Obsesja miłości

"Najpiękniejsza kobieta świata" - reż. Magda Skiba - Bałtycki Teatr Dramatyczny w Koszalinie

Jak bardzo głęboka i destrukcyjna może być samotność? Jak bardzo może nas prowadzić w mroczne strony naszej osobowości? Jak bardzo może nas zniszczyć? Bardzo. Może nas doprowadzić do szaleństwa, na którego skraju i tak balansujemy. Dlatego z niepokojem śledzimy losy Bernarda w spektaklu "Najpiękniejsza kobieta świata" w reżyserii Magdy Skiby.

Bernard, główny bohater dramatu, pracuje w zakładzie pogrzebowym, gdzie pewnego dnia trafia trup pięknej kobiety. Dla Bernarda jest to najpiękniejsza kobieta świata, dlatego postanawia zabrać ją domu i ukryć przed całym światem, co nie wszystkim się podoba. Potrzeba kochania, nawet bez szans na odwzajemnienie, jest w nim tak silna, że gotów jest poświęcić dla tej z gruntu skazanej na porażkę miłości wszystko, co ma.

Kiedy obserwuję Bernarda pracującego w zakładzie pogrzebowym, przychodzi mi do głowy film "Porozmawiaj z nią" Pedro Almodovara, w którym pielęgniarz Benigno opiekuje się uczennicą szkoły baletowej, która zapadła w śpiączkę. Okazuje się, że mężczyzna jest obsesyjnie zakochany w swojej podopiecznej. Ku zaskoczeniu całego personelu po jednym z jego dyżurów dziewczyna zachodzi w ciążę i budzi się ze śpiączki. Oskarżony o gwałt Benigno zostaje aresztowany. Do dzisiaj pamiętam sceny, w których opowiada znajomemu mężczyźnie jak idealny związek tworzy ze śpiącą dziewczyną. On w to naprawdę wierzy. Naprawdę wierzy, że tworzy z pacjentką jakiś związek. Jak bardzo musiał czuć samotny i jak bardzo musiał być zaburzony, żeby popaść w taki stan i funkcjonować w dziwnej fikcji. Nieumiejętność stworzenia normalnej relacji z drugą osobą, a w szczególności z kobietą, prowadzi do patologicznej wręcz miłości, stanowiącej jego obsesję, pozbawiającą go wszelkich hamulców moralnych, pozwalających odróżnić dobro od zła.

Benigno, podobnie jak Bernard, pracuje z bezwładnym ciałem, chociaż nadal żywym, co pozwala dysponować tym ciałem wedle własnego uznania. To brak oporu ze strony partnerek daje im siłę, żeby realizować swoje marzenia, których w innych okolicznościach nie byliby w stanie zrealizować.

Należy jednak pamiętać, że osoby z dysfunkcjami intelektualnymi, a z takimi niewątpliwie mamy do czynienia w tych przypadkach, mają taką samą potrzebę budowania więzi z drugim człowiekiem oraz dawania i otrzymywania miłości, jak cała reszta. Odczuwalne braki w tej kwestii mogą wybuchać ze zdwojoną mocą w najmniej oczekiwanym momencie i prowadzić do przestępstw, jak w przypadku zarówno Benigno, jak i Bernarda. Ich samotność, brak odwzajemnionego uczucia, wywołuje bezmiar cierpienia, a cierpienie, jak pokazuje życie, wcale nie uszlachetnia.

Karol Czarnowicz bardzo udanie stworzył postać Bernarda, sympatycznego chłopaka sumiennie wykonującego swoje obowiązki i powszechnie lubianego w małej społeczności, w której przyszło mu żyć. Niegroźny, nie wadzący nikomu młody mężczyzna nosi w sobie ogromne pokłady uczuć, które kiedyś muszą zostać uwolnione. Nie do końca wiadomo, co mu dolega i dlaczego jest nie do końca sprawny intelektualnie. Jego Bernard staje się archetypicznym wiejskim głupkiem, naznaczonym ułomnością i wyalienowanym ze społeczności. Staje kimś, kto wymyka się jednoznacznej klasyfikacji i podważa struktury kulturowego podziału obcy-swój. Z jednej strony niegroźny, ale jednocześnie groźny poprzez swoją nieprzewidywalność. Można się z niego pośmiać, można z nim pogadać, można też z niego zrobić kozła ofiarnego, jeśli nie będzie innego kandydata.

Aktor w tej roli nie przekracza żadnej granicy śmieszności, nie szkicuje Bernarda z zamierzoną przesadą, wręcz odwrotnie - wyłuskuje z postaci drobne elementy, które zarysowują delikatnie charakter Bernarda. Na pozór spokojny, nosi w sobie ogień, który ostatecznie go spali, w przenośni i dosłownie. Silne emocje towarzyszą mu w scenie, w której oburza się na Werę, że traktuje go jak głupka i w tej scenie aktor wypada najciekawiej, bo uwalnia trochę emocji. To zapowiedź, że możemy się spodziewać czegoś więcej. Że Bernard jeszcze nam pokaże.

