Radość z cierpienia wyprowadzona

"Jaskółka" - reż: Żanna Gierasimowa - Teatr Rampa w Warszawie

W poszukiwaniu stosownego przedstawienia na czas okołobożonarodzeniowy można stracić wzrok. Nie z nadmiaru propozycji, lecz z powodu ich braku i związanego z tym trudu poszukiwań. Dość spojrzeć na repertuar teatrów warszawskich, a więc stolicy kraju, którego Naród w 90 procentach deklaruje się jako katolicy. Co myśleć o takiej sytuacji? To tak, jakby teatry należały już do innej strefy kulturowej, narodowej czy wręcz innego państwa. Premiery, które w ostatnim czasie odbyły się w Warszawie, nie tylko nie nawiązują do okresu Świąt Bożego Narodzenia, ale nierzadko są - najdelikatniej mówiąc - wysoce niestosowne. Zwłaszcza w tym czasie. I tak jest co roku.

Owszem, w Teatrze Lalka grana jest "Szopka krakowska", w Rampie "A my do Betlejem", a w Teatrze Polskim - jak co roku - "Pastorałka". Bardzo piękna zresztą, znakomicie wyreżyserowana przez Jarosława Kiliana z cudowną, przepiękną scenografią Adama Kiliana (ojca reżysera). Tylko ile to już lat mają te przedstawienia. Utrwaliliśmy je sobie już po wielekroć, oglądając je rok w rok. Wprawdzie przez te lata częściowo została wymieniona obsada, np. w "Pastorałce". Ale jest to jednak wciąż ten sam spektakl. Nie mam nic przeciwko temu, chętnie każdego roku go oglądam i niech nadal pojawia się w następnych latach, bo jest wart tego, by zostać w repertuarze na długo. Ale "Pastorałka" przecież nie rozwiązuje problemu. Czy rzeczywiście nie stać dziś teatrów artystycznie i moralnie na nowe, premierowe spektakle, przygotowane właśnie z myślą o okresie świąt? Bo przecież na brak literatury scenicznej w tym zakresie narzekać nie można. 

Z tych spektakli, które ostatnio obejrzałam, jedynie "Jaskółka" w Teatrze Rampa wymową, pogłębioną refleksją psychologiczną i klimatem duchowości zdaje się najbardziej zbliżoną propozycją na ten okołobożonarodzeniowy czas. Choć też nie bez pewnych uwag. "Jaskółka" to sztuka oparta na opowiadaniu Iwana Turgieniewa "Żywe relikwie" zawarte w tomie opowiadań "Zapiski myśliwego" z 1851 roku. W warstwie fabularnej jest to opowieść o Łukierii, niegdyś pięknej dziewczynie wiejskiej, która wskutek wypadku została sparaliżowana, a następnie odrzucona przez rodzinę i tamtejszą społeczność. Porzucił ją także narzeczony, ożenił się z inną, zdrową i piękną dziewczyną. Od siedmiu lat miejscem zamieszkania Łukierii jest stajnia czy raczej szopa, gdzie w samotności dopełni ona swoich dni. Towarzyszyć jej będzie tylko jaskółka, która właśnie w szopie uwiła sobie gniazdko. 

Tytułowa jaskółka jest tu metaforycznym odniesieniem do bohaterki tej opowieści. Bo Łukieria mimo spętanego paraliżem ciała i mimo odrzucenia przez ludzi jest wolna duchem. I niczym ptak może szybować w myślach po wielkich przestrzeniach, gdzie jej dusza syci się radością życia. Bo - jak rozmyśla Łukieria - "Bóg zesłał na mnie krzyż, to znaczy, że mnie kocha. To lepiej, że jestem kaleką, bo odszedł ode mnie grzech". No tak, ale przecież i myślą można zgrzeszyć. Dziewczyna stara się więc nie poddawać natrętnym rozmyślaniom, a w chorobie nie widzi przekleństwa, lecz pewną łaskę, która wprowadzi ją na drogę wiodącą do innego życia, tego pełnego, wiecznego. 

