Odczytani na nowo
„Nie płacz, Nemeczku" - aut. Ferenc Molnár - reż. Agata Nierzwicka - Teatr Papahema w Białymstoku i Teatr im. A. Mickiewicza w CzęstochowieTo głos niezgody wobec przemocy, wojny i zawłaszczania dzieciństwa przez narrację dorosłych. Teatr Papahema wspólnie z Teatrem im. A. Mickiewicza w Częstochowie wziął na warsztat słynną książkę a i w spektaklu „Nie płacz, Nemeczku. O Chłopcach z Placu Broni" odczytują ją na nowo.
Inspiruje ich klasyka, którą przetwarzają w twórczy sposób. Lubią pogrzebać w historii Polski i Polaków – tej powojennej, jak i przedwojennej. Kochają też lalki – wszak członkowie Teatru Papahema są absolwentami Wydziału Lalkarskiego białostockiej Akademii Teatralnej.
Na teatralny warsztat brali już m.in. biografię Marii Skłodowskiej-Curie („Skłodowska. Radium Girl"), historię Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie („PeKiN"), najbardziej znaną powieść Franza Kafki („Proces. Rekonstrukcja"), losy wybitnych Polaków żydowskiego pochodzenia („Madagaskar"), biografię i twórczość hrabiego Aleksandra Fredry („Fredro. Bardzo mi miło") czy historię Piotrusia Pana („Piotruś Pan. W cieniu dorosłości"). Przy swoich realizacjach współpracują z wieloma artystami i placówkami, m.in. Teatrem Żydowskim w Warszawie, Teatrem Miejskim w Gliwicach, Teatrem Ludowym w Krakowie, Teatrem Polonia, Och-Teatrem, Teatrem Dramatycznym w Białymstoku. Ich najnowsza realizacja to również efekt twórczej współpracy.
Chłopcy we współczesnym kontekście
Grupa sięgnęła po powieść Ferenca Molnára „Chłopcy z Placu Broni". Spektakl wyreżyserowała Agata Nierzwicka, studentka białostockiej Akademii Teatralnej (powstał on w ramach realizacji egzaminu reżyserskiego Mała Forma pod opieką pedagogiczną Agaty Biziuk-Brajczewskiej). Białostocka Akademia jest partnerem projektu. Przedstawienie jest efektem artystycznej fuzji Teatru Papahema i Teatru im. A. Mickiewicza w Częstochowie – w koprodukcji z tym ostatnim zostało przygotowane.
Autorem tekstu inspirowanego powieścią Molnára jest Łukasz Zaleski. Udało mu się pokazać klasykę literatury dziecięcej i młodzieżowej w świeży sposób, we współczesnym kontekście. Wielokrotnie w spektaklu pada głos niezgody wobec przemocy, wojny i zawłaszczania dzieciństwa przez narrację dorosłych. Aktorzy stawiają pytania o wyrządzanie zła, nienawiść, ale i o sens życia. Zachęcają do zastanowienia się nad rzeczami najważniejszymi. Udowadniają tym samym, że powieść sprzed ponad 100 lat (!) jest wciąż aktualna i dotyka istotnych spraw.
Śmiertelnie poważna zabawa
Boka, Gereb, Feri Acz i Nemeczek. Te imiona zna każdy, kto czytał Chłopców z Placu Broni. Czyli prawie każdy z nas, bo powieść, napisana przez Ferenca Molnára ponad sto lat temu, do dziś wzrusza młodych czytelników na całym świecie, którzy z zapartym tchem śledzą walkę o tytułowy plac. Po jednej stronie: Chłopcy z Placu Broni. Po drugiej stronie: Czerwone Koszule. Walka niby o podwórkowy plac, ale chłopcy traktują ją śmiertelnie poważnie. I jest ona śmiertelnie poważna, bo w jej wyniku Nemeczek umiera.
