Pożegnanie Księskiej
Falger - "Mesjasz" HändlaW piątek na estradzie Filharmonii Lubelskiej zabrzmiał "Mesjasz" Georga Friedricha Händla. Sztuką światła i radości nazwał jego muzykę francuski pisarz Romain Rolland. "Mesjasz" jest genialnym tego przykładem.
Stylowa interpretacja "Mesjasza"
Napisane do tekstów Charlesa Jennensa dzieło to epicka opowieść o życiu, śmierci i przesłaniu, jakie zostawił dla ludzi Zbawiciel. I choć w "Mesjaszu" nie występuje postać Chrystusa, jednak jego moc emanuje z każdej niemal nuty.
Wykonawcami oratorium byli soliści: Marta Boberska - sopran, Nina Nowak - alt, Tomasz Krzysica - tenor i Jacek Ozimkowski - bas, połączone zespoły wokalne: Subtilior Ensemble (kierownik artystyczny Piotr Zawistowski) i Zespół A Cappella "Leopolis" ze Lwowa (kierownik artystyczny Roman Stelmaszczuk, przygotowanie chóru Ludmyla Kapustina) oraz orkiestra symfoniczna FL w kameralnym składzie. Partię organów realizowała Anna Kapol. Wykonanie poprowadził Marek Toporowski.
Historia powstania "Mesjasza" jest niezwykle budująca. Oto wiosną 1741 r. Händel stanął na progu załamania finansowego. Wierzyciele albo po prostu zawistnicy postarali się, by na jego koncertach były puste sale, zrywano także afisze. Ukochana Anglia pokazała (nie po raz pierwszy zresztą) swoją drugą twarz. Za to z Irlandii przyszło zaproszenie na koncerty. I to właśnie Dublin stał się miejscem prawykonania oratorium "Mesjasz".
Z "Mesjaszem" wiążą się dwie tradycje. Pierwsza, zapoczątkowana ponoć przez samego Jerzego II dotyczy zwyczaju powstawania z miejsc w czasie wykonywania słynnego "Alleluja". Druga - ustanowiona przez kompozytora, wiązała się z przywilejem wykonywania dzieła tylko i wyłącznie na cele dobroczynne. Temu szlachetnemu zwyczajowi Händel był wierny do końca. Wydaje się, że do dzisiaj przetrwała jedynie pierwsza tradycja - na dźwięk radosnego "Alleluja" wszyscy ochoczo zrywają się z miejsc, a niektórzy myślą nawet, że to już finał, zapominając o "Amen".
Jakie było lubelskie wykonanie "Mesjasza"?
Stylowe pod względem obsady i interpretacji, z dobrymi tempami poszczególnych części, z dobrą dynamiką i wewnętrzną ekspresją - wszak wykonanie poprowadził mistrz Toporowski. Z bardzo dobrymi solistami, którzy znakomicie radzili sobie z barokowym kunsztem swoich partii. Szczególnie wyróżniał się srebrny głos Marty Boberskiej, nie najlepiej natomiast wypadła na tle pozostałej trójki Nina Nowak.
Bardzo wyrównane było brzmienie chóru, a wiadomo, że w oratoriach Händla to podstawa. Zespół śpiewał w niewielkim składzie, ale głosy chórzystów brzmiały czysto, dźwięcznie i mocno.
Orkiestra grała z zaangażowaniem, było to widać i na ogół słychać. Wykonanie było lekkie, żywe, porywające, czasem tylko nie do końca poprawne intonacyjnie.
Na publiczności "Mesjasz" zrobił wrażenie ogromne. Były owacje na stojąco, był oczywiście bis i było autentyczne wzruszenie z możliwości obcowania na żywo z dziełem o wielkiej i pozytywnej sile rażenia.
Oratorium "Mesjasz" Georga Friedricha Händla było ostatnią propozycją programową wieloletniej dyrektor artystycznej Filharmonii Lubelskiej, Teresy Księskiej-Falger. Od najbliższego koncertu, a będzie nim wieczór sylwestrowy, o jakość artystyczną wydarzeń w filharmonii będzie dbał obecny dyrektor Piotr Wijatkowski.
Piątkowy koncert w Filharmonii Lubelskiej - "Mesjasz" Georga Friedricha Händla