Dla mnie jednak najlepszą rolą jest Matka w wykonaniu Katarzyny Ulickiej-Pydy. Od pierwszej sceny zachwyca naturalnością, którą nadaje swojej bohaterce. Samotnie wychowująca syna matka przelewa na niego wszystkie uczucia, jest gotowa dla niego zrobić wszystko, a kiedy syn dorasta i znajduje inny obiekt zainteresowania, nagle czuje się w symboliczny sposób porzucona. Aktorka pięknie pokazuje ból Matki, jej rozdarcie wewnętrzne symbolizowane przez przedzielony stół rozjeżdżający się w dwie strony z coraz bardziej oddalającym się synem. Rozmowa tej pary jest tak naprawdę najbardziej emocjonalną sceną w całym przedstawieniu. Sceną straty.

Mocne postaci tworzą Piotr Krótki jako Fryc, właściciel zakładu pogrzebowego w typie prostackiego mafiosa i Adrianna Jendroszek jako prowincjonalna piękność w dość tandetnej stylówie. On trzęsie całą społecznością mając odpowiednie znajomości i posuwając się do szantażu, ona trzęsie męskimi sercami nazbyt dosadnie prezentując swoją nachalną urodę, która działa głównie na prymitywnych typów jak Fryc. Nie działa jednak na wrażliwego Bernarda, o co Wera się wścieka. Aktorka swobodnie przechodzi od scen pełnych złości do scen, w których odkrywa swoją wrażliwość, kiedy już ma świadomość, że cena, jaką płaci za swoje postępowanie, jest chyba zbyt wysoka.

Piotr Krótki ma jeszcze jedną scenę, w której zaskakuje widzów jako nieco demoniczny wodzirej z zaświatów. To zdecydowanie zapada w pamięć.

Bernadetta Burszta ma o tyle proste zadanie, że nie musiała się uczyć tekstu, bo jako Najpiękniejsza głównie pląsa w pięknej sukni w wyobrażeniach Bernarda. Czasami też toczy jakieś walki w zaświatach, ale głównie po prostu jest. Dopiero finał należy do niej. Wykorzystana do roli świętej, wyniesionej na ołtarze przez lokalną społeczność, schodzi z piedestału i śpiewa na finał.

Beata Niedziela jako Berta i Jacek Zdrojewski jako Arnold tworzą nieszczęśliwą parę, uwikłaną w lokalne zależności, która musi zdecydować się na niemoralne działania, żeby ratować własne życie. Miotające nimi emocje najlepiej wyraża ciekawie zrealizowana choreograficznie scena kłótni i szarpaniny, złożona z agresywnych gestów, pozbawiona słów. Jest bardzo wymowna i najlepiej pokazuje relację tej pary.

Jest jeszcze jedna postać, która przewija się przez całe przedstawienie. Artur Czerwiński raz wciela się w kierowcę i ochroniarza Fryca, innym razem jest przewodnikiem z zaświatów. Tutaj przychodzi mi na myśl postać grana przez Artura Barcisia w "Dekalogu". Niby nikt, ale zaznacza swoją obecność w życiu bohaterów.

Ważnym elementem spektaklu jest muzyka skomponowana przez Amadeusza Naczyńskiego i Marka Litwina, chwilami niepojąca, podkreślająca niekiedy grozę, niekiedy zabawność sytuacji. Raz wychodzi na pierwszy plan, innym razem przewija się w tle.

Ciekawe są konstrukcje scenograficzne, które stworzyła Beata Jasionek z Magdą Skibą. Wspomniany już rozjeżdżający się stół, rusztowanie prowadzące w zaświaty, miękki opływowy fotel, na którym Bernard sadza Najpiękniejszą. Wszystko uzupełnione wizualizacjami Karola Budrewicza tworzy spójną całość formy i treści. Buduje klimat lokalnej społeczności, która żyje według specyficznych zasad, w której zawsze musi być przywódca zarządzający strachem i jego wierni poddający się regułom oraz kozioł ofiarny, na którego można zrzucić wszystkie winy, kiedy przyjdzie taki moment. Moment przełomu i moment oczyszczenia.

Bałtycki Teatr Dramatyczny podjął się trudnego zadania - pokazania widowni czegoś trudnego i wartościowego. Pokazania widowni, że teatr nie zawsze jest czystą rozrywką. Pokazania widowni, że trudne tematy dotyczą nas wszystkich i warto je podejmować. To zadanie warto kontynuować.

Obsada: Bernadetta Burszta - Najpiękniejsza, Adrianna Jendroszek - Wera, Beata Niedziela - Berta, Katarzyna Ulicka-Pyda - Matka,
Karol Czarnowicz - Bernard, Artur Czerwiński - Kierowca, Piotr Krótki - Fryc, Jacek Zdrojewski - Arnold.

Reżyseria: Magda Skiba, autor: Magdalena Drab, wizualizacje: Karol Budrewicz, choreografia: Jakub Lewandowski, muzyka: Amadeusz Naczyński, Marek Litwin, scenografia i kostiumy: Beata Jasionek/Magda Skiba, foto: Izabela Rogowska, reżyseria światła: Maciej Iwańczyk, autorka plakatu: Joanna Krótka.

Premiera 12 października 2024.

Małgorzata Klimczak
Dziennik Teatralny Zachodniopomorskie
23 października 2024
Portrety
Magda Skiba

Książka tygodnia

Aurora. Nagroda Dramaturgiczna Miasta Bydgoszczy. Sztuki finałowe 2024
Teatr Polski w Bydgoszczy
red. Davit Gabunia, Julia Holewińska, Agnieszka Piotrowska

Trailer tygodnia

„Tupot Poetycki" - w B...
Zuzanna Szmidt
Zuzanna Szmidt - urodzona w Warszawie...