Reżyserka postawiła na reinterpretację węgierskiej powieści. Pojawia się postać autora (przewrotnie gra go kobieta – Sylwia Karczmarczyk), który jest „głosem przeszłości" i konfrontuje się z nowym podejściem do jego tekstu. Z kolei bohaterowie buntują się przeciwko temu, w jaki sposób zostali przedstawieni. Mimo tematyki w spektaklu nie brakuje humoru, który przenika się z tragizmem. Nemeczek pyta autora, dlaczego był gnębiony na lekcjach polskiego przez sto lat i musiał tyle razy umierać. „Czy ktoś mnie pytał o zdanie?" – retorycznie zastanawia się.
Autor scenariusza pozwala w wielu momentach przerwać aktorom narrację, wychodząc niejako z postaci, opowiedzieć o swoim bohaterze i zwrócić się z pytaniami do widzów.
Rzuć kostką i zobacz, co wydarzy się dalej
Konwencja spektaklu jest oparta o gry RPG (jej wielbicielem jest autor scenografii i kostiumów Juliusz Żółty). Według tej koncepcji gry opowiada się fabułę, wciela się w bohatera i porusza się w pewnym stworzonym świecie. To rzut kostką decyduje o tym, co wydarzy się dalej i jakie decyzje podejmą bohaterowie.
Chłopcy z Placu Broni. Boka (Paweł Rutkowski), Gereb (Helena Radzikowska), Nemeczek (Mateusz Trzmiel). Chcą stworzyć bandę, choć są tak różni. Ubrany w ciężkie buty i stylizowany na wojskowy strój Boka pragnie dowodzić. Jego przeciwieństwem jest Gereb, który próbuje używać w stosunku do siebie męskiego zaimka, ale pod koniec spektaklu posługuje się już żeńskim. Kwestionuje decyzje dowódcy, aż w końcu wydaje Nemeczka. Tego wątłego, drobnego chłopca w trampkach, z plecakiem, o jasnych kręconych włosach i niebieskich oczach, który okazuje się być bohaterem. Zapłaci za to najwyższą cenę. Mimo to „fajnie jest się odezwać, gdy się nie zgadzasz". Po przeciwnej stronie jest Feri Acz (Karol Czajkowski) – pewny siebie lider Czerwonych Koszul, który wypowiada rywalom wojnę.
Na uwagę zasługuje kreacja Mateusza Trzmiela, który wydobywa z postaci Nemeczka siłę i mądrość. Twórczo ją odczytuje i czyni z niej bohatera z krwi i kości. Zresztą wszystkie decyzje obsadowe są trafione – aktorzy wypadają wiarygodnie i konsekwentnie budują przed widzami świat, który ich postaci znają z placu Broni.
Twórcze odczytanie klasyki
Spektakl ma atrakcyjną warstwę choreograficzno-muzyczną (za konsultacje choreograficzne odpowiada Anna Sawicka-Hodun, a autorką muzyki jest Lena Michajłów). Częścią przedstawienia są też piosenki wykonywane przez aktorów (brawa dla wszystkich, a w szczególności dla Pawła Rutkowskiego). Ciekawa dla młodego widza – bo to głównie on jest adresatem spektaklu – będzie też strona wizualna bogata w multimedia. Te dwie sfery – muzyczna i wizualna – dobrze współgrają ze sobą.
Trafionym zabiegiem jest również decyzja twórców, by aktorzy weszli w publikę, a także korzystali z balkonu w Uniwersyteckim Centrum Kultury (tu odbyła się białostocka premiera spektaklu – przyp. aut.). Niebagatelną rolę odgrywają też światła, których reżyserią zajął się Maciej Iwańczyk.
„Nie płacz, Nemeczku" to udana próba odświeżenia klasyki, pokazania jej na nowo we współczesnym kontekście. Nie było to łatwe zadanie, jednak dzięki odważnemu pomysłowi na scenariusz, atrakcyjnej stronie wizualno-muzycznej i przekonującej grze aktorskiej, udało się je zrealizować. Oby więcej takich twórczych odczytań dobrze znanych dzieł. Jaką kolejną propozycję przygotuje dla nas Teatr Papahema? Zobaczymy.
Premiera: 7 września (Częstochowa), 24 i 25 września (Białystok).