Romantyczne niespełnienie

"Latający Holender" - reż: M. Treliński - Teatr Wielki w Warszawie

Dzieła Ryszarda Wagnera, wielkiego reformatora teatru operowego, bardzo rzadko goszczą na deskach warszawskiego Teatru Wielkiego. Ich realizacja wymaga wielkich nakładów i wybitnych śpiewaków.

A głosów "wagnerowskich" nie ma na świecie za wiele. Dlatego z uznaniem należy przyjąć decyzję wystawienia w Teatrze Wielkim "Latającego Holendra", wczesnego dzieła Wagnera. Premiera tej opery odbyła się w 1843 r. w Dreźnie.

Po kilkuletnich niepowodzeniach na kolejnych scenach operowych, w miarę rozwoju talentu Wagnera, dzieło to zyskało wielkie znaczenie jako manifest zapowiadający reformę tradycyjnej opery. Wagner rozpoczął bowiem erę prawdziwego dramatu operowego, w którym muzyka nie służyła tylko ilustracji tekstów libretta, lecz stawała się sama w sobie nośnikiem i wyrazem dramatu.

W swojej wizji Mariusz Treliński nie zgubił mrocznej opowieści o losach mitycznego Holendra, tułacza-żeglarza, poszukującego w morskiej wędrówce prawdziwej miłości. Odżywają tu romantyczne mity o tragicznych i wiecznie niespełnionych uczuciach i demonach mających wpływ na ludzkie losy.

Nie wszystkie jednak rozwiązania inscenizacyjne spektaklu można uznać za udane: w wielu scenach pada sztucznie spreparowany deszcz, a śpiewający wykonawcy brodzą po kostki w wodzie, co ma być skutkiem burzy i katastrofy statku. Na uwagę zasługują natomiast pięknie wykonane partie wokalne głównych bohaterów, w tym wielki duet miłosny Holendra i Senty w drugim akcie. Dobrze się stało, że różnorodne pomysły inscenizacyjne nie przesłoniły romantycznej wymowy dzieła Wagnera.

Mirosław Winiarczyk
Idziemy
23 marca 2012

Książka tygodnia

Bioteatr Agnieszki Przepiórskiej
Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego
Katarzyna Flader-Rzeszowska

Trailer tygodnia