"Muzyka jest stenografią uczuć"

Lew Tołstoj

Muzyka pozwala wyjaśnić najtrudniejsze słowa w kilku nutach. Dlatego "Szczęśliwe dni" w reżyserii Kszysztofa Jasińskiego poprzez relacje śpiewaczki i akompaniatora najlepiej ukazują związek dwóch osób i cykl solarny, któremu codziennie poddajemy się znając jego koniec i drżąc przed nim.
W ciemności czuje się zapach ziemi, mchu. Wypełnia on przestrzeń, gdy nagle słychać kłujący w uszy dzwonek. Światło powoli ukazuje Winnie zagrzebaną w Kopcu Kościuszki. Twarz Winnie rejestruje kamera. Widzimy ją na trzech ekranach, dokładnie śledząc każdy ruch jej mimiki. Willie gra na fortepianie, będącym częścią konstrukcji. Całość obraca się powoli przyśpieszając. Przedstawienie bazuje na skrajnościach. Winnie (Beata Rybotycka) jest gadatliwą kobietą, określającą swój świat i myśli poprzez potok słów i piosenki. Dobrze nam znane utwory pozwalają lepiej zrozumieć uczucia, gromadzące się w duszy bohaterki. Jej ruchliwość, często groteskowa mimika kontrastuje z spokojem, flegmatycznością, ślamazarnego Williego (Konrad Mastyło). Zachowanie jednej postaci jest uzależnione od drugiej. Wspaniale ukazuje ich powiązanie scena, gdy na początku dnia śpiewaczka myje zęby w rytmie gry akompaniatora. Podążając tym mechanizmem kontrastów, gdy ta głośnia kobieta załamuje się i milknie, Willie zaczyna grać, aby ją pocieszyć. Wspiera tę konstrukcję opartą na "zapychaczach" czasu i ciągłym powtarzaniu, jaki to szczęśliwy dzień. Przeniesienie sztuki irlandzkiego pisarza na polski grunt jest świetnym rozwiązaniem, tworząc w naszych myślach "swojskiego Becketta". Ten pomysł jest jednym z najlepszych w kwestii "tłumaczenia" sztuk autorów zagranicznych na polską rzeczywistość. Dostrzegamy więcej w tej opowieści o życiu również dzięki aktorstwu. Beata Rybotycka stworzyła postać kobiety niezwykle ruchliwej, żywej, pełnej energii, która wydaje się być wszędzie. Twarz jej jest areną ewolucji myśli i uczuć. W momencie, gdy może poruszać jedynie głową, zalewa nas jej tragizm, widząc, jak szamocze się z nową sytuacją, popadając w ciemność, to znów wyłaniając się z niej na chwilę. Akompaniowanie jej jest bardzo trudnym zadaniem, z którego wspaniale wywiązał się Konrad Mastyło, tworząc zahukanego męża, wspierającego swoją żonę drobnymi gestami, jak np. zagranie piosenki. Wygląda to, jak jego naturalny sposób komunikacji, na który jest wyczulona Winnie. Reżyser podkreśla ważność przeżyć bohaterki, ale również jej relacje z partnerem. Jak śpiewaczka z akompaniatorem są powiązani na śmierć i życie. Jedno musi stać w cieniu, aby wspierać i podpierać drugie, które świeci na scenie. Wraz z płynącymi piosenkami najważniejsze jest, aby śpiewaczka wiedziała, że stoi za nią akompaniator. Wtedy nie obawia się upadku. Teatr Scena STU w Krakowie Samuel Beckett "Szczęśliwe dni" przekład: Antoni Libera inscenizacja i reżyseria: Krzysztof Jasiński dekoracja: Maciej Rybicki kostiumy: Dorota Ogonowska Obsada: Winnie - Beata Rybotycka, Willie - Konrad Mastyko Premiera: 5.01.2007r.
Justyna Stasiowska
Dziennik Teatralny Kraków
22 lutego 2008

Książka tygodnia

Małe cnoty
Wydawnictwo Filtry w Warszawie
Natalia Ginzburg

Trailer tygodnia