Pokolenie liposukcji
„40-latek" - reż. Aleksandra Mirecka, Piotr Czarniecki, Sebastian Majewski - Teatr Dramatyczny im. J. Szaniawskiego w Wałbrzychu„Karwoski" Pablopavo i Ludziki
„Podchodzi dziewczyna i pyta, czy mogę
od pana ogień, a ty wiesz, że tylko popiół masz"
40 lat minęło jak jeden dzień i może bardzo dobrze, gdyż przemiany jakie zaszły w świecie, mentalności i świadomości ciała ludzi w tzw. przejściowym wieku są niesamowite. I to zjawisko, przez które przeszło pokolenie naszych rodziców, czyli Baby boomers, nasze, obecnych czterdziestokilkulatków czyli pokolenie X oraz dopiero przejdą przez nie pokolenia Y i Z, czyli te urodzone z kontem na Facebooku i Twitterze, usiłowali ująć twórcy najnowszej premiery wałbrzyskiego teatru czyli „ 40-latka".
Na deskach widzimy tylko dwóch aktorów, z całego serialu zostali eksportowani główny bohater czyli Stefan Karwowski ( tytułowy 40 – latek) oraz jego serialowa żona Magda, tutaj jedynie narzeczona, partnerka jak zwał tak zwał. I bez całego kontekstu, otoczki pracy, domu, sąsiadów, wyjaskrawiają się ich cechy charakteru, osobowości i wady, stają się pełnokrwistymi postaciami, nie uproszczonymi, schematycznymi ludźmi poprzedniego ustroju. Bez dzieci, za to z kredytami, lepiej wyglądający, za to z dolegliwościami typowymi dla wieku starszego, bardziej światowi, za to jacyś zgaszeni, przygnębieni i zgnuślali.
Okazuje się, że współczesni 40 – latkowie i dodam, że twórcy przestawienia nie silą się specjalnie na żadną socjologiczną diagnozę, to ludzie bardzo zagubieni, niepewni siebie i neurotycznie skoncentrowani na sobie. I mimo, że mają dostęp do prawie nieograniczonych zasobów dbania o siebie, dostarczania sobie rozrywek, urozmaicania sobie prozy życia w korporacji, to tkwią jak w katatonii w świecie drogich, markowych przedmiotów i konsumpcji następnych.
Hedonim doprowadził ich do nudy i wyczerpania w opozycji do minimalizmu bohaterów starego „Czetrdziestolatka", cieszących się tym, co mieli, jakkolwiek banalnie by to brzmiało. Spektakl to popis gry dwojga aktorów, studium zgorzknienia związku współczesnego, kiedy przestaje cieszyć luksusowe mieszkanie na kredyt, meble z IKEI i kolejny wyjazd last minute na safari czy Materę.
„Powtarzamy blichtry,,,w świetle latarni martwi" jak śpiewa Pablopavo i Ludziki w słynnym „Karwoskim", ale mało w tym twórczej energii i prawdziwej radości. Myślę, że jest to pewna przestroga, ale też czułość wobec aktualnych Stefana i Magdy, którzy za dużo zastanawiają się nad sobą, zamiast po prostu żyć. Znakomitym smaczkiem są tez hity z lat 80 – tych jak „Hej Man" Anny Jurksztowicz, który był szlagierem prywatek, a we współczesnym teatrze odnajduje świetne, egzystencjalne brzmienie miłości i romansu.
Reanimacja „Czterdziestolatka" wersja z hasztagiem udana – brawo.