Pudełko - metaforą wychodzenia ze strefy komfortu
"Mały książę" - aut. Antoine de Saint Exupéry - reż. Filip Jaśkiewicz - Teatr Lalek Banialuka w Bielsku - BiałejOszczędny wizualnie, ale intensywny aktorsko. Wyprany z ozdobników, wykorzystujący na różne sposoby... drewniane pudełko. Zachęcający do używania wyobraźni. "Mały książę" w Teatrze Lalek Banialuka jest pochwałą prostoty i jednocześnie mocy kreacyjnego myślenia. Obie te siły tutaj się nie wykluczają, a wręcz dopełniają.
Oszczędny wizualnie, ale intensywny aktorsko. Wyprany z ozdobników, wykorzystujący na różne sposoby... drewniane pudełko. Zachęcający do używania wyobraźni. "Mały książę" w Teatrze Lalek Banialuka jest pochwałą prostoty i jednocześnie mocy kreacyjnego myślenia. Obie te siły tutaj się nie wykluczają, a wręcz dopełniają.
Pudełko może uchodzić w „Małym Księciu" Antoine'a de Saint-Exupéry'ego za symbol wyobraźni i sekretu. Narysowane na kartce skrywa baranka. Wyobraźnia pozwala nam ożywić go i widzieć na różne sposoby. Można jednak zachować w sekrecie informację o tym, co jest w środku pudełka, nie podzielić się nią z innymi. Poza tym pudełko jest też oczywiście emanacją ważnego, pochodzącego z książki hasła, że "najważniejsze jest niewidoczne dla oczu" .
W spektaklu w reżyserii Filipa Jaśkiewicza pudełko - występujące na scenie w liczbie mnogiej i w różnych rozmiarach - to podstawowy element świata przedstawionego, mający wiele zastosowań. Proste, pozbawione ozdobników, służy aktorom do budowania kolejnych scen, charakteryzowania postaci, tworzenia obiektów i przedmiotów. I budzi skojarzenia z dziecięcą zabawą w klocki.
Pudełko jest też w bielskim spektaklu metaforą wychodzenia ze strefy komfortu, burzenia murów, przełamywania lodów. Jeśli spędzasz życie tylko w swojej bańce, wiele cię omija. Wyjście do świata, do ludzi, próba poznania się z drugim, to w zasadzie istota istnienia ludzkiego. To afirmacja filozofii dialogu, otwarcia się na Innego. Oswojenie go, jak mawia lis z powiastki.
Z drugiej strony, przypomina nam się, że oswajanie to trudny proces i nie przeprowadza się go wobec każdego. Oswajanie czyni drugą osobę wyjątkową, bo została wybrana spośród tysięcy innych. Tak rodzi się przyjaźń i miłość. Tak powstaje więź. Tak buduje się nową relację.
"Mały Książę" w Teatrze Lalek Banialuka w Bielsku-Białej to niełatwy spektakl, ale będzie bardzo satysfakcjonujący dla każdego, kto otworzy się na jego wyobrażeniową potencjalność, prostą pomysłowość i ważne, zgodne z książką przesłanie.
Jest ciekawą alternatywą dla przeładowanych kolorowymi obrazami filmowych bajek. Królują tu właściwie trzy kolory - pustynna łagodna żółć (pudełka, światło), czerń (kolory Pilota i innych postaci) i szaro-ziemisty (kostium Małego Księcia wyróżniający go na tle ziemian). Zastanawiałam się, czy zobaczymy też choć kapkę czerwieni przynależną róży, ale nie... Twórcy postanowili, że musimy sobie ten wywrotowy wręcz w tym przypadku kolor po prostu wyobrazić!
Aż czasem od tej ascetyczności w zakresie barw bolą oczy i trzeba je na chwilę zamknąć. Ale za chwilę pragnie się je znów otworzyć, by oglądać działania aktorów, przyglądać się kolejnym konfiguracjom pudełek, które mogą oznaczać zarówno "zwykłe" pudełko skrywające baranka, różę, kapelusz, jak i studnię.
Myślę, że aktorzy dobrze odnajdują się w tej bardzo znakowej przestrzeni, choć udział w tym spektaklu jest dla nich sporym wysiłkiem, wszak - skoro jest pozbawiony dodatków, to jego siła wynika przede wszystkim z aktorskiego trudu (choć oczywiście oszczędne, czasem zaskakujące światło, delikatna muzyka i elementy scenografii w postaci drewnianych pudeł, jak również desek czy małych kostek także wspaniale tutaj "grają").
Są blisko teatru fizycznego i nieobce im swobodne wypowiadanie filozoficznych fraz, potrafią stworzyć ciało kolektywne, jak i rozbić się na jednostki, a nawet na fragmenty swoich ciał. Skupiają się wokół centralnej postaci Małego Księcia, którego gra - intensywnie, wrażliwie, wyraźnie - Maciej Jabłonowski. Towarzyszy mu Pilot, którego równie przejmująco, ale i poetycko kreuje Piotr Tomaszewski.
Liczne zadania, które reżyser stawia przed zespołem (w pozostałych rolach występują: Konrad Ignatowski, Magda Obidowska, Ziemowit Ptaszkowski, Lucyna Sypniewska, Dagmara Włoszek-Rabska) trzymają w ryzach uwagę widza, choć czasem pragnie ona od tej dziwnej (nie)intensywności uciec. Być może dlatego, że odzwyczaiła się - z powodu nadmiaru bodźców oferowanych przez rzeczywistość, którą zostawiliśmy za drzwiami - od prostoty, poetyckości, powolnego tempa, medytacyjności, kontemplowania w spokoju? Ale warto poświęcić tę nieco ponad godzinę i spróbować odbyć taką teatralno-filozoficzną podróż wraz z zespołem Banialuki.