noszczyk, która ma niełatwe (być może najtrudniejsze z całej trójki) zadanie - pokazać matkę cierpiącą z powodu utraty dziecka. Odtwarza na scenie mechanizmy wyparcia czy zaprzeczania, a także okazuje emocjonalny chłód przeplatany chwilami małych szaleństw czy wręcz rozpaczy, kiedy dociera do niej to, co się wydarzyło.
"Słowa na piasku" są dla mnie spektaklem o sposobach radzenia sobie z traumą, ale i o nadziei, która tkwi w każdym z nas. Nadziei na lepsze życie, na miłość i radość mimo goryczy płynącej z doświadczenia i przeżyć. I o tym, że każdy z nas - jak mówi profesor - jest jednocześnie normalny i szalony.
A być może nawet słowa te znaczą to samo?