O sztuce spacerowania
"Spacerowicz" - reż. Igor Gorzkowski - Teatr Ochoty w Warszawie"Gdzie indziej, na cichej prowincji, artystę łatwo może dopaść ta czy inna melancholia [...] tu, w wielkim mieście, czuć naprawdę, że istnieją duchowe fale [...] tu artysta zmuszony jest nasłuchiwać". Tytułowy Spacerowicz to figura złożona - po trosze miejski flanêur, mocno osadzony w tradycji Baudelaire`a i Benjamina, a po trosze zagubiony, nieśmiały urzędnik Simon, który usiłuje napisać "wspaniałą nową powieść". Ustawicznie na tę okoliczność nękany (przez sąsiada, kelnera, nadgorliwie gościnną panią domu, wydawcę...), pan Simon postanawia wybrać się na spacer...
Spektakl otwiera scena idealnie wprowadzająca w tematykę: Spacerowicz in spe zakłada buty, pedantycznie wiążąc sznurówki i ostrożnie sprawdzając ułożenie stopy. Gdy ciekawski natręt wygania Simona z domu pytaniami o postęp pracy pisarskiej, charakteru badawczych prób nabiera cała jego wędrówka. Przed poszukującym inspiracji bohaterem otwiera się nagle całe miasto: żywe, pulsujące własnym, specyficznym rytmem, zróżnicowane i wielowarstwowe.
Przekształcenie przestrzeni scenicznej w nieskończoność przestrzeni miejskiej i podmiejskiej zawsze wymaga pokonywania trudności bardzo prozaicznej natury – jak konstruować wielowymiarowość i ogrom miasta, sieć skomplikowanych powiązań w labiryncie ulic i zaułków, a wreszcie – wnętrza i szczegóły wyposażenia. Scenografia Magdaleny Dąbrowskiej znakomicie rozwiązuje ów przestrzenny problem: nieco w głębi sceny umieszczono obrotową konstrukcję zawierającą w sobie trzy półotwarte pomieszczenia. To kalejdoskop, diabelski młyn i koło fortuny – Simon odkrywa en passant kolejne wcielenia miasta w szaleńczym pędzie przez biura, pokoje, kawiarnie i urzędy, przez uliczki i place, w pracy, w sklepie, u krawca czy z wizytą. I wciąż czuje niedosyt świadomości spacerowania. Rzucany wciąż w nowe miejsca przemierza miasto jak Alicja Krainę Czarów – natrafiając na groteskowe postaci i paradoksalne sytuacje. Wszystko jest inne, nowe, a zarazem już widziane i znane aż nazbyt dobrze.
Również dla widza spektakl konstytuują dwa powtarzające się wrażenia. Jako że aktorów jest tylko czwórka, nie sposób uniknąć odczucia déjà vu. Również absurdy dnia codziennego, naszkicowane w Spacerowiczu lekko i ironicznie, są bliskie i doskonale znane. Jednak do głosu dochodzi odczucie przeciwne wrażenie jamais vu: widz uświadamia sobie niesamowitość zwyczajności tkwiącej w przedstawionych wydarzeniach. Simon jest jednocześnie indywidualnością i everymanem. Jego spacer to zarówno kolaż kadrów z codziennego życia, wariacki sen oraz wielka podróż. A całość wciąż zaskakuje, z „oparów absurdu” wynurza się w realizm i szczegółowość miniatury. Na taki spacer – zapraszam!
Cytowany fragment: Robert Walser, Berlin i artysta, tłum. Małgorzata Łukasiewicz