Portret damy

„Bajo Bongo” - aut. Wiesława Sujkowska - reż. Anna Wieczur - Teatr Muzyczny Roma w Warszawie

Natasza Zylska, właściwie Natalia Zygelman, to postać dziś praktycznie nieznana. Niegdyś niekwestionowana królowa polskiej estrady, lansująca przeboje nucone przez miliony, u szczytu popularności nagle zdecydowała się na wyjazd do Izraela, gdzie przyszło jej występować w wielu życiowych rolach poza tą, którą kochała najbardziej.

Najnowszy spektakl w Romie opowiada jej historię, rozpinając narrację między koszmarem okupacji a trudnymi latami 60, prowadząc ją w tonacji ironiczno-nostalgicznej, wyraziście i kontrastowo. Te dziewięćdziesiąt minut daje widzowi skondensowaną sekwencję scen - odsłon PRL-owskich cieni, przeplataną blaskiem kilkunastu piosenek, zgrabnie osadzonych w ich kontekście. Ów melanż bawi, zastanawia, prowokuje, czasem przestrasza, szkicując solidną kreską, za sprawą błyskotliwie napisanego scenariusza Wiesławy Sujkowskiej, jak i konsekwentnej, uważnej reżyserii Anny Wieczur, portret Zylskiej, piosenkarki nietuzinkowej, jakże niesłusznie zapomnianej gwiazdy.

Mocną stroną inscenizacji jest scenografia Grzegorza Policińskiego, z centralnie usytuowaną szafą, będącą czymś w rodzaju depozytu przeszłości, refugium pamięci, kryjącej epizody zróżnicowane emocjonalnie, często śmieszne, czasem smutne, a czasem przerażające, jak w scenie początkowej, gdy widzimy szafę okupacyjną, schronienie Natalii przez prawie trzy lata. W odważnej opozycji do tego niemalże eschatologicznego zawiązania akcji szafa potrafi nas solidnie rozbawić, choćby kiedy staje się przedziałem sypialnym pociągu wiozącego wykonawców na ponad stutysięczny koncert do Szczecina, antyszambrą u premiera Cyrankiewicza lub szampańsko rozwibrowaną garderobą. Tą ostatnią bywa zresztą stale, bo opowieść jest zaczepiona między sceną a jej zapleczem właśnie, tworząc swoistą przestrzeń wolności, azyl od nieznośnej komunistycznej rzeczywistości, sumienny pozór innego, lepszego świata.

Sukces spektaklu jest jednak w największej mierze zasługą kreacji Anny Sroki - Hryń, znakomitej we wszystkich rejestrach: wokalnym, aktorskim i tanecznym. Twórczyni daje niekwestionowany koncert gry, a przede wszystkim śpiewu w imponującej skali, od kameralnej liryki, w zrodzonych w kultowym sopockim SPATIF-ie słynnych „Kasztanach", poprzez perfekcyjnie rytmiczne „Klipsy", wyzywające „Chociaż raz powiedz – nie", aksamitno-energetyczną „Czekoladę", aż po tytułowe, tryskające temperamentem „Bajo bongo". Chapeau bas! Godnie ją wspierają Marek Zawadzki i Michał Juraszek (na premierze, w obsadzie jest jeszcze Jakub Szyperski), tworząc z aktorką fantastyczny tercet nostalgiczny o wulkanicznej wręcz ekspresji. Trzeba koniecznie zwrócić uwagę na nieco groteskową „Kukurydzę" o zdecydowanie politycznym podtekście, świetnie zaśpiewane i zastepowane „Pik, pik, pik", czy wreszcie zniewalającą karnawałowym szałem rumby „Mexicanę". Zaiste, znakomite jest to trio.

Zjawiskowe, dopracowane w każdym calu są kostiumy Sabiny Czupryńskiej – niezaprzeczalne tchnienie Paryża i Rzymu w zaduchu PRL-u lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, urzekające krojem, cieszące oko barwą, dające radość z podróży w czasie, gdy pomimo obiektywnych trudności, nie mieliśmy, i słusznie, modowych kompleksów.

Otrzymaliśmy, dzięki wytężonej pracy wszystkich twórców i twórczyń, spektakl zwarty, dynamiczny, będący porywającą opowieścią o kobiecie z klasą w czasach pod wieloma względami bezklasowych, kobiecie mądrze gospodarującej własnym zdaniem, chcącej i umiejącej żyć sprawczo, na własnych warunkach, nawet w tak trudnych czasach, będąc zaprzeczeniem mas unoszonych na falach przypadku i konformizmu. Dodajmy – kobiecie obdarzonej rzadką umiejętnością antycypacji, gdy wyczuwając już w 1963 roku powracające demony antysemityzmu, umiała się wycofać, wyjeżdżając do kraju, który nie okazał się ziemią obiecaną, cierpiącej nierzadko samotność, choć nigdy na scenie, bo tam, dając ludziom radość, szczęście i oddech od przaśno-siermiężnej miernoty, gromadząc więcej publiczności niż partyjno-państwowe spędy, była w swoim żywiole.

Na Novej Scenie w warszawskiej Romie widzimy kobietę ceniącą w życiu, w równych proporcjach, harmonię i kontrast, podstawę wszelkiego piękna, formujące prawdziwą gwiazdę. Podziwiamy, z niezaprzeczalną satysfakcją, portret damy.

Tomasz Mlącki
Dziennik Teatralny Warszawa
19 września 2024

Książka tygodnia

Aurora. Nagroda Dramaturgiczna Miasta Bydgoszczy. Sztuki finałowe 2024
Teatr Polski w Bydgoszczy
red. Davit Gabunia, Julia Holewińska, Agnieszka Piotrowska

Trailer tygodnia