Opowiadania z błogiego snu

"Trylobity. Opowiadania zebrane" - aut. Breece D'J Pancake - Wydawnictwo: Czarne

Jedyne dzieło, jakie pozostało po młodym autorze, który zmarł w wieku 26 lat samobójczą śmiercią. Pomnik niewielki, ale godny i warty uwagi współczesnego czytelnika, nawet mimo różnicy epoki i geografii.

W swoich "Trylobitach" Pancake przedstawia nam morderców, pijaków i awanturników z nizin społecznych oraz wszechobecną, wysysającą wszelką nadzieję biedę pasa biblijnego. Jest to dość nietypowy przypadek, gdzie wszyscy bohaterowie to ludzie pracy, ograniczający przedstawiane nam myśli do zadowolenia, kiedy uzyskają pieniądze za wydobyty węgiel czy w jaki sposób przywrócić do życia usychającą trzcinę. Jednocześnie, świat ten pełen zwyczajnych ludzi jest nadzwyczajnie przesiąknięty przemocą.

Krew - czy to ludzka, czy zwierzęca - leje się gęsto, prawie tak samo, jak wszechobecny w wiejskim życiu alkohol. W ogóle samo polowanie, akt zabijania zwierząt, jest dla Pancake'a ważnym elementem rzeczywistości, który należy opisać z odrażającymi szczegółami. Bo taki jest w gruncie rzeczy świat przez niego odmalowany - odrażający, pozbawiony perspektyw dla młodych ludzi, uwięzionych jak Hollis na odludnych farmach ze zniedołężniałymi rodzicami, których nikt już nie potrzebuje i nie chce. Takich jak Colly, rozdarty między ojcowizną a miastem, choć na miejscu nie trzyma go już właściwie nic, czy bohater "Jak zostałem zbawiony'' - pochłaniany codziennością nie zauważa, jak jego marzenia więdną, umierają, aż na koniec kradnie je stary przyjaciel.

Na dobrą sprawę, w tym odrażającym świecie nie ma wyjątkowych historii - postacie są takie same jak tysiące innych rolników bez przyszłości, górników zostawionych przez konkubiny, mechaników z bogatą wyobraźnią i weteranów z trudną przeszłością. Widać tu jak w soczewce skupione problemy całego pokolenia Amerykanów z prowincji, i mimo właśnie tej prostoty bohaterów dostajemy w ręce tekst przepełniony zaskakującą wrażliwością. U Pancake'a nawet seryjny morderca, targany drugowojennymi wspomnieniami, nie ma serca zabić hodowanych świń i daje im dożyć swoich lat na jego farmie.

Chyba właśnie ta nietypowość całego tworu stanowi o jego jakości, gdyż uderzający brak wyjątkowości postaci i banalność ich losów są rzadko spotykane w literaturze tak zdominowanej przez unikały. Zwłaszcza, że autor doskonale czuje temat, za który się zabrał, dostosowując styl do potrzeb zamysłu. Pióro Pancake'a to nie srebrny Parker wyciągnięty z kancelarii prawnej, ale ołówek kierownika zmiany usmarowany węglowym pyłem i smarem samochodowym. Dzięki temu dialogi są żywe, odpowiednio wulgarne, czasem błyskotliwe i podatne na wieloraką interpretację. Pozostają realne, bez niepotrzebnych ozdób stylistycznych - tak samo opisy ograniczają się jedynie do elementów rzeczywistości niezbędnych do nadania opowieści sensu, a także zbudowania odpowiedniego nastroju chwili i otoczenia. Są one odmalowane bezbłędnie, w sposób naturalistyczny, a wręczy czasem zakrawający o turpizm. Jednocześnie nie widzimy przemocy wobec ludzi bezpośrednio.

Autor nie ma problemu z przedstawianiem żółwia przebitego harpunem i broczącego na wszelkie strony krwią, jednakże morderstwa, o których słyszymy, albo odbywają się gdzieś poza widzianymi przez nas ramami akcji, albo pozostają w domyśle, tak jak w "Pierwszym dniu zimy". Możemy przez to zakładać, że Hollis nie wytrzymuje, wstaje z kanapy, bierze nabitą strzelbę i "rozwiązuje" swój problem. Jednak nie musi tak być.

Może po prostu pozostaje w błogim śnie, wstaje rano i znów zagląda do samochodu - to niezwykła cecha tych opowiadań, które przy całej swojej zwyczajności zaskakują wieloznacznością.

Filip Obrębski
Dziennik Teatralny Warszawa
14 marca 2024
Portrety
Breece Pancake

Książka tygodnia

Zdaniem lęku
Instytut Mikołowski im. Rafała Wojaczka
Piotr Zaczkowski

Trailer tygodnia