Pierwszy spektakl
"Zostań moim przyjacielem" - reż. Krzysztof Grębski - Wrocławski Teatr LalekNiemal każdy teatr dla dzieci w Polsce posiada w repertuarze spektakle dla najnajów. Ze względu na możliwości percepcyjne widzów głównymi środkami są w nich ruch aktorów i muzyka, a cechą szczególną brak linearnej fabuły. Nadal natomiast brakuje lalkowych spektakli inicjacyjnych przeznaczonych dla maluszków, które już odczytują przekaz animacji, słowną narrację, przyczynowo skutkową akcję.
"Zostań moim przyjacielem" we Wrocławskim Teatrze Lalek stanowi doskonały przykład lalkowego przedstawienia dla debiutujących na widowni trzylatków. Artyści pokornie wyrzekli się w nim eksperymentów z formą. Do perfekcji opanowali klasyczną animację, przy czym każdy element spektaklu podporządkowali nie lalkom (do nich należy jedynie scena), lecz widzom. Oni mają poczuć przyjemność z obcowania ze sztuką i zaprzyjaźnić się z teatrem na lata. Udało się to znakomicie.
Tomasz Man napisał ciepłą i zabawną bajkę o zwierzętach. Pingwinka Pinia ucieka z zoo, żeby wrócić w rodzinne strony - na Antarktydę. Żółw Franciszek zostaje porzucony na polanie przez właścicielkę, która udaje się na nadmorski wypoczynek. Nie rozumie, że jego ukochana pani pozbyła się go na zawsze. Bohaterowie razem ruszają nad morze. Podczas wędrówki spotykają wiele zwierząt, a hałaśliwym zachowaniem narażają się Duchowi Lasu.
Jak na dobrze wymyśloną historię dla dzieci przystało, pozornie prosta bajka skrywa kilka warstw znaczeniowych. Jest w niej przekaz o wartościach. Dla hardej, bo dorastającej w trudnych warunkach w zoo Pingwinki i rozpieszczonego Żółwia liczyła się wyłącznie własna korzyść. Przebywając w naturalnym środowisku uczą się nowych zasad ułatwiających życie. Dowiadują się na czym polega szacunek, kompromis, życzliwość, współpraca, wzajemna pomoc i przyjaźń. Nie chcą uwolnić złapanej we wnyki Sarenki, którą pierwszą spotykają w trakcie wędrówki. Po nieprzyjemnej przygodzie z watahą głodnych Wilków wykazują troskę o Zajączka bojącego się, czy uda mu się bezpiecznie przedostać na druga stronę autostrady. Bajka posiada nienachalnie dydaktyczny wymiar ekologiczny. Jednym z bohaterów jest Jeż, który nie potrafi samodzielnie oczyścić igieł z powbijanych w nie śmieci. Pojawia się Lis z petycją przeciw produkcji naturalnych futer.
Twórcy dokonali wszelkich starań, żeby uwadze maluszków nie umknął żaden z epizodów budujący zwartą fabułę. Skupieniu sprzyjają zastosowane rozwiązania techniczne i pomysły animacyjne. Marionetki sycylijskie zaprojektowane przez Iwonę Makowską przypominają pluszowe zabawki. Zachwycają detalami. Żółw nosi okulary w kształcie wstążeczki. Pingwince uroku dodają długie rzęsy. W przedstawieniu pojawia się kilkanaście lalek i choć animuje je zaledwie dwoje niewidocznych aktorów - Anna Kramarczyk i Krzysztof Grębski (jednocześnie reżyser spektaklu) - to każdego z bohaterów wyróżnia inny głos i temperament, wyrażany ekspresją ruchów. W krótkich, dynamicznych, ale nie pośpiesznie rozegranych scenach występują jednocześnie dwie lub trzy postacie, które przez cały czas poruszają się, podrygują, pląsają. Rekwizyty ograniczono do minimum. Tło tworzą statyczne projekcje pomysłu Anety Talarczyk opierające się na podstawowych kolorach i wyraźnej kresce. Ich styl znany jest dzieciom z bajek telewizyjnych.
Artyści nie zachęcają widzów do interakcji, a mimo to maluszki reagują żywiołowo. Ośmiela je kameralna przestrzeń. W małej sali dzieci siedzą na poduszkach tuż przed sceną. Bohaterowie, najczęściej zwróceni bokiem do publiczności, rozmawiają wyłącznie ze sobą, ale widzowie i tak podpowiadają wypowiedzi. Maluszkom trudno jest się oprzeć przyjemnej muzyce Grzegorza Mazonia i powracającej frazie piosenki śpiewanej przez Pingwinkę. Zachowania dzieci nie powodują uciążliwej wrzawy, a szmer uznania, co dowodzi, że powstał spektakl idealny. To dobry przykład dla innych teatrów lalkowych.