Spojrzenie
Rozmowa z Krzysztofem BartnickimTo na pewno będzie zbrodnia doskonała. Milczenie, utknięcie języka w gardle. Przecież tak umarła Moja Mama. Język zaszpuntował jej gardło, jak korek otwór butelki. Zapomniałem, że nie żyje. To przecież już cztery lata. I WTEM NAGLE NIESPODZIEWANIE, jak w tym wierszu Ferlinghettiego, rozbłysło Słońce.
Z Krzysztofem Bartnickim w ramach Bydgoskiego Trójkąta Literackiego rozmawia Krystian Kajewski z Dziennika Teatralnego.
Krystian Kajewski: Najpierw słowo o wzajemnym uzależnieniu: Język myślom kłamie. Wielka Improwizacja zatem to działanie niepewne, jak skrobanie w ścianę więzienia.
Krzysztof Bartnicki - Duchowy dorobek ludzkości z jego aktualną samowiedzą czy poszczególny człowiek?
Wróćmy jeszcze do tego tematu. Jak bumerang powracający do dłoni Aborygena. Albo jak język Żab Arystofanesa. Nie samą funkcją fatyczną język stoi.
- Lecz ślepiec jest jednocześnie królem nad nieznanymi poddanymi, a w chwili gdy światło znika w ciemnościach, żaden język nie jest w stanie wykreować żadnej opowieści. Barć pełna miodu wiotczeje. Obserwując językowe eksperymenty Krzysztofa Bartnickiego, odnoszę wrażenie, że ta gra w klasy, to odważne wywoływanie duchów, ma ciągle swój sens, i nie jest tylko rzucaniem grochu o ścianę.
Jest to Goethe, który napisał już Fausta. Bartnicki, który przełożył na polski Finnegans Wake Jamesa Joyce'a,jako Finneganów tren, nie tylko dokonał pozornie niemożliwego, ale przede wszystkim przyłożył Rękę Farbiarza do bezdennej Palety Języka. W końcu skoro świat jest Tekstem, pozostaje go tylko odczytywać.
- Jakie będą skutki, skoro nie znamy nawet przyczyn? Spotkanie z autorem, którego data urodzin ( 7 maja 1971) to także data śmierci mojej mamy ( 7 maja 2020) musiało nieść dla mnie znaczenie metafizyczne. Wszystko jest przecież systemem znaków, których odczytywaniem zajmują się artyści, między innymi Bartnicki i ja. Ten hipertekst życia zawijany jest w rulon śmierci, wraz ze wszystkimi palimpsestami. Teraz Ręka Farbiarza kreśli kolejny znak.
To na pewno będzie zbrodnia doskonała. Milczenie, utknięcie języka w gardle. Przecież tak umarła Moja Mama. Język zaszpuntował jej gardło, jak korek otwór butelki. Zapomniałem, że nie żyje. To przecież już cztery lata. I WTEM NAGLE NIESPODZIEWANIE, jak w tym wierszu Ferlinghettiego, rozbłysło Słońce.
- Ale nie skończyłem tego zdania o pocałunkach. Pisarz powinien zdawać sobie sprawę, że czynność pisania, to jeden z rodzajów ars amandi. Wiedział o tym Dante, który w zakończeniu Boskiej komedii, mówi jasno, w olśnieniu: Miłość jest siłą, co gwiazdy i Słońce porusza. Pisanie jako najdoskonalsza ze sztuk, tę miłość obnaża i kultywuje. Stąd Bartnickiego miłość do języka. Wzajemna. Miłość nie do snucia gawęd czy do obnoszenia się z lustrem po gościńcach. Miłość do mowy, która jest modlitwą.
W końcu negatywnie usposobiona połowa publiczności opuściła salę, i zrobiło się luźniej. Prawdziwe kompendium tańca. I do tańca, i do różańca.
- Drepczemy w miejscu bądź się zapętlamy niebezpiecznie jak w Garutko sobotniej nocy, która jest transpozycją Kochanowskiego Pieśni świętojańskiej o sobótce na język naszego stulecia. Bartnicki zestawia tutaj świat święta staropolskiego z imprezą, potańcówką pokolenia, które odnajduje się w muzyce rockowej, czy nawet metalowej. Eksperyment bardzo udany, ukazujący niezmienność podstawowych,ludzkich emocji, a jednocześnie feeryczną, frenetyczną wręcz Moc Mowy.
__
Krzysztof Bartnicki – urodził się 7 maja 1971 w Opolu. Pisarz, tłumacz, słownikarz, laureat Nagrody Literackiej Gdynia i Nagrody „Literatury na Świecie", stypendysta Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.