Okiem obserwatora: Mój pierwszy raz
"Mój pierwszy raz" - reż. Krystyna Janda - Teatr Polonia w WarszawieNo proszę! Teatr Polonia wyrasta na mocną konkurencję dla Pontonu (Grupy Edukatorów Seksualnych, przy Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny). I bardzo dobrze, że tak się dzieje! Przecież edukatorzy wykonują w szkołach fantastyczną pracę, w czasie której spotykają się z przypadkami i sytuacjami (wynikającymi z niewiedzy dzieci i młodzieży), w które nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzyłby.
Rozmów uświadamiających nigdy za wiele! Jednym z większych skandali, które dzieją się na naszych oczach, jest wyrugowywanie lekcji uświadamiania ze szkół podstawowych i średnich. Skutki braku profesjonalnej edukacji w tym zakresie, widoczne są na co dzień gołym okiem. Młodzież pozbawiona fachowych edukatorów zdana jest "tradycyjnie" na koleżanki i kolegów oraz - signum temporis - na internetową pornografię. Nikt jej nie mówi, że seks to nie techniczne bicie rekordów w kilku dyscyplinach i obnoszenie się z wynikami, ale że seks może być, a właściwie jest ściśle związany z najpiękniejszymi doznaniami i uczuciami.
Najlepszym dowodem na zainteresowanie jakim cieszą się tematy związane z seksem, jest grany również w Teatrze Polonia i to już od sześciu lat, przy pełnej widowni, znakomity "Seks dla opornych" Tam bohaterami jest para z prawie trzydziestoletnim stażem, która w kilku momentach wspomina z nutką nostalgii szalone chwile z początków małżeństwa. No właśnie! Oni też kiedyś zaczynali i kiedyś mieli ten swój "pierwszy raz"! To jest kanwą najnowszej sztuki wystawionej w Teatrze Polonia, a zatytułowanej - jakże by inaczej - "Mój pierwszy raz". Jest w tym trochę metafizyki, albowiem wszystko co żyje na Ziemi, istnieje tylko i wyłącznie dlatego, że wcześniej nastąpił "ten pierwszy raz".
W czasie tysiącleci trwania naszego gatunku, ta inicjacja zdążyła obrosnąć mitami, legendami, opowieściami, doczekała się badań i rozpraw naukowych. Większość - szczególnie płeć piękna ale nie tylko! - oczekuje niesamowitych wrażeń, wirujących gwiazd, fajerwerków w całym ciele, cudownych warunków i atmosfery! "A tu pospolitość skrzeczy!" (tak, tak, w "Weselu" u Wyspiańskiego jest "pospolitość", nie "rzeczywistość"!) i bardzo często ten realny "pierwszy raz" ma się nijak do tego wyimaginowanego i wyśnionego! A niestety, nie da się go powtórzyć, więc tym ważniejsze jest przygotowanie do niego, głównie mentalne!
I właśnie o TYM jest najnowsza premiera, w Teatrze Polonia zatytułowana "Mój pierwszy raz", której autorem jest Ken Davenport, a reżyserką Krystyna Janda.
Temat odważny i bardzo, bardzo delikatny. Całe szczęście, że twórcy tego spektaklu stanęli na wysokości zadania i ani przez moment nie utknęli na grożących co chwila płyciznach. Co prawda w informacji o spektaklu wyraźnie wyeksponowane jest zdanie, że "aktorzy w spektaklu używają niecenzuralnych wyrazów", no ale: po pierwsze - takie są teraz realia i taki jest teraz język rzeczywisty, prawdziwy, więc jeżeli bohaterowie posługiwaliby się piękną polszczyzną, bez nawet cienia wulgaryzmów, byłoby to nienaturalne, a nawet wręcz śmieszne. "Sorry, taki mamy klimat!"; a po wtóre - tych wulgaryzmów wcale nie ma tak dużo, a jak już się pojawią to nie w celu epatowania publiczności, tylko wynikają z narracji i z emocji.
W czasie III generalnej, na scenie oglądaliśmy czwórkę aktorów: Natalię Berardinelli, Agnieszkę Krukównę, Antoniego Pawlickiego i Kamila Maćkowiaka (w dublurze z Mirosławem Haniszewskim), oraz czwórkę tancerzy.
"Mój pierwszy raz" trudno zaliczyć do klasycznych spektakli teatralnych. Wydaje mi się, że najlepszym określeniem będzie, iż jest to rozbudowany (czterech aktorów), bardzo dynamiczny stend-up, połączony z cudownej urody etiudami baletowymi (dwie pary tancerzy).
