Siedem grzechów głównych Lucy
"Lucy Furr" - reż. Flora Góralska - Teatr Rampa w WarszawieCzy w Biblii, skarbnicy motywów i symboli, jest miejsce na queerową opowieść?
Spektakl, bazując na tekście Biblii, opowiada o stworzeniu Piekła. To parafraza i wykorzystanie przypowieści o Adamie i Ewie. Twórcy do bazy, którą jest znana nam opowieść z Księgi Rodzaju, dodają kilka innych biblijnych motywów. Całe przedstawienie jest pewnego rodzaju "alternatywną historią" (POV: G.F Darwin robi teatr).
Siedem grzechów głównych tego spektaklu:
1. Humor momentami miałki i "gimnazjalny". Żarty i komediowe sceny zaaranżowane w ten sposób, że miałam poczucie, że miał to być żart ale jednocześnie zupełnie mnie nie śmieszył co sprawiło, że po niektórych scenach niesmak pozostał mi na dłużej – są spektakle, które "w opowiadaniu żartów" mają lekkość i zostawiają widzowi przestrzeń na mimowolny śmiech – żarty są podawane właściwie bez świadomości widza. Tutaj tego nie uświadczyłam.
2. Dykcja niektórych osób aktorskich pozostawiała wiele do życzenia – w niektórych przypadkach było to uzasadnione (np. postać, którą grali była flegmatykiem), ale w części przeszkadzało to w odbiorze opowiadanej historii.
3. Niektóre postaci np. Bóg/Niebieski i jego pomocnik w pielusze były na tyle specyficznie rozpisanymi i zagranymi postaciami, że byli dla mnie nawet w pewnych momentach odrzucający. Jeśli tak rozpisana postać, o konkretnych cechach, mnie odrzucała – jest to sukces aktora, ale w momencie, w którym podrzędne cechy postaci nie pozwalają mi się skupić na reszcie jego zachowań – jest to dla mnie błąd na poziomie prób i scenariusza.
4. Brakowało mi mimo wszystko podjęcia jakiegoś tematu społecznego (nie wymagałam tego od spektaklu określanego jako wodewil, niemniej były dwie sytuacje, w których idealnie byłoby ugryźć o sytuacji kobiet w Polsce chociaż jednym zdaniem na ten temat zwłaszcza, że głównym przewrotem w spektaklu jest to, że prawdziwie królującą postacią jest władczyni Piekła – Lucy Furr, a nie Bóg/Niebieski) – dzięki temu zapraszałby to głębszej refleksji – nie tylko o samym stanowionym temacie, a też o spektaklu.
5. Brak spójnego zakończenia.
6. Scenariusz i teksty przeciętne, momentami – tak jak już pisałam, miałkie i przewidywalne.
7. "Inspiracje" przełożone 1:1 z angielskojęzycznych spektakli.
Rozgrzeszenie spektakl "Lucy Furr" dostaje za:
- Jednego z tancerzy – Piotra Zyglarskiego, który był wybitny w każdej roli, w której został obsadzony. Wybijał się bardzo mocno na tle grupy – widać było, że tańczenie sprawiało mu żywą radość. Płynność ruchów przy zachowaniu aktorskiej mimiki i jednoczesnej świadomości, że na scenie każdy ruch musi być trochę "nad wyraz" to umiejętności i wiedza wynikające z lat praktyki.
- Kostiumy autorstwa Konrada Bikowskiego - w zdecydowanej większości fantastycznie wpasowujące się w koncepcję spektaklu i odnoszące się do kultury queerowej.
- Choreografię grupowa, która była dopracowana i trafna. Choreografką spektaklu jest Dasha Melekh (związana także z Teatrem Muzycznym "Roma").
- Za odwagę przy wyborze tekstu kultury, o który się opierają, bo queerowanie Biblii jest w Polsce ryzykowne.
Twórcy spektaklu "Lucy Furr" piszą o tym widowisku jako o pierwszym polskim queerowym wodewilu/spektaklu muzycznym. Mając porównanie do spektakli (pozostając nadal w Warszawie), w Romie, Teatrze Sabat czy w Capitolu, muszę przyznać, że tej muzyki nie było moim zdaniem aż tak dużo, aby spektakl uznać za wodewil.
W pamięci mam może cztery czy pięć piosenek w trakcie półtoragodzinnego spektaklu – do konstrukcji i całego wydźwięku spektaklu być może lepiej pasowałoby pojęcie spektaklu muzyczno-plastycznego.
Jeśli chodzi o przynależność gatunkową mam pewne wątpliwości, ale faktyczną cechą spektaklu było to, że był queerowy – tak jak piszą twórcy. Był queerowy w wielu wymiarach – od samego faktu opowiadania historii "na opak", rekonstruowania i tworzenia czegoś nowego niewpisującego się w schemat biblijny; przez stroje i choreografię nawiązującą m.in. do voguingu – stylu tanecznego wywodzącego się z kultury ballroomowej, kultury osób nieheteronormatywnych w latach 80. XX wieku.
Flora Góralska wybrała sobie trudny tekst bazowy jako inspirację do swojego debiutu reżyserskiego. Oglądając spektakl miałam nieodparte wrażenie, że brakowało mu jeszcze kilku prób, może nawet jednej i byłoby sprawniej, bardziej teatralnie, płynniej.
__
Fotografie: Teatr Rampa, SWPS, Scena Relax, Facebook Lucy Furr