Prezydent Legnicy wypowiedział umowę z marszałkiem
Prezydent Legnicy Tadeusz Krzakowski wypowiedział umowę z marszałkiem i nie da ani złotówki na Teatr im. Modrzejewskiej.Krzysztof Maj z zarządu województwa: - Wydaje mi się, że kultura to nasza wspólna sprawa. Chyba że wspólna sprawa zmienia się w politykę.
Krzysztof Duszkiewicz, wiceprezydent Legnicy w czwartek 30 czerwca napisał na Facebooku, że w Urzędzie Marszałkowskim złożył korespondencję dotyczącą Teatru im. Heleny Modrzejewskiej. Jaką, nie podał. Skupił się na opowiadaniu "o przeprowadzeniu mądrych i merytorycznych rozmów" na temat finansowania tej instytucji w przyszłym roku.
Radny Maciej Kupaj z PO od razu wychwycił, o co chodzi i zapytał Duszkiewicza: - A o ile pan prezydent zamierza zmniejszyć dotacje dla teatru? Dlaczego ta kwestia nie była przedyskutowana z Radą Miejską Legnicy na sesji?
Odpowiedzi nie dostał.
Władze Legnicy zaskoczyły Urząd Marszałkowski, umowę zerwały bez rozmowy.
Legnicki magistrat razem z Urzędem Marszałkowskim współprowadzi teatr im. Modrzejewskiej. Taką umowę podpisano w 2009 r. i miasto zobowiązało się finansować instytucję w kwocie nie mniejszej niż 1,5 mln zł rocznie, a władze regionu - nie mniejszej niż 2,5 mln zł. Przez 13 lat dotacja marszałka wzrosła do blisko 6 mln zł rocznie. Miejskiej nie zwiększono.
Prezydent Legnicy Tadeusz Krzakowski tę umowę właśnie wypowiedział i od nowego roku nie wyłoży na teatr ani złotówki. Uzasadnienia zarządowi województwa nie podał.
Rzecznik marszałka Michał Nowakowski: - Decyzja o zerwaniu umowy jest skandaliczna i pozostawiająca pytanie, czy panu prezydentowi Legnicy nie zależy na rozwoju kultury, na Teatrze im. Modrzejewskiej, który jest jedną z najbardziej znanych scen teatralnych w Polsce?
- Powszechnie wiadomo, że legnicki teatr nie jest beniaminkiem władz miasta - przyznaje dyrektor legnickiego teatru Jacek Głomb. I dodaje: - Plotki o wypowiedzeniu przez miasto umowy o współprowadzeniu teatru pojawiały się już od wielu lat, ale zawsze kończyło się na plotkach. Tym razem jest to fakt, tym bardziej bolesny, że dzieje się w środku wojny, inflacji, drożyzny, pandemii i innych „plag egipskich", jakie nas dotykają. Media rozpisują się o niechęci prezydenta Tadeusza Krzakowskiego do mojej osoby. Ale przecież legnicki Teatr to nie tylko ja.
Dodaje, że "Modrzejewska" to jeden z najbardziej promiejskich teatrów w Polsce, ideowo i materialnie, grający w różnych miejscach Legnicy. A przede wszystkim to świetny zespół aktorski, 80 zaangażowanych w świat teatru pracowników, dziesiątki tysięcy widzów, dwa zabytkowe obiekty w sercu miasta - Stary Ratusz i Teatr – na które notabene od lat miasto nie łoży dodatkowo ani złotówki.
- Nasz teatr to także działalność edukacyjna, jaką od 30 lat prowadzimy nieodpłatnie dla legniczan w ramach Klubu Gońca Teatralnego. Jaka przyszłość nas czeka – naprawdę dziś nie wiem. Wiem natomiast, że bez tych 1,5 mln zł nie domkniemy budżetu teatru na 2023 r. Jeśli stracimy pieniądze „miejskie", będziemy zmuszeni poszukać ich gdzie indziej - kwituje Głomb.
Czy Urząd Marszałkowski je wyłoży? Nowakowski mówi, że na taką deklarację jest za wcześnie, bo pismo prezydent Legnicy złożył 30 czerwca.
Krzysztof Maj z zarządu województwa odpowiedzialny za kulturę na Dolnym Śląsku nie kryje zaskoczenia: - To potężny cios dla środowiska artystycznego Dolnego Śląska. Stało się to bez rozmowy, dialogu, spotkania - a widzieliśmy się kilka dni temu w Warszawie. Wydaje mi się, że kultura to nasza wspólna sprawa. Sprawa Samorządu Województwa i Legnicy. Chyba że wspólna sprawa zmienia się w politykę.
Prezydent Legnicy kontra Jacek Głomb, doniesienia do prokuratury i komornik
Spięcia między Krzakowskim i Głombem to od lat żadna tajemnica w Legnicy. Prezydent groził dyrektorowi odwołaniem, donosił na niego do prokuratury, oskarżając o niegospodarność, odmówił podwyżek pracownikom i nasłał komornika.
Głomb się odwijał: wywieszał czarne flagi, organizował marsze protestacyjne, krytykował politykę kulturalną prezydenta Legnicy. W 2008 r. zrobił to wierszem: „Kiedy prezydent Tadeusz K. / Zbyt dużo sztuki doznał za dnia / Myśl go pociesza nieco drastyczna / Kultura - owszem, lecz tylko fizyczna".
Wiersz wydrukowano i ustawiono na schodach „Modrzejewskiej". Miejscy strażnicy przybiegli, zrobili notatkę, a Głomb miał w sądzie sprawę. Wiersz zajął pas drogi niezgodnie z jej przeznaczeniem - blokował ruch pieszym.
Krzakowski wskazywał, że to tylko Głomb „potrzebuje istnieć i cierpi, kiedy o nim się nie pisze", a sąd ostatecznie winy Głomba się nie dopatrzył.