Na scenie właściwie mało się dzieje w rozumieniu klasycznego spektaklu teatralnego. Czwórka aktorów cały czas MÓWI. Czasami jest to monolog, czasami dialog, a często mówią wszyscy równocześnie. Prawie cały czas stoją lub "bujają się" w rytm muzyki, kilka razy mówią na siedząco. A co mówią?
I to jest clou programu! Cały spektakl powstał z inspiracji i na bazie strony internetowej www.MyFirstTime.com autorstwa Petera Foldy i Craiga Stuarta. Ludzie z całego świata mogą na niej zapisywać swoje wspomnienia, wrażenia, uwagi, refleksje itp. dotyczące "tego pierwszego razu". Oczywiście nikt nie weryfikuje ich prawdziwości, ale twórcy portalu prosząc o szczerość i autentyczność i zakładają, że wpisy odzwierciedlają prawdziwe zdarzenia i odczucia.
I te właśnie wpisy są tekstami w sztuce granej w Polonii. Trzeba przyznać, że nie wszystkie są piękne, łatwe i przyjemne! Właściwie tych jest najmniej. Duża część jest "normalna" tzn. opisuje stan: - PRZED (spore oczekiwanie, bądź determinacja aby doprowadzić do TEGO); - w TRAKCIE (tu pełna gama odczuć); - i PO (sporo zdziwień, że to takie zwykłe ale są też radosne, np. "no nareszcie - simlock zdjęty"). Niestety, bywają też smutne i przerażające (np. opis sytuacji z umierającym bratem, czy brutalnego gwałtu).
Przez cały spektakl, bezpośrednio za aktorami, trochę w głębi sceny wyświetlane są cytaty i wypowiedzi różnych ludzi na temat "pierwszego razu". Kogo tu nie ma? Jest Tadeusz Boy Żeleński i Shakespeare, jest Marek Kondrat i Sophia Loren, jest Woody Allen i Bill Clinton, Anda Rottenberg i Magdalena Środa, i dziesiątki innych postaci i autorów płci obojga. Trzeba mieć dobrze wyćwiczoną podzielność uwagi aby równocześnie czytać szybko przesuwające się napisy i słuchać tekstów padających ze sceny! Ale warto się "sprężyć" i rejestrować jedno i drugie!
Co pewien czas ten rollercoaster zwalnia i dostajemy wyciszoną, liryczną ucztę dla oczu, czyli wspaniały pokaż specyficznego baletu w choreografii Mistrza nad mistrzami, czyli Emila Wesołowskiego. Krystyna Janda wiedziała co robi oddając te fragmenty spektaklu we władanie Wesołowskiego. Z całym szacunkiem dla pracy i inwencji innych kreatorów tańca, ale tylko on mógł wymyślić taki układ i znaleźć artystki i artystów, którzy mu to wykonają. Zwróćcie Państwo uwagę na to, w jaki sposób tancerze są cały czas ze sobą połączeni w czasie wykonywania skomplikowanych ewolucji. Niebywałe!! A oprócz tego - zero seksu, a kipiące namiętnością i erotyzmem!
Na zakończenie powrócę do wątku początkowego. Teatr Polonia po raz kolejny, za pomocą środków artystycznych włącza się do dyskusji w bardzo ważnej kwestii społecznej. Tym razem jest to temat uważany za wstydliwy, o którym nie mówi się głośno, a jeżeli już, to w zupełnie innym tonie. Co prawda w żadnym momencie nie jest to wypowiedziane ale głównym przesłaniem sztuki jest obalenie tabu i odkłamanie mitów i stereotypów na temat seksualności dziewczyn i kobiet, postawienie znaku równości miedzy potrzebami i oczekiwaniami kobiet i mężczyzn. Konkretnie chodzi o uznawanie pełni praw do kreowania, przeżywania i spełniania się pań w tej jakże ważnej sferze życia.
Tak naprawdę taka dyskusja nie powinna się toczyć w ogóle, bo jest to "oczywista oczywistość" ale nasza skrzecząca pospolitość dowodzi, że jest zupełnie, ale to zupełnie inaczej. A ponieważ w obecnej rzeczywistości nie ma szans na rzeczową rozmowę na innym forum, chwała artystom z Polonii, że stworzyli taką możliwość.
A "zgorszonych" i "oburzonych" i tak będzie pełno, o czy jestem przekonany.