Psychodeliczny szał
"Hair" - reż: Wojciech Kościelniak - Gliwicki Teatr MuzycznyJaki piękny księżyc...heroina, amfetamina, kokaina... Gdzie jest Claude... marihuana... Ludzie zbieramy na fundację pomocy hipisom... wszyscy przebywający w teatrze zostają aresztowani... ja nie chcę do Wietnamu!... Co wy tu robicie?... Stary, to przecież TWOJA halucynacja...
22 maja 2010 roku o godzinie 19.00 w Gliwickim Teatrze Muzycznym odbyła się premiera kultowego musicalu „Hair”!!! Wszystko zostało dopięte na ostatni guzik: obsługa – niczym wyrwana z hipisowskiego świata lat 60., kadzidełka – palone wśród publiczności, wprowadzały ją w hipnotyczny trans, rozpoczął się sceniczny performance, a jego celem – teatralna publiczność…
Każdy z pewnością oglądał słynny film „Hair” w reżyserii Milosa Formana, albo chociaż co nie co o nim słyszał… jeśli nie – niech nawet się nie przyznaje! W każdym razie – widzowie gliwickiego przedstawienia (jeśli spodziewali się powtórki z rozrywki) troszkę się zdziwili... Zgrabna akcja filmu, jedynie w niewielkim stopniu została odzwierciedlona na teatralnych deskach. Tutaj fabuła (tak wyeksponowana w filmie) zepchnięta została na dalszy plan, a gwiazdą wieczoru stał się przekaz, a właściwie przesłanie, jakie skierowane zostało wprost do publiczności: chwytajcie chwilę, nie dajcie się usidlić sztywnym regułom, cieszcie się życiem, nie pozwólcie, aby ktoś decydował za was, a przede wszystkim wojnie mówimy głośne NIE! Nie warto poświęcać życia, za nie swoje przekonania – jeśli w coś nie wierzysz, nie daj sobie wmówić, że jest inaczej…
Gliwicki musical może poszczycić się niezwykłą grą świateł. Tak naprawdę to właśnie światło, jego wielowarstwowość, wprowadziło w umysł widza chaos – wywołało nieświadome halucynacje, dzięki którym widz mógł poczuć się jak uczestnik wydarzeń, rozgrywających się na scenie. To światło umożliwiło grę cieni, budujących tło dla akcji. To wreszcie gra świateł zbudowała atmosferę niepewności i zagubienia, którą można było odczuć podczas spektaklu. Warto wspomnieć również o ciekawych efektach komputerowej wizualizacji na ścianie.
Aktorzy grali zawodowo – widać, że dali z siebie wszystko. W tym momencie nie można nie wspomnieć o wprowadzonych elementach prefomance’u, a mianowicie o bezpośrednim kontakcie, jaki aktorzy nawiązali z widzami. Publiczność (na początku zdezorientowana) z czasem chętnie reagowała na prowokacje Huda (Nick Sinckler), czy zaczepki Bergera (Łukasz Szczepanik), a także innych bohaterów. Na sali pojawił się nawet funkcjonariusz policji, który w dosyć zaskakujący sposób obwieścił przerwę…
Czy „Hair” okaże się sukcesem? Powiem tak: z pewnością jest to przedstawienie kontrowersyjne (choć nie tak, jak miało to miejsce w roku 1967) i przedstawienie, które na długo pozostanie w pamięci widza. Ja wróżę mu sukces – nie co dzień można (w takiej dawce) zerwać z tabu (nawet) dzisiejszego świata (w końcu narkotyki, homoseksualizm i wolna miłość nie są dziś wartościami powszechnie aprobowanymi przez społeczeństwo).