O Legionach piosenek kilka
"Gałązka rozmarynu" - reż. Jan Nowara - Teatr Polski w Bielsku-BiałejJako co roku listopad jest okresem żywych rozważań na temat naszej przeszłości i drogi do niepodległości, jednakże tym razem, z powodu okrągłej, setnej rocznicy, patriotyczne akcenty odbił się echem w wielu polskich teatrach. Na Śląsku natomiast, sceną, która podjęła się opowiedzenia historii Legionów Polskich, była ta z bielskiego Teatru Polskiego.
Tekst Zygmunta Nowakowskiego opowiada historię polskiej drogi do niepodległości w lekkich tonach, z humorem. Brak tam patetyczności i pompatycznie wyrażanych myśli na temat heroicznych dokonań Polaków na frontach I Wojny Światowej. Legioniści zostali ukazani w sposób bardzo przystępny, bo przyziemny – autor sportretował ich przede wszystkim jako młodych mężczyzn (i jednej kobiety) głodnych przygód i wolności. Co więcej, „Gałązka Rozmarynu" nabiera wiarygodności zwłaszcza zważając na fakt, iż Nowakowski Legionistą był i osobiście przyczynił się do odzyskania niepodległości.
Aktorsko spektakl jest imponującym przedsięwzięciem, gdyż na scenie oglądać można niemalże cały bielski zespół z dodatkiem kilku aktorów z poza zespołu. Spośród tak wielu ról wyróżnić należy przynajmniej kilka z nich. Przede wszystkim Ciotka w wykonaniu Jadwigi Grygierczyk, która przy okazji premiery obchodziła czterdziestolecie pracy artystycznej, miała możliwość wykazania się swoim kunsztem aktorskim i doświadczeniem scenicznym zbieranym na przestrzenie wielu lat. Jej Ciotka to postać niezwykle komiczna, energiczna i charakteryzująca się niezwykłym ciepłem, które ujmująco oddziaływało na widzów. Natomiast w przypadku młodszych aktorów warto zwrócić uwagę na góralskie kreacje Rafała Sawickiego (Juhas), Mateusza Wojtasińskiego (Parzenica) i Macieja Kuliga (Ciupaga), które to najbardziej rozbawiały publiczność. Największe wrażenie robiły umiejętności tych aktorów w swobodnym operowaniu niełatwą, melodyjną góralską gwarą. Najważniejsza jednak była pozytywna energia, jaką wnosiły te role na scenę, przyciągając w ten sposób uwagę widzów.
Ważnym elementem spektaklu była muzyczna warstwa spektaklu, obfitująca w wiele wojennych szlagierów z tamtych czasów, które większość z Polaków raczej zna, nawet po upływie tak wielu lat. Były to między innymi „O mój rozmarynie" czy „Rozkwitły pąki białych róż". Za ten aspekt spektaklu odpowiedzialny był kompozytor Tomasz Bajerski. Jednakże po spektaklu można było odnieść wrażenie muzycznego niedosytu, zwłaszcza ze względu na niezwykłe warunki wokalne bielskiego zespołu, którego widzowie tak chętnie słuchają w wielu musicalowych przedsięwzięciach oferowanych w repertuarze Teatru Polskiego.
Scenograficznie spektakl zapowiadał się surowo w swojej pierwszej części, jednakże w następnych, gdzie akcja toczyła się kolejno w kawiarni i na froncie wschodnim. Zwłaszcza w tym ostatnim podziwiać można było pomysłowość scenografów, Macieja Mikulskiego i Marka Mikulskiego. Najbardziej podobały się realistyczne, jak na teatralne warunki, elementy, takie jak zasieki czy worki wypełnione ziemią, służące za zasłony przed potencjalnym atakiem wroga.
Spektakl zmaga się jednakże ze swoją złożonością. Przez scenę przewija się wiele postaci, które starają się nabrać własnego, oryginalnego charakteru, jednakże to im się nie udaje, z tego względu, że nie mają na to wystarczająco dużo czasu. To może być komplikacja wynikająca bezpośrednio z tekstu Nowakowskiego, który namnożył wielu bohaterów, przy tym zbytnio ich nie rozwijając.
„Gałązka Rozmarynu" w interpretacji Jana Nowary to ciekawa propozycja, zupełnie nietypowa w porównaniu do reszty bielskiego repertuaru, jednakże mogła być lepsza, gdyż chwilami nie do końca wiadomo, dokąd przedstawienie zmierza. Z drugiej strony jednak oglądać można interesujące kreacje aktorskie, które mogą wprowadzać w zachwyt. Najważniejsza jednak pozostaje myśl przewodnia, a tą widz dopiero poznaje na samym końcu widowiska. Reżyser podkreśla, że w świetle takiego uroczystego święta jak stulecie odzyskania niepodległości przede wszystkim powinniśmy zacząć się łączyć i świętować razem, jako jeden zgodny naród.