Leżąc pośród słomy i siana na wozie drabiniastym służącym jej za łóżko i za cały dobytek, nie czyni nikomu wymówek, nie żali się na los, a raduje tym, co ma. Szczęściem napawa ją wiara w Boga, pamięć przywołująca wspaniałe wiejskie krajobrazy przyrody, wśród których wzrastała, wrażliwość na piękno. Czy gdyby nie uległa wypadkowi i była zdrowa, to jej życie duchowe byłoby aż tak pogłębione jak teraz? - zastanawia się i jest przekonana, że nie. Bo wszystko w życiu ma sens, także jej choroba, z której można wyprowadzić tak wiele dobra. I właśnie ta refleksja czyni ją szczęśliwą mimo sytuacji, w jakiej się znalazła. 

Przedstawienie ma charakter monodramu połączonego z warstwą wokalno-muzyczną utrzymaną w klimacie starosłowiańskich i staroruskich przyśpiewek, dumek i czastuszek. Wolałabym jednak usłyszeć je przetłumaczone na język polski, przynajmniej w części. Przedstawienie jest opowieścią wprawdzie o jednej kobiecie, Łukierii, ale w spektaklu widzimy dwie wykonawczynie: Brygidę Turowską-Szymczak oraz Roksanę Vikaluk. Brygida Turowska-Szymczak gra Łukierię przykutą do łóżka, jej marzenia zaś, wspomnienia z dawniejszego życia przywoływane są przez postać będącą jak gdyby personifikacją duszy Łukierii. W tej roli występuje Roksana Vikaluk i to ona prezentuje tu stronę wokalną. Ma imponującą barwę głosu i w ciekawy sposób interpretuje pieśni. 

Łukieria w wykonaniu Brygidy Turowskiej-Szymczak to rola znakomita. Chyba najlepsza w artystycznym dorobku tej aktorki. Trudna, wymagająca skupienia samej wykonawczyni, ale także skupienia widza. Łukieria bowiem łączy materię z duchowością. Dwie rzeczywistości, ta stricte realna i ta z pogranicza mistycyzmu przenikają się tu wzajemnie i tworzą piękną, harmonijną całość. Aktorka dyskretnie wprowadza widza w swój duchowy świat, odsłania myśli, pragnienia, niepokoje. Pokazuje swoją drogę prowadzącą do Boga. Psychologiczną prawdę postaci aktorka buduje na postawie każdego detalu: modulacją głosu, pauzą, mimiką, gestem ręki. Niczego nie nadużywa, wszystko pozostaje w należytej proporcji, dlatego też tak wiarygodnie wybrzmiewają jej refleksje na temat radości życia. Radości życia osoby od wielu lat zamkniętej w szopie, skąd świat ogląda tylko przez szczeliny między deskami. Piękna, głęboka, przejmująco zagrana rola. 

Interesująco też pomyślana jest scenografia autorstwa Żanny Gierasimowej, której dziełem są również reżyseria spektaklu i sceniczna adaptacja opowiadania Turgieniewa. Usytuowany w centralnym miejscu sceny wiejski wóz drabiniasty pełni tu rolę mikroświata. Ale też makroświata. W zależności od potrzeby. Spektakl jest również nasycony klimatem poetyckim i malarskim o spokojnych, ciepłych barwach, oddających harmonię stanu ducha bohaterki. 

To przedstawienie jest na pewno godne uwagi, wymaga od widza wyciszenia, zatrzymania się w codziennym biegu i zastanowienia się, dokąd ten bieg prowadzi i co jest w życiu najważniejsze.

Temida Stankiewicz-Podhorecka
Nasz Dziennik
24 grudnia 2009

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia

(Prawie) ostatnie święta
Grzegorz Eckert
Sztuka jest adaptacją powieści norwes...